Kto miał szczęście, ten zobaczył. I po swojemu przeżył. Wystawa „Odejście w MROK” trwała tylko dwa dni. I to w bardo nietypowym miejscu.
Nie było białych ścian, profesjonalnego oświetlenia, ciszy sprzyjającej skupieniu. Były za to mniej lub bardziej wyremontowane podziemia uczelnianego akademika i Klubu PeHa przy ul. 3 Maja w Siedlcach. Obrazy i instalacje wieszano na ścianach, przytwierdzając je do rur, stawiano na stołach, regałach, krzesłach, nawet na drabinie. Mrok podziemia idealnie oddawał temat wystawy.
-Jestem dumny z moich studentów – nie kryje zadowolenia dr Marcin Sutryk z kierunku Sztuki Plastyczne na siedleckiej uczelni. – To był ich pomysł. Sami wymyśli temat, sami odezwali się do innych artystów.
Gdy informacja „poszła w świat” dołączyli do niej ochoczo amatorzy i profesjonaliści z takich ośrodków jak: Warszawa, Lublin, Włodawa czy Biała Podlaska. Również siedleccy artyści nie pozostali obojętni.
-I to jest wielki plus tej inicjatywy – chwali Marcin Sutryk. – Studenci mieli okazję wystawiać swoje prace obok wykładowców, uznanych artystów, profesjonalistów. Rzadko zdarza się taka okazja.
Tak dobry i duży oddźwięk świadczy tylko o tym, że pomysł się spodobał, przemówił. A w sztuce o to właśnie chodzi. Studenci z koła naukowego EDUART zeszli w przenośni i dosłownie do artystycznego podziemia.
-Można mieć ciarki na plecach – podsumował profesor Tomasz Nowak z siedleckiego uniwersytetu, przechodząc korytarzami podpiwniczenia, pełnymi obrazów i instalacji.
Istotnie, klimat tej dwudniowej wystawy był niesamowity. Każdy miał poczucie ulotności chwili i świadomość, że uczestniczy właśnie w czymś, czego nigdy już nikt nie doświadczy. Artyści różnili się doświadczeniem charakterem prac, wrażliwością, techniką. Przy czym wydawało się, że nie ma żadnego klucza, by dane prace powieszono właśnie obok siebie. Nastroje zmieniały się więc z każdym nowym krokiem. To przechodzenie z klimatu jednych prac w następne wymagało sporej uważności, by nie przegapić niechcący czegoś istotnego, ciekawego i pięknego.
Warto dodać, że te nietypowe przestrzenie (tak niesterylne – zaznacza dr Sutryk) wprowadziły spory luz w jej zwiedzaniu. Nawet stare wygi poczuły buzowanie krwi w żyłach, jak za czasów studenckiej wolności i niefrasobliwości. Młody duch i świetna energia ładowały wszystkim akumulatory. Nie było chyba odbiorcy, który wyszedłby z podziemi bez uśmiechu i lakonicznego podsumowania: ale to świetny pomysł!
Wielkie brawa dla siedleckich studentów i opiekunów wydarzenia (kuratorzy: Klaudia Walerowska – studentka I roku II stopnia Sztuk Plastycznych, dr Marcin Sutryk akademik z Pracowni Sztuki UwS i Jacek Drążkiewicz Kierownik Uczelnianego Ośrodka Kultury).
A my przedstawiamy trochę klimatu z wystawy.
Zdjęcia: Aleksander Skums
A kto to ten w capie. Zapomniał zdjąć czy coś innego?