Statystyki dotyczące utonięć są alarmujące. W miejscach, w których najczęściej dochodzi do tragicznych zdarzeń i które są szczególnie niebezpieczne, ustanawiane są tak zwane „czarne punkty wodne”. W praktyce polega to na ustawieniu w danym miejscu tablicy ostrzegawczej.
W tym sezonie w powiecie siedleckim są cztery takie „czarne punkty wodne”: nad rzeką Bug w gminie Korczew w Bużyskach i Mogielnicy, nad naturalnym rozlewiskiem (tak zwane moczydła) we wsi Soćki w gminie Wodynie oraz nad Liwcem we wsi Kapuściaki w gminie Mokobody.
Cóż, samo ustawienie tablicy nie jest skutecznym działaniem mającym zapobiegać tragediom nad wodą. Internauci komentują, że trzeba więcej strzeżonych kąpielisk, a same tablice to tylko niepotrzebne wydatki, bowiem są one regularnie niszczone. I na pewno jest w tym wiele racji. Wystarczy popatrzeć na taką tablicę nad Liwcem w Kapuściakach (przy wyjściu na kładkę od strony Mokobód). Jest ona wymieniana i regularnie dewastowana. Może więc za dużo pary w gwizdek?
Owszem, od 2016 roku samorząd województwa mazowieckiego dofinansował mazowieckie WOPR-y kwotą blisko 4,9 miliona złotych, ale ratowników niezmiennie brakuje i żadne tablice ich nie zastąpią. (Z.J.)
Leku na głupotę ludzką nie ma – a to jest najczęstsza przyczyna utonięć.
Jaki koszt postawienia tych tablic?
Lewicowa organizacja doniosła na obrońców granicy. Wiemy, jak wszczęto śledztwo zespołu ds. pushbacków
Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, to m.in. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych złożył zawiadomienie o tym, że polscy funkcjonariusze mieli popełnić przestępstwo, zmuszając nielegalnych migrantów „groźbą bezprawną do pozostania na terytorium Republiki Białorusi”. – Z tych zawiadomień nie wynika wprost, na czym miałoby polegać grożenie obcokrajowcom – mówi nam prok. Krystyna Gołąbek, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. To w niej działa zespół ds. pushbacków, który nadal zbiera materiał dowodowy w tej sprawie.