Za nami 65. Siedleckie Zaduszki Jazzowe. Było onirycznie, z filmowym rozmachem i elektrycznie, ale z ukłonem dla polskiej klasyki.
9 listopada w sali widowiskowej „Podlasie” siedleckiego MOK-u swoją najnowszą odsłonę miała największa i najstarsza impreza jazzowa w naszym regionie. Organizatorzy, jak co roku, zaprosili legendy polskiej sceny muzyki synkopowanej oraz najciekawsze zespoły młodego pokolenia.
Na pierwszy ogień poszło Kasia Pietrzko Trio, prezentując materiał ze swojej trzeciej płyty „Fragile Ego”. Było – jak zapowiadał tytuł – i delikatnie, i z naciskiem na to, co wewnętrzne, intymne. Liderka grupy, pianistka Kasia Pietrzko, której towarzyszyli Andrzej Święs (kontrabas) i Piotr Budniak (perkusja), zaprezentowała jazz silnie odbijający ku muzyce nowoczesnej, gdzie bardziej od chwytliwej melodii liczy się nastrój. Tak było choćby w onirycznej „Wdowie” czy zamykającym koncert „Foggy dreams”, który kompozytorka napisała podczas pandemii, dając upust nadziei na to, że marzenia się spełniają.
Niekwestionowaną gwiazdą tegorocznych Zaduszek był natomiast saksofonista Grzech Piotrowski. Razem ze swoim oktetem (kwartet jazzowy i kwartet smyczkowy) zaprezentował głównie program z najnowszej płyty zatytułowanej „Six Seasons”. Siedleccy słuchacze mogli się przekonać, że to jazz z rozmachem, chwytliwymi melodiami przywodzący na myśl muzykę filmową, a Piotrowski jest kompozytorem od wyjątkowej muzycznej erudycji. W kompozycjach takich jak „Forrest song” czy „Wiosna” brzmiały bowiem silne inspiracje polskim folklorem, a w „Serum” z płyty zapowiadanej na przyszły rok – nawiązania do kultury arabskiej. Lider grupy jest też świetnym showmanem, bo wciągnął słuchaczy do wspólnego klaskania, a nawet… śpiewania.
Tegoroczne Zaduszki zamknął występ projektu „Tribute to polski jazz”. To kilkunastu młodych muzyków pod wodzą perkusisty Tomasza Mądzielewskiego, którzy zaprezentowali kompozycje polskiego jazzu elektrycznego lat 70. i 80. w nowoczesnych aranżacjach. Komu serce bije mocniej do twórczości Wojciecha Karolaka, Zbigniewa Namysłowskiego czy Jarosława Śmietany, na pewno został usatysfakcjonowany. Pięknym dodatkiem do panów była zaś Daria Kobieracka, która zaprezentowała m.in. wokalizę w „Kujaviak Goes Funky” z repertuaru Zbigniew Namysłowski Quintet.
A nasze dwa siedleckie złota- wójt prezydent i vice Robert spadochroniarz to gdzie są?
Ogłaszam zadyszki za nie otwarte i nie obecność szczególnie tych dwóch siedleckich dygnitarzy nie dodaje splendoru tak zacnemu i znanemu na całym świecie wydarzeniu muzycznemu.