Dzień 11 listopada większość z nas kojarzy ze Świętem Niepodległości, cześć z dniem Świętego Marcina, a tylko nieliczni z dniem pieczenia gęsi i wypiekania rogali świętomarcińskich z charakterystycznym nadzieniem z białego maku. Dlatego też dzień 11 listopada łączący te trzy tradycje powinien być dla nas dniem wyjątkowym.
Św. Marcin przez wiele wieków należał do najpopularniejszych świętych, a pod jego wezwaniem powstało w Europie i na świecie setki kościołów. Stał się patronem Francji, a w Polsce miasta Poznania i Bydgoszczy.
Dzień 11 listopada – dzień jego pogrzebu stał się liturgicznym wspomnieniem świętego w kościele katolickim, sięgającym tradycją do czasów średniowiecznych.
Jego skromne życie, wyjątkowe uczynki zwłaszcza dla biednych, szacunek dla ludzi i zasługi dla misji kościoła, spowodowały, że jest on wyjątkowo popularnym i jednocześnie uniwersalnym świętym. Stał się patronem pasterzy, kawalerii, kowali, krawców, podróżników, ale także żebraków, koni, opiekunem bydła i ptaków, a w szczególności gęsi, przedstawia się go także jako strażnika zimowych zapasów jedzenia. W sztuce Święty Marcin przedstawiany jest w jako rycerz na białym koniu osłaniający żebraka połową swojego płaszcza. Jego atrybutami są: dzban, gęś na księdze, gęś u jego stóp, koń, księga, model kościoła, dwa psy lub żebrak u jego stóp.
O tradycjach związanych z dniem 11 listopada nie tylko jako święcie niepodległości opowiada prof. dr hab. Barbara Biesiada-Drzazga z Wydziału Nauk Rolniczych Uniwersytetu w Siedlcach.
– Z dniem świętego Marcina wiążą się od wieków dwie tradycje: spożywania pieczonych gęsi i wypiekania rogali barcińskich. Ta ostatnia pochodzi z czasów pogańskich, kiedy to jesienią składano bogom ofiary z wołów lub z ciasta zwijanego w rogi. Kościół katolicki przejął ten zwyczaj i połączył ze świętym Marcinem. Tradycja ta do dzisiaj jest najbardziej popularna w Wielkopolsce. Jak mówi legenda jeden z poznańskich cukierników imieniem Walenty, wysłuchawszy w kościele historii św. Marcina, postanowił wspomóc miejscową biedotę. Nie wiedział jednak, jak to zrobić. W nocy odwiedził go św. Marcin jako rycerz na białym koniu, a rano znalazł końską podkowę. Następnego dnia przygotował do rozdania trzy blachy rogali w kształcie końskiej podkowy.
Nie być zachłannym i łakomym i dzielić się z innymi…
– Jak podają kroniki chrześcijańskie już w VI wieku gęś była tradycyjnym daniem świątecznym, ciesząc się szczególną popularnością w Boże Narodzenie czy Wielkanoc. W późniejszych wiekach w całym kościele łacińskim rozpowszechnił się zwyczaj spożywania gęsiny w dniu św. Marcina, co było związane z jednej strony z licznymi legendami na temat tego świętego, z drugiej z zakończeniem prac polowych i sezonowych w gospodarstwie – mówi prof. Biesiada-Drzazga. – Powstało wiele legend, w których próbowano wyjaśnić genezę upamiętnienia świętego Marcina ucztą z pieczoną gęsią w roli głównej. Legenda francuska podaje historię o tym, jak gęś swym donośnym głosem zakłócała spokój św. Marcina pogrążonego w wieczornej modlitwie przed rozpoczynającym się adwentem. Zirytowany kazał ją więc zabić i przyrządzić z niej potrawę. Dalszy ciąg tej legendy ma trzy wątki. Według jednej danie okazało się śmiertelne, gdyż było za tłuste dla żołądka ascety, inna podawała, że przyczyną śmierci świętego było zadławienie kością z gęsi, a jeszcze inna, że święty sam zjadł całą gęś na kolację i zmarł z przejedzenia. Wszystkie miały za cel przekazanie nauki, by nie być zachłannym i łakomym i dzielić się z innymi.
Związek św. Marcina z gęsią…
Jak wspomina pani profesor – Związek ten łączony jest też z sytuacją wyboru Marcina na biskupa w 371 roku. – Po śmierci ówczesnego biskupa Tours, wierni namawiali Marcina, aby objął tę funkcję. Duchowny nie pragnął zaszczytów i żył w tym czasie w pustelni z dala od ludzi. Mieszkańcy Tours, którzy zdawali sobie sprawę, że Marcin nie jest chętny na objęcie nowego stanowiska zwabili więc go podstępem do miasta. Do pustelni został wysłany mieszczanin, który poprosił mnicha o przybycie do miasta i uzdrowienie chorej kobiety. Tam mieszczanie go porwali oraz siłą próbowali zmusić do przyjęcia święceń. Marcin, kiedy zorientował się co planują mieszczanie, uciekł do klasztornej szopy, w której przebywały gęsi. Jego kryjówka została zdradzona. Ptaki narobiły tyle wrzawy, że zwróciły uwagę na ukrywającego się pustelnika. Marcin został odnaleziony, doprowadzony do katedry i chcąc nie chcąc objął funkcję biskupa, którą sprawował przez 25 lat. Od tego czasu święty Marcin nie żywił sympatii do tych ptaków.Jak głosi legenda, na łożu śmierci poprosił by ubito wszystkie gęsi z miasta. W dniu jego pogrzebu na stołach królowała więc pieczona gęś i tak powstał zwyczaj pamiętany w Europie. Spożywanie gęsi 11 listopada stało się tradycją trwającą do dzisiaj m.in. we Francji, Anglii, w Czechach, na Słowacji, w Austrii, Niemczech, Słowenii, w Skandynawii i na Węgrzech – skąd święty pochodził.
Gęś na polskich stołach …
Na polskich stołach gęś na stałe pojawiła się w wieku XVIII, chociaż spożywanie tego gatunku mięsa w Polsce sięga aż XVI w. Potrawy z gęsi gościły zarówno na królewskich stołach, a np. Jan III Sobieski uznawał ją za przysmak, jak i w gospodarskich chatach . W kolejnych wiekach w Polsce święta ku czci Marcina wiązały się przede wszystkim z zabijaniem i pieczeniem gęsi. 11 listopada organizowano wielkie uczty, podczas której zjadano duże ilości gęsiny i pieczywa, a całość popijało się gorzałką, piwem i grzanym winem. Jak nakazywała tradycja w dniu poświęconym patronowi gęsi, ludzie powinni ucztować, ale jednocześnie dzielić się jedzeniem i piciem z najbiedniejszymi.Tradycja ta kultywowana jest do dziś w niektórych regionach Pomorza i Wielkopolski.
Dzień świętego Marcina także w tradycji ludowej odgrywał ważną rolę.
Dawniej w Polsce dzień ten oznaczał zakończenie wszystkich prac polowych. Wierni wierzyli, że zakłócanie zimowego wypoczynku ziemi może zakończyć się tym, że w przyszłym roku nie wyda ona żadnych plonów.
– Jak podają opracowania ludność wiejska tego dnia po raz ostatni przed zimą wypuszczała swoje bydło na pastwiska – mówi prof. Biesiada-Drzazga – O zmierzchu bydło zaganiano z powrotem do obór, uderzając lekko zwierzęta brzozową albo świerkową gałązką, którą nazywało się marcinką. Swoje prace kończyli także rybacy, którzy przed11 listopada zwijali wszystkie sieci, tak by podczas ich pracy nie zaskoczyły ich pierwsze jesienne przymrozki. To właśnie wtedy następowało rozliczenie finansowe z pracownikami sezonowymi. Tego dnia zwyczajowo wypłacano żołnierzom żołd, rozliczano się z dziesięciny, ale też rozliczano się ze służbą i zawierano nowe kontrakty. Tego dnia wiejskie kobiety rozpoczynały prace włókiennicze. Rozstawiano kołowrotki, uruchamiano krosna, tkano płótna i zwijano przędzę.
Dzisiaj obrzędy te stały się raczej tylko wspominaną tradycją. A mówiąc o tradycji nie sposób pominąć przysłowia związane ze świętym Marcinem. Jest ich ponad kilkadziesiąt. Część z nich można np. uznać za „długoterminową pogodę : ”Na święto Marcina najlepsza gęsina: patrz na piersi, patrz na kości, jaka zima nam zagości”, „Na świętego Marcina śnieg prószyć zaczyna”, ”Gdy Marcinowa gęś po lodzie, będzie Boże Narodzenie po wodzie”, „ Jaki dzień na świętego Marcina, taka będzie cała zima”, „Gdy mróz na Marcina, będzie tęga zima”.
Inne przysłowia zachęcają do spożywania 11 listopada gęsiny, jako jednego z atrybutów św. Marcina : „Na świętego Marcina najlepsza gęsina”, „Na Marcina gęś na stole, którą nade wszystko wolę”, „Na świętego Marcina gęś do komina”, „Na Świętego Marcina lepsza gęś niźli zwierzyna”, „Wesele Marcina: gęś i dzban wina”.
– Może nie wszyscy wiedzą, że polskie gęsi są najwyżej cenionymi w Europie i żadne inne nie dorównują im pod względem smaku i wartości odżywczych. Niech więc 11 listopada zgodnie z wielkowiekową tradycją gęś będzie głównym daniem rodzinnego obiadu – zachęca Barbara Biesiada-Drzazga.
A ja polecam dietę wegańską.
Aga Król