Po raz dziesiąty miasto w północnej Hiszpanii uległo magii sztuk ulicznych.
Valladolid jest mało znanym w Polsce hiszpańskim miastem. Nie może pochwalić się zbyt wieloma atrakcjami. Wszak niedokończona katedra z XVI w., kościół La Antigua, czy budynek Wydziału Prawa nijak się mają do Alhambry w Granadzie czy świątyni Sagrada Familia w Barcelonie. Wszak Real Valladolid nie odnosi w piłce nożnej sukcesów na miarę drużyny z Madrytu (mało kto wie, że przez pewien czas miasto było stolicą Hiszpanii). Nie ma tu również plaż Marbelli czy Costa del Sol. Posiada jednak coś, co przez sześć ostatnich dni maja, czyni je każdego roku najciekawszym miejscem Półwyspu Iberyjskiego. To właśnie w Valladolid bowiem odbywa się Festival Internacional de Teatro y Artes de Calle – Międzynarodowy Festiwal Teatru i Sztuk Ulicznych.
Festiwal zawiesza codzienność miejsca, przeobrażając je w magiczną scenerię, w której wszystko staje się możliwe. Miasto stroszy na ten czas pióra swych ulic i budynków. Artyści urzekają zmysły widowni. Od czerni, poprzez feerię barw, po biel. Od hałasu, wywołującego w widzu niepokój, poprzez radosne okrzyki pajaców i clownów, po ciszę. Od dance show i popisów na linie, poprzez balet, po bezruch. Podczas tych kilku dni nie sposób wprost uciec od gry ciałem, kolorem i dźwiękiem. Każdy znajdzie coś, co go przerazi, oraz coś, co zachwyci.
Doświadczeni bywalcy każdy dzień festiwalu przeżywają zgodnie z programem i wybranymi widowiskami. Po co? Otóż aby uczestnicząc w jednym, nie myśleć, co się dzieje na sąsiedniej ulicy. Mniej wymagającym wystarczy spacer po mieście – za jakimś rogiem na pewno czai się grupa artystów otoczona publicznością.
W tym roku Festiwal po raz dziesiąty ożywił ulice miasta. Zaproszone zostały 84 grupy artystyczne z całego globu: od Ukrainy, poprzez Argentynę i Australię. W tym roku niestety nieobecni byli artyści z Polski (podczas dziewiątej edycji publiczność miała okazję zapoznać się z poznańskim Teatrem Dnia Ósmego oraz katowickim A Part). Bilety na widowiska płatne rozeszły się już pierwszego dnia sprzedaży. Dostęp do pozostałych ograniczony był jedynie przestrzenią, w której się odbywały. Artyści wypełnili miasto występami tanecznymi, muzycznymi, cyrkowymi, akrobacjami, marionetkami i różnego rodzaju efektami specjalnymi. W porównaniu z ubiegłymi latami wyjątkowe miejsce zajęły widowiska dla dzieci. Najmłodsi widzowie bawili się i uczyli podziwiając popisy pajaców, klownów i akrobatów. Popisy cyrkowe cieszyły się również popularnością wśród dorosłych. Warto zauważyć, że sztuka cyrkowa zajmuje w Hiszpanii, podobnie jak we Francji, ważne miejsce. Zajęcia z żąglerki czy ekwilibrystyki można wybrać na uniwersytecie (we Francji w praktyce jest to obowiązkiem uczniów szkół publicznych). Jednak jak zwykle najważniejsze miejsce zajął taniec współczesny, spektakle teatralne oraz pokazy multidyscyplinarne.
Na osi wyróżnionej ze względu na detale i spektakularność, jeden z krańców należałby do francuskiej grupy Transe Espress, a drugi do niemieckiej BK Compagnie. Francuzi, którzy w pierwszej edycji Festiwalu zdobyli główną nagrodę jury, tym razem wystąpili jako goście honorowi z okazji dziesięciolecia imprezy. Publiczności, która tłumnie obległa plac Muzeum Nauki, pokazała tzw. arte celeste – sztukę niebieską, która polega na przemówieniu do widza z jak największej przestrzeni. Nie dość, że artyści wyrażali się poprzez wspaniałe kostiumy, ruch ciała, akrobację oraz muzykę (niesamowite zestawienie dzwonów, bębnów, talerzy i cymbałów), to swoją sztukę wykonywali na olbrzymiej karuzeli w kształcie kwiatu, który rozkwitł w finale spektaklu. Inscenizacja BK Compagnie natomiast oparta została na minimalizmie. Pomalowane na biało ciało niczym jajo umieszczone na podium wypełnionym czarną ziemią… Cała choreografia polegała na trwających prawie godzinę, ledwo zauważalnych ruchach postaci – od pozycji embrionalnej po postawę stojącą. Publiczność zdawała się fizycznie odczuwać puls artysty, co potęgowały efekty dźwiękowe (warto zauważyć, że tego samego dnia do Valladolid przybył Robert Wilson, znany amerykański reżyser teatralny, z prelekcją na temat statyzmu na scenie).
Pomiędzy Transe Express, a BK Compagnie mieściły się wszystkie inne grupy, przedstawiające zróżnicowany stopień złożoności artystycznej. Przez publiczność uhonorowany został spektakl hiszpańskiej grupy Zanguango, która poprzez muzykę, taniec i marionetki, opowiedziała o odpowiedzialności człowieka za swój los oraz wpływie warunków ekonomicznych, politycznych i społecznych na bycie w tej samej chwili katem i ofiarą, niewinnym i winnym. Pośród wielu innych nagród, przez jury wyróżniony został duet La Furtiva oraz grupa The Flying Tiritas. Dwie przezroczyste, elastyczne kule, w których poruszają się bohaterki, symbolizują to, co nas ogranicza. Czwórka młodych ekwilibrystów natomiast, w odróżnieniu od lęku wywołanego przez La Furtiva, zaproponowała publiczności widowisko pełne doskonałych akrobacji, gagów oraz absurdalnych sytuacji. Choć nienagrodzony, uwagę widzów zwrócił portugalski duet Ariane Número, który poprzez taniec pokazał pełen zmagań związek dwojga ludzi, kończąc spektakl wnioskiem „Silence is sexy”.
To tylko namiastka bogactwa Festiwalu. Za rok kolejny…
(Poniżej galeria z Festiwalu. Więcej zdjęć i filmów znajdziecie na flickr i youtube)