-Nie możemy przekazywać Bożej prawdy w sposób słaby – mówi ks. Marek Weresa
Ksiądz Marek Weresa, kapłan pochodzący z diecezji siedleckiej, od kilku miesięcy realizuje swoją posługę duszpasterską w polskiej sekcji mediów watykańskich, która obejmuje Radio Watykańskie, portal Vatican News i gazetę L’Osservatore Romano. Nie trafił tam przypadkowo. Od początku jego droga kapłańska wiąże się z dziennikarstwem. Ukończył studia licencjackie z dziennikarstwa i komunikacji społecznej, a następnie doktoranckie z teologii środków społecznego przekazu. Przez ostatnie lata pracował w mediach katolickich, pełnił także funkcję dyrektora Biura Prasowego Diecezji Siedleckiej.
-Jak wygląda księdza praca i codzienne życie w Watykanie?
– Zarówno radio, portal jak i gazeta należą do Dykasterii (od. red. urząd administracyjny kościoła katolickiego) do spraw komunikacji. To jedna z największych, jakie funkcjonują w Watykanie. Pracuje w niej około dwustu pięćdziesięciu osób w ponad pięćdziesięciu sekcjach językowych. Wchodzę do budynku i czuję się jak w Wieży Babel. Polska sekcja mieści się na trzecim piętrze, a obok nas są między innymi sekcje z takich krajów jak: Chiny, Rumunia, Ukraina, Albania, Wietnam, Skandynawia.. A to tylko jedno piętro. Można powiedzieć, cały świat w jednym miejscu. Mam świadomość niesamowitej historii i marki Radia Watykańskiego, które założył sam wynalazca radia Guglielmo Marconi. Poza tym pracuję w centrum Wiecznego Miasta i w centrum Kościoła, więc nieustannie jestem pod wrażeniem tego miejsca.
– Czy praca dziennikarza w Watykanie znacznie różni się od pracy dziennikarza w diecezji siedleckiej?
– Przede wszystkim jest tu niesamowita intensywność. Kiedy zaczynałem pracę w połowie sierpnia, papież na początku września wyruszył w najdłuższą podróż apostolską do Azji i Oceanii. To wspaniałe doświadczenie, móc relacjonować takie wydarzenie, będąc na miejscu, ale z drugiej strony wiązało się to ze wstawaniem o pierwszej w nocy i wielogodzinną posługą. Później był synod, a teraz Rok Jubileuszowy, czyli tak naprawdę cały czas coś się dzieje. A jeszcze w ostatnich dniach stan zdrowia Franciszka na tyle się pogorszył, że trafił do szpitala. Mimo tej intensywności i zmęczenia, mam poczucie radości, bo jestem w wyjątkowym miejscu i robię to, co lubię. Wszystko więc bilansuje się pozytywnie.
– Jak wygląda księdza dzień w Watykanie?
– Najpierw modlitwa, a później kawa… dużo kawy. I redakcyjna praca. Jeśli jestem pierwszym wydawcą, tworzę pierwsze publikacje, informacje, depesze, wysyłam je do polskich mediów, umieszczam w mediach społecznościowych, biorę udział w zebraniu wszystkich sekcji, czyli wykonuję normalną pracę dziennikarską. Czasami kończy się ona po 7-8 godzinach, a czasami jest jakieś wydarzenie, które wymaga dłuższego pozostania. To też praca pełna niespodzianek. Zdarzyło się, że papież Franciszek, po modlitwie Anioł Pański nagle wyjął kartkę – o której nikt wcześniej nie wiedział – i odczytał z niej listę 21 nowych kardynałów. Media nie były o tym uprzedzone, a to niezwykle ważna informacja, która staje się newsem dnia. Albo podczas czytania rozważań na Anioł Pański, papieżowi nagle zwieje jedną kartkę i wtedy cała depesza jest do stworzenia na nowo… Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
– Tęskni ksiądz za Polską?
-Bardzo. Rzym jest piękny, Włochy są piękne, ale tęsknota jest cały czas, za rodziną, znajomymi, za pracą w naszej diecezji. Przylatuję do Polski dość często, co kilka tygodni. Cały czas pracuję dla biura prasowego diecezji siedleckiej. Poza tym mam wykłady w Wyższym Seminarium Duchownym z edukacji medialnej, na które zawsze przyjeżdżam, bo jestem wielkim przeciwnikiem uczenia online.
– Co księdza zaskoczyło lub sprawiło największą trudność w codziennej pracy?
-Zdecydowanie największą trudnością jest język. Wszystkie audiencje papieskie, przemówienia, msze św. są w języku włoskim. Trzeba go bardzo dobrze znać, by odczytać głębie stwierdzeń teologicznych wypowiedzianych przez papieża Franciszka. Zaskoczyła mnie natomiast specyfika tworzonych materiałów dziennikarskich w zależności od narodowości. Praca dziennikarza jest podobna na całym świecie, ale pewne cechy narodowe, temperament, kultura, sposób wyrażania sprawia, że ten sam temat brzmi zupełnie inaczej w wykonaniu sekcji francuskiej, inaczej w angielskiej, a jeszcze inaczej we włoskiej. Na przykład Włosi piszą bardzo poetycko, opisowo. Taki styl „na naszym podwórku” by się nie przyjął.
-Dzisiaj przekaz ma poruszać, wywołać reakcje, komentarze, spowodować klikalność. Na co Kościół stawia w tej współczesnej komunikacji? Czy idzie za trendami ogólnoświatowymi, czy ma jakieś swoje wewnętrzne wytyczne?
-Nie ma odgórnych wytycznych. Potrzebne są mądre, zaplanowane działania, które będą służyć temu, z czym do człowieka chcemy dotrzeć. I tutaj będziemy się różnić od mediów pojmowanych ogólnie, w których dzisiaj panuje zasada, że zła wiadomość to dobra wiadomość. Świat bazuje na negatywnych informacjach. One generują największe zasięgi i popularność. Kościół jest nastawiony na Dobrą Nowinę. My mamy ukazać prawdę i dać nadzieję, nie możemy więc podążać tylko za klikalnością. Z drugiej strony jeśli mamy pokazać to, co najpiękniejsze, to musimy to robić w sposób dobrze przygotowany, na miarę współczesnego odbiorcy.
– Dlatego organizuje ksiądz szkolenia medialne dla ludzi związanych z komunikacją w Kościele?
– Tak. Robimy szkolenia pod nazwą „Ku lepszej komunikacji Kościoła”, by wiedzieć, jak stworzyć atrakcyjny przekaz. Bo tak, jak nie lubimy kiczu w Kościele, tak nie możemy dopuścić do kiczu w komunikacji. Odbiorcę będzie odpychać niewłaściwie zrobiona relacja, słabe video, zła jakość dźwięku, kiczowata grafika. Nie możemy przekazywać Bożej prawdy w sposób słaby. Do tej pory odbyły się trzy takie spotkania. Pierwsze dotyczyło Facebooka w komunikacji parafii, tworzenia grafik i prostych komunikatów prasowych. Na drugim szkoleniu we wrześniu ubiegłego roku poruszyliśmy temat praw autorskich i robienia zdjęć, także w wymiarze liturgicznym. Połączyliśmy to z analizą ilościową i jakościową parafialnych mediów społecznościowych. Trzecie szkolenie przeprowadzone dwa tygodnie temu w ramach Jubileuszowej Pielgrzymki Ludzi Mediów związane było z tworzeniem krótkich form video, czyli rolek. Kolejne spotkanie medialne jest przewidziane w przyszłym roku na przełomie stycznia i lutego. Temat pewnie podpowie nam życie.
-Kto jest zaproszony na takie szkolenie?
-Szkolenie jest skierowane do ludzi związanych z pracą redakcyjną zawodowo, ale też do osób świeckich, amatorów, którzy posługują w parafiach przy tworzeniu stron internetowych czy obsłudze mediów społecznościowych .Chcemy dać im konkretne narzędzia, wiedzę i umiejętności zupełnie za darmo, by mogli lepiej działać na rzecz swoich wspólnot. Spotkanie jest otwarte, nie ma limitów. Jest dla kogoś kto już funkcjonuje w tym świecie, ale i dla tych, którzy chcą przygodę medialną dopiero rozpocząć.
-Czy duszpasterze są dzisiaj przygotowani na tworzenie ewangelicznego przekazu za pomocą nowoczesnych narzędzi?
-Powiedzmy sobie wprost, że kapłani na poziomie parafii nie muszą umieć wszystkiego robić. Mają oni swoje duszpasterskie zadania i głównie im powinni poświęcać czas. Dużą rolę mogą tu odegrać świeccy. Szczególnie młodzi parafianie, którym dużo łatwiej odnaleźć się w cyfrowym świecie, o czym mówił papież Benedykt XVI. Profili fejsbukowych w naszej diecezji jest ponad dziewięćdziesiąt. Z regularnością publikacji jest różnie. Niektóre są zupełnie nieaktywne lub rzadko aktualizowane, ale jest też sporo wspólnot, parafii, gdzie to jest bardzo regularna, ciekawa komunikacji.
-Dzięki internetowi Ewangelia może docierać do każdego środowiska, czy miejsca na świecie. Nawet tam, gdzie kapłan nigdy nie zostałby wpuszczony albo, gdzie nie ma dostępu. To wielka szansa dla Kościoła…
-To, co dociera do ludzi na pomocą internetu zaczyna mieć swoje przełożenie na rzeczywistość. Znam wiele takich przypadków, że ktoś pod wpływem wpisu kolegi w mediach społecznościowych, czy słowa usłyszanego podczas Mszy św. online poczuł w sercu tęsknotę do Boga i zapragnął po wielu latach przystąpić do sakramentu pokuty. Czasem wpis osoby świeckiej szybciej trafi do konkretnego człowieka niż wpis osoby duchownej. Inny jest odbiór takiego przekazu. Niestety dziś wizerunek kapłana, czy w ogóle Kościoła jest problemem i przechodzi kryzys, na który składa się wiele czynników. Dlatego tak ważne jest świadczenie o wierze ludzi świeckich.
-Przeżywamy Rok Jubileuszowy pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Wydaje się, że jest to idealny czas dla Kościoła, bo oprócz mediów katolickich informacje o wydarzeniach związanych z Jubileuszem pojawiają się też w mediach świeckich. I tu otwierają się nowe możliwości, tworzy się większa przestrzeń do mówienia o Kościele. Jak ten czas dobrze wykorzystać? Jak sprawić, by wśród miliona obrazków pokazać twarz Chrystusa i zatrzymać na Nim wzrok odbiorcy?
-Papież Franciszek daje tutaj konkretną wskazówkę. Mówi, by w przekazach medialnych dawać ludziom nadzieję, szczególnie kiedy po ludzku pewne wydarzenia wydają się beznadziejne lub po prostu budzą niepokój. Chociażby obawa przed wojną, czy nowymi układami sił politycznych po wygranej Donalda Trumpa. Sytuacja na świecie, czy nawet te ostatnie niebezpieczne wydarzenia w Siedlcach sprawiają, że żyjemy w lęku. Tutaj media zamiast potęgować niepokoje powinny dawać pocieszenie, dobre słowo, nadzieję, którą jest Chrystus. To zupełnie zmienia sposób przeżywania tych wszystkich trudnych sytuacji i kierunkuje nas na życie. Pielgrzymki jubileuszowe organizowane w tym roku w Rzymie są skierowane do różnych grup zawodowych i społecznych po to, by pokazać, że nadzieja potrzebna jest wszędzie i we wszystkich środowiskach. Przejście przez Drzwi Święte ma być nie tylko symboliczne, ma pojednać nas z Chrystusem, przybliżyć do Niego i sprawić, że właśnie w Kościele na nowo będziemy chcieli odnaleźć nadzieję.
-Czego księdzu życzyć w tej ważnej i niełatwej drodze dziennikarskiej?
-Żeby doba miała więcej godzin (śmiech). A tak na poważnie, żeby zawsze przekazywać prawdę, docierać do niej i nie bać się jej pokazywać światu. Nie podążajmy za lajkami, nie ulegajmy klikalności i temu, co się sprzedaje. Trzymajmy się prawdy bez pokusy jej rozcieńczania.
Rozmawiała Edyta Zdunek