Pisowcy nie mogą przeboleć, że Tusk nie utonął w powodzi. Nie dosłownie (choć, kto wie?), ale politycznie. Od początku był na miejscu, media transmitowały posiedzenia sztabu kryzysowego, pomoc przychodziła szybko, pieniądze na odbudowę zapewniono. Masakra jakaś.
Tymczasem na fali żywiołu bryluje coraz więcej pisowskich pogodynków. Z minami: uwaga, odgarniam loka i będę mówił – prognozują bliżej niesprecyzowany kataklizm, w którym oczywiście Tusk doprowadzi do zagłady. Zagłady czego? A wszystkiego.
Pierwszy garnitur pisowskich pogodynków kompletnie nie wyczuł nurtu rzeki i wiatru dziejów. Oto, gdy już zagrażała pierwszym miejscowościom, pisowcy zrobili sobie polityczną demonstrację nie na temat, pokazując się w lakierkach i garniturach, szczerząc radośnie zęby do kamer. Ale z pisowcami tak już jest. Myślą o sobie, a nie o innych.
A Tusk w tym czasie był z ludźmi i dla ludzi. Godzina po godzinie, minuta po minucie. Co gorsza, kryzysowy sztab, którego posiedzenia relacjonowano na żywo, pokazał, że mimo wyjątkowej siły żywiołu, pomoc działa tak, jak nigdy by nie działała za pisowskich rządów. Zamiast polityków stojących pod parasolami przed kamerami, widzieliśmy ludzi, którzy szli na pierwszą linię walki. Pisowcom zostało tylko rzucić w Tuska zupą szczawiową, którą zjadł z apetytem. Woda się wdziera do Polski, a Tusk je!
Gdy zupa nie zadziałała, i naród nie odwrócił się od Tuska, paru pogodynków zaczęło masowo topić powodzian. Utopiło ich 400. O tylu ofiarach mówią pisowskie przekazy, wbrew policyjnym komunikatom, ile osób straciło życie prawdopodobnie przez powódź. W jaki sposób pisowcy zechcą „udokumentować” brakujących 390 ofiar, lepiej nie wnikać.
A przy okazji, jak to się dzieje, że pisowskie kłamstwa tak często pokrywają się z rosyjską propagandową dezinformacją? Prowadzoną systemowo, konsekwentnie, mającą destabilizować społeczeństwo, podkręcać negatywne emocje, wywoływać panikę i strach, bo wtedy wyłącza się logiczne myślenie, a zdezorientowani ludzie są podatni na przypadkowo rzucone hasła i teorie spiskowe? Czy to przypadek?
O tym, że pisowska polityka była wyjątkowo na rękę putinowskiej Rosji, mówi się nie od dziś. Pod adresem niektórych ważnych pisowskich polityków, padają nawet konkretne zarzuty o agenturę, kontakty z rosyjskimi służbami. Jakiego losu uniknęliśmy dzięki mądrości Polaków, którzy odsunęli PiS od władzy? Jest jeszcze wiele do wyjaśnienia, wiele do naprawienia. Postpisowskiego bałaganu nie wymyje wielka woda żywiołu. Z tym musimy sobie poradzić sami. Ze zhańbionymi sędziami, z kłamiącymi politykami, ze złodziejami, którzy zagarnęli miliony.
Nigdy więcej PiS!