REKLAMA
3.8 C
Siedlce
Reklama

W Mordorze płacą więcej

Radni KO niepokoją się o koszty zatrudnienia w starostwie wielu nowych pracowników. Starosta Remigiusz Górniak odpowiada: – Nie może być tak, że osoby wydające ważne decyzje administracyjne zarabiają niewiele więcej niż kasjer w Biedronce.

Od maja do października w mińskim starostwie zawarto aż 35 nowych umów o pracę. Podczas niedawnej sesji rady powiatu radny Leszek Celej dociekał, jaki jest całkowity koszt zmian i czy zostały wprowadzone podwyżki dla pracowników. A jeśli tak, to jakie stanowiska objęły i w jakiej wysokości? Nie dało się też uniknąć pytania, skąd starostwo weźmie na to pieniądze.

Pracownicy uciekają do Warszawy

W rozmowie z „TS” Remigiusz Górniak tłumaczy, że 35 nowych umów o pracę to minimum potrzebne do tego, aby starostwo zaczęło wreszcie normalnie działać. Bo gdy obejmował stanowisko tuż po wyborach, urząd nie był w stanie skutecznie i efektywnie funkcjonować. Wskutek drakońskiej polityki płacowej wielu cennych pracowników uciekło ze starostwa i znalazło pracę np. w urzędach dzielnic Warszawy. Nikt nie próbował nawet z nimi rozmawiać o podwyżkach czy perspektywach rozwoju. – To młode, inteligentne i doświadczone osoby, które wyjechały stąd z braku perspektyw, bo nie widziały w starostwie swojego docelowego miejsca pracy. W pierwszych miesiącach wiele z nich udało mi się namówić do powrotu – mówi starosta. Jak twierdzi, w maju obsada wydziału architektury stanowiła około 30% optymalnego zasobu, w wydziale komunikacji – około 60%, a w wielu innych wcale nie było lepiej. Nikt nie kontrolował, czy istniejący zasób kadrowy jest w stanie efektywnie działać, i nie zadawał sobie pytania, czy pracownicy są przez to przeciążeni, więc sprawy załatwia się bardzo długo.

Teraz to się zmieni. – Trudno w to uwierzyć, ale powiat graniczący z Warszawą 20 lat od wejścia do UE nie miał nawet stanowiska ds. pozyskiwania środków z UE! – zauważa starosta. – Zmieniamy to. Jest powołany nowy wydział i specjaliści którzy już napisali wiele wniosków o dotacje unijne.

Byle jaka gmina pod Siedlcami

Jak mówił na sesji starosta Remigiusz Górniak, doskonale zdaje on sobie sprawę, że mieszkańcy niechętnie patrzą na to, jak urzędnicy przyznają sobie podwyżki. – Ale, na litość boską, nie może być tak, że osoby wydające ważne decyzje administracyjne zarabiają niewiele więcej niż kasjer w „Biedronce”. Do tej pory urzędnicy decydujący o milionowych inwestycjach mieli przelewy na konto na poziomie 4 tys. zł. Tacy pracownicy są niezmotywowani, a przez to to ich potencjał nie jest do końca wykorzystany – argumentował. – Rozumiem konieczność oszczędności, ale jak zachęcić do pracy w starostwie doświadczonych fachowców, jeśli płaci się im tak marne pieniądze?

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i e-wydaniu (KUP TERAZ) “Tygodnika Siedleckiego” nr 47

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zwłoki 14-latka z Siedlec w pensjonacie w górach. Czy to ojciec zabił syna?

To przedsiębiorca z Siedlec miał zamordować swojego 14-letniego syna...

Niebezpieczne zdarzenie drogowe z jeleniem w gminie Ceranów

28 listopada około godz. 6.30 na drodze krajowej 63 na wysokości...

Zderzenie w Broszkowie. Droga nieprzejezdna (aktualizacja)

Na DK2 w Broszkowie zderzyły się dwa samochody osobowe. Kierujący...

Dachowanie w Pruszynie (aktualizacja)

W Pruszynie doszło do zderzenia samochodów osobowych.

12-letnia dziewczynka odnaleziona

Dziewczynka dzięki napływającym informacjom została szybko odnaleziona. Zaginiona 12-latka odnaleziona...

Sędzia Krzysztof Jakubik walczy o dobre imię

Po wstrząsającej informacji o siedleckim sędzi ekstraklasy, posądzanym o...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje