REKLAMA
2.7 C
Siedlce
Reklama

Głupoty-psoty

Do 13 lutego w Sali Białej Miejskiego Ośrodka Kultury w Siedlcach można, w godz. 9.00-17.00, oglądać wystawę Pawła Borkowskiego „KresSka”, którą zrealizował w ramach stypendium prezydenta miasta Siedlce. P. Borkowski to młody (ur. 1976), zdolny i wyjątkowo skromny siedlczanin, znany jako „Fafik” (Le Fafe). Jest absolwentem pracowni grafiki Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Specjalizację z rysunku uzupełnił Aneksem Fotograficznym.

Podobnie jak Zbigniew Preisner, który stworzył i wypromował na potrzeby filmów Krzysztofa Kieślowskiego "Podwójne życie Weroniki" oraz "Trzy kolory" jednocześnie van den Budenmayera i jego muzykę czy Hinduska pisarka Preethi Nair, która stworzyła swoje alter ego i założyła wydawnictwo, by wydawać w nim pod pseudonimem Pru Menon własne książki, Paweł Borkowski zamieścił na swojej stronie internetowej następującą informację: „organizm twórczy Le Fafe – kulturowo osadzony w cywilizacji starożytnej greckiej, której pierwszą sztuką była filozofia. Otoczony materialną rzeczywistością, po latach umiarkowanej bezczynności, ustąpił jej. Dzięki uprzejmości Pawła Borkowskiego (kolekcjonera sztuki Le Fafe) mamy możliwość zapoznać się z tą twórczością”.

R o z m o w a  z  P a w ł e m  B o r k o w s k i m

– Twoja ksywka Fafik jest pożyczona od słynnego psa Fafika*?
– Nie, w liceum koledzy mnie tak nazywali i tak już zostało.

– (Niezupełnie… Najnowszą wystawę „KresSka”, firmujesz, podobnie jak swoją stronę internetową, pseudonimem Le Fafe…
– Jeśli chcę i mam ambitne plany życia ze sztuki – czy mi się to uda, zobaczymy – to „Fafik” może być mylny, bo gdy ktoś wpisze w wyszukiwarce internetowej słowo „Fafik”, to mu wyskoczy płyn do mycia psów. Z kolei nikt nie wpisuje „Le Fafe”. Chciałbym to jakoś przekręcić. Projekt, który zrobiłem w 2002 r., nazywał się „DJ Fafe” (kolekcja rysunków abstrakcyjnych, które powstały na podstawie utworów, wydanych przez Fafika na CD, opartych na szuraniu ołówka – przyp. Ana). Teraz DJ zmieniłem na „Le” i tyle (śmiech).

– Skąd pomysł na płytę, rejestrującą szuranie ołówka?
–  To były czasy love parade. Koleżanka słuchała techno. Organizowała imprezy. Takie: czsz, czsz, czsz, czsz – tego rodzaju muzyczka. A my na sali zajęciowej też, jak coś trzeba było wypełnić ołóweczkiem, szuraliśmy: szy, szy, szy. Zapytała mnie kiedyś: „Co słychać?”, odpowiedziałem: „Nic – siedzę i szuram ołówkiem w sali”. I tak cały pomysł z tego powstał. Nagrałem szuranie ołówka. Rozróżniłem w nim kilka dźwięków. Ponumerowałem je, nazwałem. Potem wrzuciłem je do programu muzycznego w komputerze i ułożyłem na linii. Lewe ucho to była góra, prawe – dół, ciszej – to jaśniej, głośniej to ciemniej. Jak nuty. Stworzyłem sobie zapis nutowy, zapisałem go. Potem z tego powstały rysunki.

F jak farby – pędzel

– Malujesz farbami?
– Malowałem, ale akurat nie ma tych prac w Sali Białej. Na razie chyba nie udało mi się ich nigdzie pokazać. Do tej pory na moich wystawach było dużo komputera. Na „KresSce” po raz pierwszy jest obraz na płótnie.

– Otwierając tę wystawę, mało pochlebnie wyraziłeś się o jednej ze swoich prac. Kto mówi na wernisażu swojej wystawy, że wie, iż jego praca jest naprawdę bardzo brzydka?
– Ładne rzeczy to ja mam w reklamie, którą zarabiam na życie. W tym momencie zawsze przypomina mi się tekst z piosenki Fisza: „hej, ty wielki specu od reklamy, nie zajmuj się tymi duperelami”. Gdzieś to we mnie pobrzmiewa. Sztuka nie musi się starać, żeby  być piękna, ma raczej mówić prawdę. Powiedziałem, że ten obraz jest brzydki, bo w ogólnym guście społecznym jest brzydki.

– Ale jest to brzydota z założenia, po coś. Czy można przedstawić ładny chaos?

– Nie wiem. Może niebo.

– Z chmurami?
– Mi akurat chodziło o gwiazdy.

– Twoje zdolności zostały dostrzeżone i nagrodzone…
– Nagrodzone (śmiech), jakąś nagrodą? Nie przypominam sobie. Raczej nie startuję w konkursach. Chyba że mnie ktoś bardzo naciska. Ale nigdy nie wygrywam. Dużą nobilitacją był dla mnie udział w wystawie „Novart“, zorganizowanej przez Bunkier Sztuki, Centrum Sztuki Współczesnej i Zachętę w 2002 r., wśród 40 artystów pokolenia lat 70., którzy dobrze się zapowiadali. 

A jak artysta

– Zaglądasz do gazet?
– Nie czytam gazet, tzn. czytam tylko artystyczne, branżowe gazety. Nie interesuje mnie specjalnie, co się dzieje.

– A telewizję oglądasz?
– (Śmiech). Wiadomości czasami uda mi się trzasnąć wieczorem. Raczej staram się od tego wzbraniać, ale miałem takie okresy w swoim życiu, że się pasjami oglądało telewizję.

– Teraz uważasz, że „TV szkodzi CI ☺” (jedno z haseł w komiksie, umieszczonym na wystawie stypendialnej Pawła – przyp. Ana)…
– Jakieś głupoty tam napisałem. Głupoty-psoty tak zwane. Mam swoje przemyślenia, dotyczące telewizji. Jak obserwuję już od samego dzieciaka takie Pokemony czy wszechobecne gadżeciarstwo, to wiem, że później przesiąkniętego tym człowieka będzie łatwiej wysterować, ale to takie banalne, anarchistyczne gadki. Uczysz się zbierać od skorupki, a później chcesz to i tamto, robisz się konsumpcyjny i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej (rytmiczne stukanie łyżeczką w filiżankę). Wydaje mi się, że każdy doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Może nie kojarzą tego jednostki, które nie wiedzą, gdzie jest Miejski Ośrodek Kultury, nie? (Śmiech) Zdarzają się takie. Może faktycznie niektórzy nie kojarzą tego, ale większość… Kto jest właściwie odbiorcą sztuki – człowiek, który zdaje sobie sprawę z tych wszystkich haseł, które próbuję przepuszczać.

– Kolejne hasło z wystawy: Komórka dla Burka :P, sugeruje, że jesteś przeciwnikiem telefonów komórkowych…

– To głupie hasło. Nie podoba mi się w ogóle (śmiech). To zdanie w formie dowcipu, takiego jak np.: co? judo. Taki nic nieznaczący dodatek.

– Na wystawie w Sali Białej można obejrzeć komiks. Masz ich więcej?

– Nie. Wiesz, nie jestem twórcą komiksów. Bardziej bym się podpisał pod słowem artysta. Co prawda nie tańczę na rurze, a są takie artystki i się tak nazywają, i mają swój konkretny, artystyczny program z choreografią nawet. Niestety, też do tego słowa pasuję. Taki mam dyplom. Kiedyś, gdy byłem młodszy, bardzo go nie lubiłem. Teraz się z tym „artystą” pogodziłem. Stwierdziłem, że tak jak jest ustalone słowo „dom”, jest też słowo „artysta”. Niech zatem będzie. Nie będę się kłócił i wymyślał czegoś nowego.

– Czemu zatem zdecydowałeś się na komiks?
– Pozwolił mi połączyć obrazy w krótką, banalną historię, schematyczną jak życie jego bohatera. Bo co on robi? Gdy był młody, miał jakieś głupie swoje mądrości. Później życie go nauczyło moresu. I on się z tym pogodził. Wpadł w rytm. Druga część tej historii jest metaforą. Może to spotkanie ze Światłem ociera się jeszcze komuś o głowę. To takie przypomnienie, że kiedyś, jak się było małym, to człowiek o tym myślał. Teraz to już raczej wstyd. W Holandii, jak ktoś powie coś o duchowości, to jest uważany za osobę lekko chorą. Ateizm rozszerza się w tempie błyskawicznym. Z moich znajomych to któż chodzi do kościoła? Nikt. A niektórzy z nich kiedyś chodzili na pielgrzymki.

– Ale przypomniałeś jedną z prac na wystawie, że kościół garnizonowy był kiedyś cerkwią. Na innym obrazie uwieczniłeś z kolei wizytę Ojca Świętego na siedleckich błoniach…

– To takie „urywki” z tego, co się wydarzyło w Siedlcach. Papież był w Siedlcach. Jacek spadł z ratuszowej wieży w 2000 r. bodajże. Obraz z cerkwią jest takim bardziej historycznym dodatkiem do nich. Mógłbym dodać banalnie Mc Donald’s, ale wydaje mi się, że dodawanie McDonald’sa do papieża jest niesmaczne. Dlatego to sobie podarowałem. Dorzuciłem za to sprawę historyczną. Ta cerkiew chyba jeszcze za cara została zbudowana.

– Umieściłeś daty powstawania i kościoła garnizonowego, i cerkwi. Ponieważ ta „młodsza” jest pierwsza z lewej, odczytując je, cofamy się na osi czasu.
– To było bardziej rozwiązanie graficzne niż „ideologiczne”. Nawet nie wiem, czy dobre daty znalazłem w Internecie. Wynika z nich, że 2 lata (1868-9 – przyp. Ana) budowali tę cerkiew, a przez 6 (1928-33 – przyp. Ana) przerabiali ją na kościół garnizonowy. Jakby dokładnie nałożyć na siebie zarysy obu tych kościołów, to obecny znacznie różni się od pierwowzoru. Jest tam jakieś wahanie w liniach prostych. Nie pamiętam, kto to zaprojektował. Miałem z boku obrazu napisać autorów obu kościołów, ale się nie zmieścili. Projekt Garnizonu jest konstruktywistyczny, zgodny z duchem czasów, w których powstał.

F jak fotografia – folia, zdjęcie (fotografie Pawła można obejrzeć tutaj)

– Myślisz o wystawie fotografii?
– Fotografią interesuję się na równi z grafiką. Chodziłem i do pracowni plastycznej Tomka Nowaka, i do pracowni fotograficznej Andrzeja Rucińskiego. Ale wracając do wystawy – fotografii – nie ma gdzie jej pokazać. Przecież właśnie zamykają Galerię Fotografii FOKUS.

– Wystawy fotografii bywają też w Sali Białej…
– W Sali Białej to wiesz… W momencie gdy zamykają FOKUS to nie ma w Siedlcach miejsca na fotografię. Miasto bez galerii to IGNORANCJA!!!

– Też chciałbyś ją zrealizować w ramach stypendium prezydenta Siedlec?
–  Nie. W regulaminie przyznawania tego stypendium jest zastrzeżenie, że jak się je raz dostało, to potem chyba przez kolejne 3 lata nie można go ponownie dostać. Zresztą to jest stypendium o mieście, a zdjęcia, które chcę pokazać, są podróżnicze. Kryteria przyznawania tego stypendium też są trochę dziwne. Bo gdy np. muzyk składa wniosek o to stypendium, to co? Robi kompozycję czy gra na skrzypcach o Siedlcach? (śmiech)

– … Tak, o konkretnych uliczkach… (śmiech)

– Promocja miasta promocją, ale tutaj jest ona w złym tego słowa znaczeniu. Siedlce to tak zamknięty temat, że ileż można zrobić? Czekam więc, aż będę miał pieniądze i jakiś lepszy powiększalnik sobie kupię, bo nie chcę już robić wystaw drukowanych. Tę podróżniczą planuję na papierze barytowym zrobić.

I jak Indonezja

– Swego czasu byłeś obieżyświatem…
– Różnie się zdarzało. Trochę jeździłem po świecie z kolegą Marcinem. Przed końcem studiów wziąłem urlop dziekański i na blisko rok wyjechaliśmy do Stanów. Popracowaliśmy tam trochę. Zarobione pieniądze przeznaczyliśmy na podróż: USA samochodem NY – LA, Tajlandii, Malezji i na Borneo.

– Zapiski z tej podróży wysyłałeś swojemu promotorowi…
– Wykorzystałem je później w mojej pracy dyplomowej. Tamten wyjazd był moją odpowiedzią na dużą emigrację, która się wtedy zaczęła. Ludzie masowo wyjeżdżali z Polski,  za pracą głównie. Zrobiłem podobnie, tyle że zarobione pieniądze przeznaczyłem na coś innego.

– Wyjeżdżając, wiedziałeś, że zrobisz pracę dyplomową z zapisków z podróży?

– Tak. To był projekt zaplanowany wcześniej, dlatego podróżując, codziennie zapisywałem sobie, gdzie, w jakim miejscu się zatrzymałem, czym jechałem. Nawet jak się zatrzymałem na 5 minut, to też to zapisywałem. Później dodałem do tego odpowiedni kolor. Zaczęły powstawać kulki, okręgi nawet. Na koniec zrobiłem z tego wszystkiego wykres podróży. Wysyłałem do znajomych ręcznie rysowane pocztówki.

– W podróż poślubną wybrałeś się do Indii…

– To był wybór mojej żony, Ani. Jej marzenie. Zawsze chciała tam pojechać. Ciężko ten wyjazd nazwać podróżą poślubną, bo wyjechaliśmy 6 miesięcy po… ślubie. 🙂

– Twoje marzenia podróżnicze…
– Kiedyś marzyło mi się, żeby pojeździć po różnych miastach Europy i pomieszkać w każdym takim dużym mieście, może nawet nie Europy, tylko ogólniej – w dużym mieście ze 3 do 6 miesięcy. A z takich typowo turystycznych, przyrodo-poznawczych wypraw to Indonezja jest u mnie na pierwszym miejscu. Urzekły mnie jej tamtejsza czysta natura i rafa koralowa. Nie byłem tam jeszcze.

K jak KresSka – rysa

– Czemu swoją najnowszą wystawę zatytułowałeś: „KresSka”?
– Kreska to jest linia czy rysa, a dlatego jest dodatkowo jeszcze Ska, bo ska to rodzaj szybkiej, skocznej, wtedy tanecznej – nie wiem, jak teraz – muzyki reggae. Chodziło mi tutaj o to, żeby w jednym słowie ukryć jakąś informację, że kres to jest koniec czegoś, albo o Kresach. Siedlce to też są takie kresowe miejsca. KresSka to również kres młodości, takiego brykania, podskakiwania. Komiks, który pokazałem na tej wystawie, opowiada właśnie o końcu takiego pobrykiwania i fajnych pomysłów. Tak się przynajmniej wtedy wydawało, że były fajne. Wydaje mi się, że jestem bardzo podobny do głównego bohatera tego komiksu. Zresztą jak większość z nas. Może nie mam wszystkich jego cech, ale kawałek mnie gdzieś tam jest. Nie jest to więc tak do końca wytykanie palcem komuś. Staram się coś robić. Wynikiem moich starań jest ta wystawa, ale to są takie wyrwania z kontekstu. Bo taki mój normalny tydzień zwykłego śmiertelnika wygląda właśnie w ten sposób, w jaki to narysowałem.

– Drugim z bohaterów komiksu jest niebieski pies… Bąbel…
– Bąbel, żeby nie Fafik. „Bąbel” to po prostu bąbel powietrza. Dlatego tak się nazywa, bo jak ciała niebieskie porusza się po okręgach.

– Lubisz kreskę. Chętnie posługujesz się flamastrami?

– W obrazach z wystawy „KresSka” po raz pierwszy je wykorzystałem. Zapiski z podróży zrobiłem komputerowo. Animacja też była komputerowa. Projekt, w którym wykorzystałem dźwięki, towarzyszące szuraniu ołówkiem, powstał z kolei tylko przy użyciu ołówka. Teraz szukałem narzędzia, odpowiedniego do możliwości ciągnięcia linii. W okresie, w którym to robiłem, flamastry nie były narzędziami, jakich poszukiwałem. Flamastry same w sobie są krótkotrwałe. Teraz trwałość zapewniają markery skateowskie – grube tuby, w które można nalać farbę, jaką się chce. Dzięki dozownikowi z filcową końcówką ładnie się rozprowadza. Określenie „flamaster” delikatnie odbiega od tej technologii. To tak, jakbyś powiedziała, że tempera to malarstwo olejne.

– Skąd pomysł na wydanie CD z utworami, stworzonymi z dźwięków, towarzyszących szuraniu ołówka?
– Jestem absolwentem pracowni grafiki. Zrobiłem specjalizację z rysunku, więc idę zgodnie z kierunkiem, który skończyłem (śmiech). Na studiach głównie rysowaliśmy, a nie malowaliśmy. W ramach pochwały mogę się uznać za jednego z nielicznych absolwentów tego kierunku. W tej chwili w Polsce takiej szkoły nie ma. Kierunek rysunek powstał w Toruniu akurat wtedy, gdy byłem na drugim roku studiów i miałem wybrać specjalizację. Mogły go wybrać mój rok, potem następny i jeszcze jeden i… to był koniec. Potem przekształcono go w edukację artystyczną, czyli coś takiego jak jest w Siedlcach. Rysunek zdążyło wybrać w sumie około 21 osób. Nie wiem, czy wszystkie zrobiły dyplom.

– Twoje plany na przyszłość?
– W marcu (12-13) będę brał udział w wystawie zbiorowej w Galerii Milano w Warszawie. Będzie trochę pokazywanych rzeczy moich na monitorze. Pracuję też nad kolejnym nowym projektem. Do połowy lutego trwa Międzynarodowy Festiwal Sztuki Intermedialnej. Jest to branżowa bardzo wysoko oceniana, przynajmniej w Europie centralnej, impreza. Już raz brałem w niej udział. Teraz chcę znowu spróbować, bo to jest pewnego rodzaju konkurs. Gdy zakwalifikują daną pracę do udziału w konkursie, to jest to już duża nobilitacja. Artyści i profesorowie się o to starają, by być tam pokazani. Niektórym się udaje pokazać swój projekt w pokazie polskim, na 3-4-dniowym festiwalu. 

r o z m a w i a ł a   A n e t a   A b r a m o w i c z

* Marian Eile
, ps. Pies Fafik, Bracia Rojek, Andrzej Wermer (1910-1984), polski dziennikarz, satyryk i scenograf, założyciel tygodnika Przekrój i jego redaktor naczelny w latach 1948-69, współzałożyciel kabaretu Siedem Kotów w Krakowie, autor rubryki Myśli ludzi wielkich, średnich oraz psa Fafika; w latach 1947-51 był wykładowcą w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; został uwieczniony Zbigniewa Lengrena w "przekrojowym" cyklu rysunkowym o Profesorze Filutku

Paweł Borkowski ps. Fafik, Le Fafe

urodził się 12.03.1976 w Siedlcach.

– jest jedynym oficjalnym przedstawicielem happy artu, kierunku, który wyraża się głównie poprzez
  zabawę

– dla swoich potrzeb stworzył pojęcie abstrakcji uwarunkowanej, tzn. takiej, która jest zależna od czynników niewizualnych

– jego pierwszy projekt to: Dj Fafe-Dźwięki – w ramach, którego została wydana płyta CD z 9 utworami, opartymi na szuraniu ołówka, na podstawie których powstały rysunki abstrakcyjne (pokazał je na: Festiwalu
Sztuki Młodych „Novart.pl” w Krakowie w 2002; międzynarodowej wystawie „Via artist goup” w Dublinie w 2002 oraz Międzynarodowym Festiwalu Nowych Mediów WRO w 2005).

– drugim projektem (praca dyplomowa) jest plastyczny wykres rocznej podróży dookoła świata. Na całość projektu składają się ręcznie rysowane pocztówki, wysyłane do znajomych. Do projektu dołączony jest aneks z fotografii. Zdjęcia to pamiątki z podróży, których zadaniem jest uchwycenie wrażenia, jakie zostawia w pamięci dane miejsce.

– kolejny projekt to Kreci się, rozpoczęty w 2005 i niemający końca. Praca oparta jest na ruchu okrężnym
– radosnym drgającym promyku światła RGB, towarzyszącym nam codziennie w pracy przy komputerze,
w domu, przy TV.

– projekt co to Bedzię ?!?! – pokazany w Galerii Akademickiej AP w 2007 r., jest zbiorem dzieł, które są be.

P a t r z  r ó w n i e ż:

» KresSKA
» Zbiór dzieł, które są be
» Czas na KresSKI
» Smutek i urok prowincji Jerzego Piątka

1 KOMENTARZ
  1. Ja, tak!
    Ja też mam dyplom z tej specjalności, (psu na budowę potrzebny), już go myszy nadgryzły, może i dobrze że nie ma tej specjalności…
    Ps. Ja chodzę do kościoła.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zmarł ratownik medyczny dźgnięty nożem (aktualizacja)

Podczas interwencji medycznej ratownik został dźgnięty nożem. Na ul. Sobieskiego...

Tragiczny wypadek w gminie Dobre. Nie żyje 35-letnia kobieta

4 października ok. godz. 8 w miejscowości Rudzienko (gm....

Tragiczny wypadek w Żelechowie. Potrącona 13-latka zmarła…

29 sierpnia w Żelechowie kierujący samochodem osobowym potrącił 13-latkę...

Siedlce: Szalony pościg za kierowcą BMW. Staranował dwa radiowozy i ranił policjanta

Minionej nocy na ulicach Siedlec i okolicznych miejscowości odbywał...

Pijany policjant spowodował kolizję i uciekł. Tropiono go z psem po polach. Będzie wydalony ze służby.

Siedlecka policja nie ma dobrej passy. Wczoraj media informowały...

Siedlce: Wulgarny rysunek i poprzebijane opony w kilkudziesięciu samochodach

Dzisiejszej nocy, około północy na ul. Partyzantów w Siedlcach...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje