Niewiele brakowało do tragedii. Na szczęście Radosław Chwedoruk – listonosz z Łosic, zjawił się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu.
Listonosz miał do dostarczenia przesyłkę mieszkańcowi wsi Stare Biernaty, którego dom znajduje się kilkaset metrów dalej od głównej części wsi. Po wejściu na podwórko posesji zastał przerażający widok.
– Ten pan leżał tam, miał rękę owiniętą zakrwawioną bluzką, był półprzytomny. Obok niego leżał skuter, a wokół było pełno śladów krwi – wspomina dramatyczne chwile pan Radek.
Listonosz natychmiast wezwał karetkę i uciskał przedramię mężczyzny, żeby spowolnić obfite krwawienie. Starał się też nie dopuścić do utraty przez niego przytomności. Na szczęście, sprawa miała szczęśliwy finał. Karetka dojechała na czas i życie mężczyzny udało się uratować.
– Jak się okazało, do fatalnego wypadku doszło w garażu. Gospodarz przecinał coś szlifierką, gdy ta ześlizgnęła się i w ułamku sekundy przecięła żyły w przedramieniu od nadgarstka prawie do łokcia. Ranny próbował sam zadzwonić po pomoc, ale nie udało się. Ból był potworny, obficie krwawił i słabł z każdą sekundą. Ostatkiem sił próbował wyjechać z podwórka na skuterze, by wezwać na pomoc sąsiadów z oddalonych o kilkaset metrów domów. Niestety, razem z maszyną runął na ziemię – relacjonuje przebieg zdarzenia Poczta Polska.
Mieszkaniec Starych Biernat może mówić o dużym szczęściu. Okazuje się, że w dniu feralnego wypadku pan Radek miał przebywać na urlopie. Zmienił jednak plany i pojawił się w pracy. Co czuje, wiedząc że uratował czyjeś życie?
– Wielką radość i satysfakcję. Bardzo się cieszę – mówi skromny listonosz.
(za Poczta Polska)
Kluczowe pytanie… Czy wszyscy byli trzeźwi?