Do tej pory nie wiadomo co się stało z Joanną – wyszła z domu i już nigdy do niego nie wróciła. Jej rodzina: siostra i rodzice nie ustają w poszukiwaniach. Wczoraj opublikowali na fejsbukowej stronie dotyczącej poszukiwan post o nadziei….
Przypominamy tekst, który opublikowaliśmy 2 lata temu:
Coraz mniejsze szanse
– Tęsknota za nią tak bardzo boli… – mówi Sylwia, siostra zaginionej Joanny Kałabun.
Sześć lat temu Joanna wyszła z domu i nigdy do niego nie wróciła. Jeśli żyje, ma teraz 37 lat. Rodzina czeka na jakąkolwiek wiadomość, co się stało z ich córką i siostrą, ale ma świadomość, że szanse na znalezienie Joanny żywej są nikłe.
Ta historia wstrząsnęła mieszkańcami Siedlec. Joanna dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Policja i rodzina nie zaprzestają poszukiwań. Tyle że po 6 latach można zrobić coraz mniej…
Joanna Kałabun mieszkała w Siedlcach, pracowała w prywatnej firmie. Mężatka od 10 lat, bardzo związana z rodziną i rodzeństwem, świetna pani domu, dbająca o mieszkanie, obowiązkowa pracownica. 13 grudnia 2014 roku ok. godz. 18.00 jej mąż zadzwonił do jej rodziców i powiedział, że Joanna zaginęła. Poproszony o wyjaśnienie, co się stało, poinformował, że około godziny 13 Joanna wyszła z domu, ale do tej pory nie wróciła. Miała pójść po buty do Galerii Siedlce. Telefon zostawiła w domu, podobnie torebkę i portfel. W domu zostały też karta bankomatowa, dowód osobisty, paszport, pieniądze… Rodzina rozpoczęła poszukiwania.
Co się stało?
Dzień przed zaginięciem Joanna była w pracy, potem pojechała z mężem do znajomej. Wtedy po raz ostatni widział ją ktoś inny niż mąż. Według początkowych zeznań męża, 13 grudnia rano razem z Joanną zrobili zakupy w osiedlowym sklepie, a potem żona poszła do galerii. Zdjęcie Joanny natychmiast opublikowano we wszystkich mediach. Pojawiło się również nagranie z monitoringu, na którym miała być Joanna: kobieta w kurtce i czapce przypominających jej rzeczy. – Dziś nie jesteśmy pewni, czy to rzeczywiście była moja siostra – mówiła nam później Sylwia. – Osoba na tym zdjęciu ma opuszczone ramiona, nasuniętą na oczy czapkę, idzie wyraźnie skulona. Moja siostra nigdy nie wychodziła z domu bez torebki. Tymczasem torebka leżała w przedpokoju, a telefon na stole w salonie. Zawsze miała na palcu obrączkę i pierścionek, a gdy je zdejmowała podczas zmywania, odkładała na stole w kuchni. My znaleźliśmy je schowane głęboko w szufladzie.
Rodzina szukała Joanny wszędzie: w galerii, na ulicach, w parku, wokół garaży na osiedlu, sprawdzając, czy ze środka ktoś nie woła pomocy. W ciągu kilku dni Siedlce przeczesywało 200 osób ze wspólnoty religijnej Joanny. Nigdzie nie było po niej śladu. Nie od razu, ale sprowadzono nurków, którzy badali dno Liwca i siedleckich stawów. Używano sonaru do
szukania ciała, a dron penetrował teren z powietrza. Przywieziono 4 psy, wyszkolone do poszukiwania zwłok. Sprawdzano studzienki kanalizacyjne. Rzeczywiście, mąż Joanny po pewnym czasie stwierdził, że żona nie poszła do galerii po wspólnych zakupach, tylko po dwugodzinnym wspólnym spacerze w parku. Sylwia pamięta, że to był zimny, deszczowy dzień. Nie zachęcał do spacerów. Zakupy zostały.
Policjanci sprawdzali wszystkie ślady, każdą informację, oglądali nawet monitoringi z lotnisk, na których miała być widziana. Niestety, nic to nie dało. Po pewnym czasie policjanci zwrócili uwagę na jeszcze jedną rzecz: w piątek wieczorem małżeństwo pojechało z mężem do znajomej po kapustę na gołąbki. Joanna znana była z pedantyczności i z tego, że zaplanowaną pracę wykonywała od razu, a tego wieczoru planowała gotowanie. Tymczasem kapusta i mięso zostały w lodówce.
– To nie pasowało do jej portretu psychologicznego – mówi policjant pracujący przy sprawie.
Siostra Joanny prowadzi na Facebooku profil „Zaginęła Joanna z Siedlec”. Co kilka miesięcy przypomina o siostrze.
– Wiele osób cały czas odwiedza profil. Ludzie podsyłają zdjęcia osób podobnych do Joanny, ostatnio pracownicy banku w jednym z miasteczek na Islandii. Mnie wystarczy jeden rzut oka, żeby wiedzieć, że to nie Joasia. Jestem jednak wdzięczna za to, że ludzie o niej pamiętają. Wierzymy, że w końcu dowiemy się, co się stało z Asią sześć lat temu.
Mąż Joanny po czterech latach złożył pozew o rozwód z orzeczeniem o winie Joanny. Sąd ustanowił kuratora, który występował w imieniu Joanny. – Sąd orzekł rozwód, ale z winy męża Joanny – mówi Sylwia. – Nie ma dnia, żebyśmy o niej nie myśleli.
Odczuwamy brak jej towarzystwa przy okazji rodzinnych spotkań. Brakuje nam jej ciepła, którym obdarowywała, rozmów, przeżywania wspólnych chwil. Żałujemy, że nie poznała najmłodszej bratanicy, która urodziła się trzy lata temu. Na wiosnę, kiedy wszystko budzi się do życia, przypominamy sobie, jak uwielbiała pracować w ogrodzie, pomagając rodzicom. Czas zatrzymał się dla nas sześć lat temu. Joanna jest zaginiona, a nie uznana za zmarłą. Ale nadziei na to, że znajdzie się żywa, jest coraz mniej.
Rodzice bardzo przeżyli jej zaginięcie. – Doświadczają ogromnej straty i emocji podobnych do tych, które przeżywają osoby w żałobie, jak po śmierci dziecka.
Sprawą Joanny cały czas zajmują się siedleccy policjanci.
– Po 5 latach powinniśmy odłożyć sprawę do archiwum, jednak nie odkładamy. Nie daje nam ona spokoju. Co jakiś czas otwieramy teczkę, czytamy akta na nowo, mając nadzieję, że natrafimy na jakąś informację, której wcześniej nie widzieliśmy.
W 2020 roku w Siedlcach i powiecie zaginęło 68 osób. Wszystkie się odnalazły.
Justyna Janusz
czerwony
Rudy Tomaszu oddaj Joanne.
MMoorrddeerrccyy
Tak
Módlcie się i nie poddawać w życiu. Mnie Bóg dużo pomogl wyciągnął z z depresji. Nerwicy. Czytajcie Biblie. Wszystko o co prosicie będzie wam dane.
fakt pozostawienia wszystkiego w mieszkaniu
wskazuje na to, że Joanna chciała wyjść ze wspólnoty wyznawców Jehowy, a żeby uczynić to skutecznie trzeba spalić za sobą wszystkie mosty. Rodzina i tak by się jej wyrzekła.
Jak działa ta wspólnota pokazało własnie zniknięcie Joanny, które wykorzystane zostało do chodzenia po domach i mieszkaniach niby w celu pokazywania zdjęć zaginionej i szukania informacji o niej, a tak naprawdę wykorzystano ten fakt do agitacji i namawiania ludzi do wstąpienia w ich szeregi. Już po chwili rozmowy przechodzili na swoje zwykle tematy i jak zwykle ciężko było się ich z mieszkania pozbyć.
Rola męża w tej sprawie jest trochę niezrozumiała – dlaczego kłamał?
Ale od początku uważałam, że Joanna dobrowolnie odeszła i nigdy nie dowiemy się co tak naprawdę się stało.
coś tu nie tak
w piątek wieczorem małżeństwo pojechało z mężem do znajomej po kapustę na gołąbki
Hmmmm
Hmmm….w jakiej wspólnocie religijnej była? Może to jakaś sekta….
8 + 31 = 39
nie 37
W lesie
Nie ma ciała nie ma dowodów.Zrobił to niemal doskonale.Jednak nie ma zbrodni doskonałej…Jak głęboko zakopał w lesie to po tylu latach tylko przypadek może sprawić aby natrafiono na resztki zwłok.Chyba,że rozpuścił w kwasie.Ale mało prawdopodobne.Za mało miał czasu.
…
Niech się do Google w Dublinie zwrócą o dane lokalizacyjne męża z piątku na sobotę, o ile miał smartfona z Androidem.
No-naucz się czytać ze zrozumieniem to łatwiej
Będziesz mógł opanować również matematykę.
Opieszałość
Wiecie jeżeli to była przemyślana zbrodnia i mąż maczał w tym palce to raczej przygotował się do przestępstwa. Wiedział, żeby zostawić jej telefon w domu, że łapie sygnał. Zostawił jej biżuterię w mieszkaniu by później chcieć ją sprzedać. Jeżeli ktoś minimalnie zainteresuje się zabójstwami wie, że żeby dokonać w tych czasach zbrodni idealnej wystarczy zostawić swój telefon w domu. Błagam kto w mrozy chodzi dwie godziny po parku. Jeszcze nikt ich tam nie widział. Żadnych świadków. Idealny czas na pozbycie się zwłok. Zabójca często odwiedza miejsce zakopania zwłok. Są metody, które mogłyby sprowokować go do jeżdżenia w to miejsce. Dla mnie policja zrobiła bardzo mało, nie wiem może nie mieli odpowiedniej wiedzy. Uważam, że za kilka lat jego obecna żona może coś powiedzieć na ten temat.
Oby się odnalazła
Oby się odnalazła
fakt pozostawienia wszystkiego w mieszkaniu
Widzę,że wiedzę o wyznawcach Jehowy czerpałeś z “Kronik Zabobonu””. Oni nie potrzebują żadnych pretekstów. Po prostu chodzą i głoszą słowo Boga. Jak to określają. A dorabianie takich teorii do ludzkiej tragedii jest grubym nietaktem.”
Można odejść z tego wyznania
Przestańcie pisać zabobony, albo jakieś stare podejścia do tej wiary. Można odejść. I wiele osób stale odchodzi. Nie ma to nic do rzeczy i tematu jej zaginięcia. Wszystko to o mężu, jego zeznaniach, działaniach policji jest jakieś potwornie ciężkie dla przeciętnego kowalskiego w odbiorze!
@ dziwne to
co ty piszesz, ze można odejść od jehowych.
Poczytaj z czym po odejściu borykają się takie osoby.
Zastanawia mnie…
…ten rozwód.
Rozwod
Czy wiadomo co bylo podstawą do rozwodu z orzeczeniem o winie? Czemu nie był to zwykły rozwód bez orzeczenia? Dziwi mnie głównie to że mąż chciał orzeczenia winy zaginionej żony a sąd orzekł jego winę, czyli coś się jednak musiało wydarzyć co miało wpływ na taką decyzje
.W Siedlcach nic się nie dzieje, że nawet policja nie sprawdziła, nie pomyślała czy to zwykle zaginięcie.
Smutne…
Bardzo zastanawiają mnie rzeczy Joanny pozostawione w domu…jeśli słucha się modnych obecnie podcastów kryminalnych i ma się ich przesłuchanych setki, to tak pozostawiona w domu torebka i komórka tajemniczo zaginionej kobiety ( i ta zawsze noszona obrączka na palcu ostatecznie odnaleziona w szufladzie ) ,skłania do myślenia, że mąż miał w tym zaginięciu udział niestety…tak podpowiadają przesłuchane tragiczne historie, ten schemat działań wcale nie jest odosobniony, a nawet częsty .Często myślę o Joannie i wspaniale byłoby usłyszeć że powróciła do rodziny cała i zdrowa!! Bardzo współczuję rodzinie która od lat przeżywa koszmar
A może sama odeszła
. Z tego co pamiętam 8 lat temu poszła też plotka o sprzedazy narządów…. Ludzie bali się chodzić do galerii, chodzili gromadami najbardziej wieczorem. Wtedy też zaginęły jakieś inne osoby jeszcze….
Zaginięcie tej pani jest bardzo dziwne.. Może żyje lub nie.
Dużo do zastaniwienia daje to : szczesluwa mężatką ze stażem 10 lat, widocznie nie była skoro wstąpiła do sekty. Może były kłótnie między małżonkami i poszukała innego domu- sekta….
Moim zdanuem sama odeszła. W sekcie obiecano jej złote góry, może i nafaszerowali czymś, bo zdrowa myślącą i szczęśliwa osoba w małżeństwie nie wychodzi z domu od tak o sobie bez: dokumentów, torebki, kart, telefonu tym bardziej nie ukrywa obrączki głęboko w szufladzie.
Widocznie zapragnęła innego życia i chciała zacząć wszystko od nowa nie zdawając sobie sprawy co mogą czuć bliskie osoby tym bardziej mąż.
Mąż dostał rozwód ale wina po jego stronie była . Ciekawe dlaczego? Przecież udane małżeństwo! – pewnie było tylko fikcją.
Cisnąć męża
Dziwne że mąż nie ma zbyt wiele do powiedzenia…
Mąż złożył pozew o rozwód z winny żony …,