Z Hanną Wocial, wójt gminy Jakubów, rozmawia Tomasz Markiewicz.
Starosta miński Remigiusz Górniak powiedział, że zanim został starostą, wielokrotnie miał do czynienia z Pani pozytywnym nastawieniem i niezwykłą energią, połączoną z takim – jak to określił – minimalnym ADHD. Skąd to ADHD?
– Myślę, że to zasługa moich przodków. Ta duża aktywność i pozytywna energia wynikają z genów z linii kobiecej. Moja babcia Sabina przeżyła 94 lata i do końca zachowywała niezwykłą sprawność, a 75-letnia mama nadal aktywnie działa w Klubie Seniora i Kole Gospodyń Wiejskich. Wszystkie uwielbiałyśmy taniec, a to daje możliwość spożytkowania swojej energii. Jak widać, czasami to ADHD pozwala fajniej żyć.
Starosta powiedział coś jeszcze: że walczy Pani o sprawy gminy jak samorządowa lwica.
– Gmina Jakubów jest najmniejszą jednostką samorządową w powiecie mińskim, chociaż ja jestem największym gabarytowo wójtem (uśmiech). Robię jednak wszystko, żeby sprawy naszych mieszkańców wybrzmiały jak najmocniej na szerszym forum. Lubię walczyć do końca. Wiem, że kiedy się walczy do końca, nie zawsze się wygrywa, ale bardzo często uzyskuje się to, co się zamierzało.
Dobry samorządowiec musi umieć słuchać, a zarazem posiadać umiejętność przekonywania, bo praca w samorządzie to w dużej mierze sztuka kompromisu. Czy są jeszcze tacy, których Pani nie przekonała?
– Są, ale to naprawdę jednostki. Ten kompromis, chęć porozumienia, powracania do trudnych tematów i nieobrażania się na siebie to klucz do podjęcia odpowiednich decyzji i wychodzenia z różnych trudnych sytuacji. Ja bardzo dużo rozmawiam z ludźmi. Nie zapraszam ich do siebie, tylko idę do nich, a czasem jeżdżę rowerem. Chcę, żeby poczuli, że to urzędnik przyjechał do nich, a nie odwrotnie. To różnica, która ma znaczenie.
Przez długi czas była Pani jedynym wójtem – kobietą w powiecie mińskim. A wokół sami mężczyźni…
– To prawda. I uważam, że kobiety zawsze miały trudniej. My jednak byłyśmy powołane do innych życiowych zadań. Gdy startowałam w wyborach na wójta, również usłyszałam: „Gdzie tam! Baby to do garów, a nie do rządzenia”. Ale potem, w 2011 roku, nawiedziła nas powódź i przechodziłam pierwszy chrzest bojowy. Gdy razem ze strażakami brodziłam po kolana w wodzie, usłyszałam już coś zupełnie innego: „Dała radę!” Bo dla kobiety nie ma żadnych przeszkód. A jeśli czegoś nie wiem, to przecież nie jest wstyd zapytać. Po to się ma doradców.
Cały wywiad z Hanną Wocial przeczytacie w najnowszym papierowym i e-wydaniu (KUP TERAZ) Tygodnika Siedleckiego (nr 35).