Smoka przede wszystkim nie należy drażnić – radzą realiści. Gdy rzuca się na ofiarę, udawać, że akurat patrzyliśmy gdzie indziej. Odetchnąć z ulgą, że tym razem nie padło na nas. Żywić nadzieję, że smok nasyci się, uspokoi i chwilowo zapomni o naszym istnieniu. Może nawet, nagle zadowolony, przyjaźnie zamerda ogonem?
Gwałtowne wystąpienia tylko drażnią smoka i niepotrzebnie zwracają jego uwagę. W obliczu smoka – doradzają biegli w arkanach polityki – trzeba ćwiczyć się w uległości i doskonalić zdolność potakiwania. Jakiekolwiek inne zachowanie to mrzonki, romantyzm i nierozumne potrząsanie dzidą bojową. Smok bardzo sobie ceni trudną sztukę dyplomacji. Chcąc porozumieć się ze smokiem, serwowaną mu prawdę należy owijać w bawełnę – najlepiej grubo, bardzo grubo. Broń Boże, żeby cokolwiek prosto z mostu. Za taką zuchwałość można drogo zapłacić.
Smok ma licznych wielbicieli, którzy podziwiają go z bezpiecznego dystansu. Tam, gdzie żyją, nie ma smoków. Żywy smok jest więc dla nich egzotyczną atrakcją – taki dziki, nieokiełznany i taki mocarny. Siła budzi respekt. A skoro smok jest silny – wzdychają bezsilnie ci obłudnicy – ma prawo zjadać swoje ofiary. Takie jest prawo silniejszego. Nie przesadzajmy – doradzają – współżycie ze smokiem można przecież ułożyć sobie rzeczowo, na zasadach partnerskich. Wobec przyjaciół smok stosuje korzystne upusty.
Ci, którzy z bliska patrzą w oczy smoka, absolutnie nie podzielają entuzjazmu jego bezpiecznych, bo dalekich, adoratorów. Po latach niewesołego, wymuszonego współżycia, gdy przetrwanie zależało od zdolności adaptacji do smoczych humorów, są wyczuleni na każdy ruch potwora. Wielbiciele smoka zupełnie nie rozumieją tych przesadnych, ich zdaniem, reakcji. Uważają je za krzywdzące dla smoka i histeryczne. Ze smokiem można przecież pokojowo współistnieć – przekonują. Nie ma przecież innego wyjścia. Smok nie zniknie ani się nie zmieni. Bywa czarny, dwugłowy, czerwony, a nawet brunatny – ale jego głód nie ustaje. Czy nie lepiej byłoby, gdyby ewentualna ofiara pokochała smoka i dobrowolnie przyłączyła się do niego? Skoro nie chce tego zrobić, trudno – sama jest sobie winna.
Smok jest nieszczęśliwy. Nostalgiczną miłością zakochał się w miastach zachodu i południa. Przez lata czuł się tam, jak u siebie. Od czasu, gdy musiał te miejsca porzucić, straszliwie tęskni i czuje się pognębiony. Kiedy sobie popije, wylewnie opowiada o swojej rozdartej duszy i zawiedzionym uczuciu.
„Tu żyją smoki” – pisano przed wiekami na skraju map, oznaczając miejsca nieznane. W racjonalnym zachodnim świecie nikt nie wierzy w smoki. My, mieszkańcy zabobonnej Europy Środkowej i Wschodniej, wiemy swoje. Smoki istnieją. Czasami się budzą.
Dariusz Kuziak