Jakby mieszkał we mnie lęk przeszłych pokoleń, cała trauma trzech ostatnich stuleci. Historia, nawet przebrana w kostium, wciąż robi wrażenie. Zanim na węgrowskim rynku rozpoczęła się inscenizacja powstańczych wydarzeń 1863 r., w zacisznych salach Miejskiej Biblioteki otwarto wystawę ilustracji Pawła Głodka „Sceny batalistyczne w historii”.
Burmistrz Jarosław Grenda przypomniał, że bitwa, która rozegrała się 146 lat temu, miała bardzo duży wpływ na to, co później działo się w mieście: nastąpiły represje, wiele osób zostało zesłanych na Syberię lub rozstrzelanych.
Nic na zawsze Wystawa ilustratora książek Pawła Głodka powinna zachwycić przede wszystkim najmłodszych. Jest bajecznie kolorowa. Ukazuje wojnę jako zjawisko estetyczne: niewiarygodnie barwne mundury, dramatycznie upozowane sceny. Historyczny komiks na pograniczu kiczu. Ale trzeba przyznać – kuszący oko i przyciągający uwagę. Bo wtajemniczenie w historię od czegoś, trzeba przecież zacząć. Można od ilustracji: koni, słoni, husarskich skrzydeł, ułanów. Jeśli przeczyta się podpisy, będzie to już pierwsza lekcja historii: bitwa pod Akcjum w 31 r. p.n.e., bitwa pod Koronowem (która utonęła w cieniu zwycięstwa pod Grunwaldem), kampania pod Smoleńskiem, bitwa pod Wiedniem, amerykańska wojna secesyjna, II wojna światowa. Godzinną inscenizację, której reżyserami byli Łukasz Gołoś i Roman Postek, obejrzało na rynku kilka tysięcy widzów. Nie odstraszył ich nawet kilkustopniowy mróz. W porównaniu do ubiegłego roku w scenariuszu poczyniono spore zmiany. Skrócono przegląd oddziałów przed bitwą. Rozbudowano efekty akustyczne i świetlne. Dzięki przeniesieniu widowiska na czas po zachodzie słońca, akcję można było śledzić również na ekranie, zawieszonym przy zachodniej ścianie rynku. I to, co można było na nim zobaczyć, było – dzięki sprawnemu montażowi i reżyserii – chwilami ciekawsze, ładniej zainscenizowane niż to, co miało się przed nosem na płycie rynku.
Przebieg inscenizowanych zmagań na rynku, choć widowiskowy, miał raczej niewiele wspólnego z faktycznym przebiegiem bitwy, która rozegrała się 3 lutego 1863 r. pod Węgrowem. Ale trzeba przyznać – inscenizacja robiła wrażenie! Także dzięki odpowiednio dobranej muzyce – pieśniom patriotycznym i powstańczym, zarówno polskim, jak i rosyjskim. Gdy po skończonej bitwie na pobojowisku zaległa cisza, rozległo się w niej donośne krakanie ptaków. Jak złowieszcze memento, przypominające powstańcze opowiadanie Stefana Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki, wrony…”. W ten sposób rozpoczął się symboliczny epilog widowiska. Na pustym pobojowisku złowieszczy taniec na szczudłach odtańczyła ubrana na biało postać w cylindrze, powszechnie interpretowana jako Śmierć. Przejmujące widowisko zakończył „Mazurek Dąbrowskiego”.
Wdzięczność i pamięć
– Obchody rocznicowe stały się ostatnio bardzo żywe. Mają potrójną wymowę: są hołdem złożonym powstańcom, żywą lekcją historii, mają także walor promocyjny. Powinny też budzić refleksję na tym, jak państwo, będące w XVI wieku u szczytu potęgi, dwieście lat później utraciło swój byt państwowy, i jak trudno później było tę państwowość odzyskać. Przyszło nam żyć w czasach niepodległej, wolnej Polski. Powinniśmy niepodległość szanować, umacniać, bo w życiu narodów i państw nic nie jest dane raz na zawsze – mówił Jarosław Grenda.
Straszliwa partyzancka wojna
Barwność ilustracji w Domu Gdańskim to swoisty kontrapunkt dla historycznej prawdy o powstaniu styczniowym. Przypomnieli o niej w słowie wstępnym organizatorzy inscenizacji: – To była straszliwa partyzancka wojna. Obraz kolorowych ułanów walczących z równie kolorowymi huzarami w trakcie powstania listopadowego dawno odszedł w zapomnienie. W powstaniu styczniowym kolorem dominującym była szarość i kolory ochronne.
Burmistrz Węgrowa, Jarosław Grenda mówił: – Na pamiątkowym kamieniu, który jest umieszczony na mogile powstańców 1863 roku, poległych w bitwie pod Węgrowem, widnieją słowa, które towarzyszą mieszkańcom Węgrowa przez całe życie „Na prochach waszych z pól polskich kamienia wznoszą przez pamięć wdzięczne pokolenia”. To właśnie ta wdzięczność jest źródłem dzisiejszej uroczystości, mszy i inscenizacji.
dziękuję
Dziękuję Panie Darku. Dziękuję za to co Pan pisze i przede wszystkim, jak Pan pisze. Nareszcie widzę, że ktoś myśli co napisać,że jakieś impulsy elektryczne przechodzą przez zwoje mózgowe a nie tylko metodą kopiuj-wklej tworzy swoje…artykuły(?) Lubie czytać Pana materiały, felietony. Dziękuję.
Cieszę się, że się podobało
I moje zwoje mózgowe też się cieszą 😉