– Jest taka fajna dziewczyna – Maja Burgs, zapaśniczka. Niedawno zdobyła złoty medal mistrzostw Polski. Ma świetnych, zaangażowanych rodziców. Napiszcie coś o niej, bo warto młodych i zdolnych ludzi promować! – zachęcał nas czytelnik „Tygodnika Siedleckiego”.
No to napisaliśmy! Choć najpierw trzeba było do tego pomysłu przekonać rodziców Mai. Do nich należała decyzja, gdyż dziewczyna ma niespełna 14 lat.
– Obawiamy się trochę „sodówki” – mówiła otwarcie mama zapaśniczki, Małgorzata. – Musimy to jeszcze przegadać z trenerami.
Trenerzy WLKS Nowe Iganie – klubu, w którym trenuje nastolatka, nie mieli nic przeciwko. Zdają sobie sprawę, że w mało medialnej niestety dyscyplinie, jaką są zapasy, każda forma promocji jest cenna. Poza tym Maja wciąż jest dopiero na początku swojej sportowej drogi. Gdyby nawet miała zrezygnować z zapasów (choć ma na tym punkcie tak wielką zajawkę, że nic na to nie wskazuje), to zawsze zostanie wycinek z gazety jako pamiątka fantastycznej sportowej przygody z lat wczesnej młodości. Ostatecznie cała trójka: Maja, jej mama Małgosia i tata Bartek stawili się w redakcji na rozmowę.
Zawody jak zawody
– Maju, wywalczyłaś tytuł mistrzyni Polski młodziczek, w kat. do 70 kg. Oznacza to, że w całym kraju nie ma lepszej od ciebie zawodniczki w tej kategorii wiekowej i wagowej. Jak się z tym czujesz? – spytałem, żeby przełamać pierwsze lody.
– Zawody jak zawody – odpowiedziała nastolatka, zbijając mnie z tropu.
– Naprawdę nie robiło na tobie wrażenia, że walczysz na najważniejszej imprezie w roku? – drążyłem temat.
– Chciałam wygrać i trochę się denerwowałam, ale starałam się o tym nie myśleć. Jak myśli się, że można przegrać, to nie pomaga. Lepiej skupić się tylko na walce. I wcale nie było jakoś dużo trudniej niż na innych turniejach – opowiadała Maja.
– A rodzice śledzili poczynania córki? Były duże nerwy? – spytałem przysłuchujących się rozmowie Małgosię i Bartka.
– My tam byliśmy! Wszędzie za Mają jeździmy. Jak trzeba, to nawet pod czeską granicę! Jesteśmy jej zapleczem technicznym. Na palcach jednej ręki można policzyć zawody, na których nas nie było – stwierdził z uśmiechem tata sportsmenki.
– Oglądanie walk Mai to dla nas potworny stres. Denerwujemy się ze sto razy mocniej od niej, ale nie wyobrażamy sobie, żeby nie było nas obok. Maja nawet jak czuje stres, to jej nie parliżuje, lecz napędza. Są zawodnicy, którzy bardzo dużo potrafią i pokazują to na treningach, ale spalają się podczas walk. Ich najbardziej szkoda – dodała mama nastolatki.
– Dobrze, że rodzice jeżdżą ze mną. Z nimi idzie mi lepiej – stwierdziła zapaśniczka.
Wszystko sama
Zapasy, delikatnie mówiąc, nie są sportem pierwszego wyboru, jeśli chodzi o dziewczynki. Dlaczego więc na nie padło?
– Próbowałam wcześniej koszykówki i rugby, ale nie umiałam odnaleźć się w sportach zespołowych. Wolę wszystko robić sama. Nawet jak coś nie wyjdzie, to przynajmniej wiem, że to nie przez kogoś – mówiła Maja.
Zapasy były pomysłem jej taty.
– Chciałem, żeby córka nabrała pewności siebie, umiała sobie radzić w każdej sytuacji. Załapanie kilku chwytów jeszcze nikomu nie zaszkodziło – stwierdził Bartek, jednocześnie podkreślając, że z zapasami sam nie miał wcześniej nic wspólnego: – Nawet nie znaliśmy zasad. Trzeba było kilku walk Mai, żeby załapać, za co konkretnie dostaje się punkty. To fantastyczny sport. Moim zdaniem niedoceniany, a przecież ma długą i szlachetną historię.
– Początkowo miałam wiele obaw. Bałam się, że córka może zrobić sobie krzywdę. Teraz jestem jej największą fanką i chciałabym, żeby ta zapaśnicza przygoda trwała jak najdłużej. Zapasy wzmacniają ciało i ducha. Widzę w Mai same zmiany na lepsze – dodała Małgorzata.
Smak wygranej
A co w zapasach podoba się Mai?
– Smak wygranej. Uwielbiam to uczucie! Im lepiej mi idzie, tym mam ochotę na więcej – mówiła nastolatka.
Pod wrażeniem talentu Mai jest jej trener Krystian Misztal.
– Nie jest mięciutka, cechuje ją waleczność i zawziętość. Nie oddaje pola przeciwniczkom. Walczy w wysokiej wadze i na tle rywalek wyróżnia się szybkością i sprawnością. Ma szansę coś w tym sporcie zwojować – opowiadał szkoleniowiec WLKS.
– Maja jest jak anakonda. Jak złapie, to już nie puści! – stwierdziła mama zapaśniczki.
Maja wiąże swoją przyszłość z zapasami i marzą się jej medale dużych imprez. Rodzice starają się ją motywować, ale nie wywierają presji.
– Myślę, że taka jest rola rodziców – motywować i wspierać. Oczywiście nic na siłę, bo sport w tym wieku musi być przede wszystkim dobrą zabawą. Póki co Maja i my bawimy się fantastycznie! – mówił tata Bartek.
Rodzinie Burgs życzymy powodzenia w dalszej sportowej drodze!
Paweł Świerczewski
Brawo Maja. Powodzenia