Z Julitą Łubianką – mistrzynią sportu psich zaprzęgów, mieszkanką gminy Skórzec, a teraz także mamą dwumiesięcznej Matyldy, rozmawia Paweł Świerczewski.
Jak psy przyjęły nową członkinię stada?
– Bardzo dobrze! Z czwórki naszych psów najmniej łaskawy był dla niej najmłodszy – Miffin. To jeszcze rozbrykany szczeniak, więc trzeba było trochę pohamować jego entuzjazm. A pozostałe psy porządnie ją obwąchały i uznały za swoją. Kojarzyły ten zapach, gdyż mąż, zanim jeszcze wyszłyśmy ze szpitala, przynosił im pieluszki. Szybko więc przeszły nad wszystkim do porządku dziennego. Instynktownie też wyczuwają, że w pobliżu Mati należy się trochę spokojniej zachowywać i nie pozwalać sobie na aż takie harce, a jakie mają w zwyczaju.
A jak to działa w drugą stronę? Mała odnajduje się w domu pełnym psów?
– Wydaje mi się, że ona do wszelkich szczeków i tym podobnych odgłosów przyzwyczaiła się, gdy jeszcze była w brzuchu. Zupełnie nie robią na niej wrażenia. Nie reaguje też w żaden sposób strachliwie, gdy pochylają nad nią swoje wielkie głowy. Psi świat jej nie przeraża. Jestem zwolenniczką chowania dzieci przy zwierzętach. Myślę, że córka będzie dzięki temu odporniejsza, a także wrażliwsza na świat.
Decyzja o macierzyństwie często nie bywa łatwa, szczególnie w przypadku kobiet sportu. Wiele odkłada ten moment aż do zakończenia kariery. Miałaś związane z tym rozterki?
– Liczę na bardzo długą karierę, więc nie mogłam czekać z dzieckiem na jej koniec (śmiech). Z perspektywy czasu myślę, że najlepiej byłoby, gdybym urodziła w czasie pandemii, bo wtedy i tak trwała przerwa w zawodach, ale kto mógł przewidzieć, że wyrwane ze sportowego życiorysu zostaną przez to prawie dwa lata. Teraz również planowaliśmy z mężem tak „wstrzelić się”, żeby jak najmniej ważnych imprez mnie ominęło. Ale to nie są sprawy, które można sobie idealnie zaplanować. Trochę startów musiałam odpuścić, ale nadrobię z nawiązką.
Wyborowa wieloboistka Ada Sułek, będąc w ciąży, wstawia w swoich mediach społecznościowych filmiki, na których widać, jak trenuje, przygotowując się do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Taka postawa wywołuje pozytywne, ale też i krytyczne reakcje. Nie brakuje osób, które uważają, że biegając, czy robiąc treningi siłowe, zagraża dziecku. Wiem, że Ty w ciąży także nie porzuciłaś aktywności.
– Bo ja, podobnie jak Ada uważam, że ciąża to nie choroba. Jeśli czujemy się na siłach i nie ma żadnych przeciwwskazań od lekarzy, wysiłek fizyczny jest nawet wskazany. Ciało sportowca jest przyzwyczajone do aktywności i nie jest tak, że gdy pojawia się ciąża, ono nagle flaczeje i nie można już nic zrobić. Sama w początkowej fazie brałam jeszcze udział w zawodach, oczywiście mając w głowie, że muszę na siebie bardziej uważać, bo startuję z dodatkowym „bagażem”. Biegałam i trenowałam z psami do końca drugiego trymestru, bo czułam, że mogę. Ciało samo dało mi znać, kiedy powinnam skończyć. Ostatnie miesiące spędziłam na długich spacerach, robiąc minimum 12 tys. kroków dziennie. W czasie ciąży przybrałam tylko 9 kg. Nie traktowałam tego czasu jako wymówki, żeby bardziej pofolgować sobie z jedzeniem. Zdecydowanie jestem zwolenniczką teorii, żeby ciężarna „jadła dla dwojga, a nie za dwoje”.
Całą rozmowę przeczytacie w najnowszym papierowym i e-wydaniu „TS” nr 45.
Zdjęcia: Aga Król
Głupi tytuł. Nie piszcie takich rzeczy bo obrażacie kobiety, które mają problem z donoszeniem ciąży!
powiedz to “koleżankom” z biur, które zaraz po 12 tygodniu znikają z pracy na prawie 2 lata…
I bardzo dobrze robią!
ZDROWA ciąża to nie choroba droga pani. Ciąża to stan fizjologiczny, gdyby coś się stało jednak podczas biegania czy nie byłoby to zaniedbanie tego stanu?
Gratuluje Pani. Moja żona to do budki z kebabem która była za rogiem samochodem jeździła.
Argument ZA: Kobiety dbajcie o siebie, bo większość z Was traktuje ciążę jako pretekst do obżarstwa. Tyjecie 30 kg, a dziecko to raptem 3 kg.
Argument PRZECIW: ciąża to nie choroba, ale kobieta nie powinna w trakcie ciąży pracować. Dorabiać jakiegoś prywaciarza z Portugalii kosztem polskiego dziecka, to skandal.
Zdrowa ciąża to jakieś +8 kg, nie 3. Musi Pan wliczyć wody płodowe, zatrzymaną wodę w organizmie itp.
Gratulacje! Szacun dla Julity, że tak dobrze radzi sobie w byciu mamą i ogarnięcie tyłu psów. Życzę dalszych sukcesów. Pozdrawiam.