Mieszkańcy wsi Rytele Olechny w gminie Ceranów obawiają się, że przepływający przez ich miejscowość Bug zaleje pięćset hektarów pól. Obawy rolników nie są bezzasadne. Rzeka sukcesywnie wymywa brzeg i próbuje zmienić koryto. Najgorsze jest to, że sytuacja wsi jest beznadziejna, bo żadna z odpowiedzialnych za to jednostek nawet nie planuje zapewnić im bezpieczeństwa.
Jedyna w Europie dzika rzeka, mieszkańcom Ryteli Olechnych już od wielu lat daje się we znaki. Właśnie w tej miejscowości koryto rzeki zakręca. Uderzająca o brzeg woda uszkadza go i wymywa ziemię. Koryto rzeki przesuwa się na zachód (w ciągu ostatnich pięciu lat przesunęło się już o kilkadziesiąt metrów). W miarę upływu czasu i wypłukiwania brzegu, woda uderza z coraz większą siłą. Tylko w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy koryto Bugu przesunęło się o pięć metrów. Położone przy rzece grunty uprawne z roku na rok mają coraz mniejszą powierzchnię.
Woda zabierze domy i wieś
Rolnicy obawiają się, że – jeśli rzeka nadal będzie zabierać ziemię – ucierpią nie tylko oni, ale i cała gmina.
– Ważne jest też to, że rzeka odet-nie całe pięćset hektarów gruntów w naszej miejscowości i gmina Ceranów na tym straci. Nasza gmina jest i tak już biedna, a będzie biedna jeszcze bardziej – mówi sołtys Ryteli Olechnych, Jerzy Lipka.
Roztaczana przez mieszkańców perspektywa zalania pięciuset hektarów pól jest realna. Jeśli brzeg nadal będzie się przesuwał, to w przypadku roztopów lub powstania zatoru na rzece, woda z łatwością zaleje pola w promieniu stu metrów i przerwie wał przeciwpowodziowy. Bug zaleje pola położone za wałem i połączy się z położoną kilkaset metrów dalej dziką odnogą rzeki.
Józef Składanowski to dziś osiemdziesięcioletni człowiek. Mieszka kilkaset metrów od Brzegu – w Rytelach Suchych. Jego miejscowość jest „sucha” tylko z nazwy. Przez wieś przebiega dzika odnoga Bugu. – Jeszcze trzydzieści lat temu tej odnogi tu nie było. Dwadzieścia lat temu mój dom stał dokładnie tu, gdzie teraz płynie odnoga. Musieliśmy przenosić cały dom i budynki o dwadzieścia metrów dalej – mówi pan Józef.
Wspomnienia sprzed dwudziestu lat znowu wracają. – Boimy się, że jak rzeka będzie się przesuwać coraz bliżej wałów, to w końcu je przewie. Wystarczą roztopy lub zator na rzece. Wały są już dziurawe jak sito. A potem to już od razu woda połączy się z odnogą rzeki i tych hektarów nie będzie – narzekają mieszkańcy Ryteli Suchych.
Samorząd jest bezsilny
Agnieszka Moczulska z Ryteli Olechnych jest od dwóch kadencji radną w gminie Ceranów.
– Od kiedy jestem radną, co jakiś czas temat rzeki wraca jak bumerang. Zajmujemy stanowiska, apelujemy, prosimy, ale nic się nie dzieje. Mieszkańcy są coraz bardziej zaniepokojeni – mówi radna A. Moczulska.
Wójt gminy Ceranów, Mirosław Onyszk też czuje się bezsilny.
– Możemy tylko monitować i co roku to robimy. Przyjeżdżają komisje, sprawdzają, jaki jest stan skarpy i na tym się kończy – mówi wójt.
Stanowiska i apele w tej sprawie do odpowiedzialnych służb wysyła również Rada Powiatu. One też są bezskuteczne.
Zdaniem mieszkańców okolicy, stan wałów jest fatalny. Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń wodnych, czyli zarządca wałów, zapewnia nas, że jest inaczej.
– To fakt, bobry, myszy i nornice dziurawią wały na bieżąco. Jednak my konsekwentnie te szkody usuwamy: ręcznie lub mechanicznie, w zależności od zakresu szkód – mówi dyrektor sokołowskiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, Jan Wojtkowski-Paczóski.
Kierowana przez niego placówka co roku śle wnioski do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie, który odpowiada za stan brzegu Bugu. Na umocnienie brzegów potrzeba dwóch milionów złotych.
– Nie mamy takiej sumy i jeszcze długo nie będziemy jej mieć. Jak takie pieniądze trafią do naszej kasy, to z pewnością wydamy je na modernizację zbiornika wodnego w Dębem – wyjaśnia Zenon Chęć z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Dębem pod Warszawą.
Z uwagi na bardzo skromne środki finansowe, jakie otrzymujemy z budżetu państwa, wykonanie prac zabezpieczających nie jest na razie realne. Z chwilą pozyskania możliwości podejmiemy starania formalne, które zaspokoją żądania rolników z Ryteli Olechnych i okolic.
Brak dwóch milionów złotych to nie jedyny problem. Okolica Ryteli została włączona do obszaru chronionego „Natura 2000”. Pozyskanie dofinansowań unijnych na przeprowadzenie inwestycji w tym terenie byłoby bardzo czasochłonne. Dyrektor Z. Chęć zakłada, że procedury formalne zajęłyby co najmniej dwa lata. Tak długi okres starań o fundusze RZGW nie grozi. Dlaczego? Bo na razie nikt nie zamierza nawet starać się o pieniądze na umocnienie brzegu.
Weźcie sprawy w swoje ręce. Niech cała wioska zrobi wał przeciwpowodziowy. Nie czekajcie na osoby trzecie. Cała plejada na pewno da radę.
W swoje ręce…
Weźcie sprawy w swoje ręce. Niech cała wioska zrobi wał przeciwpowodziowy. Nie czekajcie na osoby trzecie. Cała plejada na pewno da radę.
Tu problemem nie jest chyba wal przeciwpowodziowy, a podmywany brzeg rzeki. To jego należałoby umocnić na przykład faszynowa opaska ale to już jest regulacja rzeki, wymaga zezwolenia i ciężkiego sprzętu. A tak w ogóle, to Bug na pewno nie jest ostatnia dzika rzeka w Europie. W samej Polsce jest przecież jeszcze Narew i duże odcinki Wisły, nie wspominając o mniejszej Biebrzy.
.
Tu problemem nie jest chyba wal przeciwpowodziowy, a podmywany brzeg rzeki. To jego należałoby umocnić na przykład faszynowa opaska ale to już jest regulacja rzeki, wymaga zezwolenia i ciężkiego sprzętu. A tak w ogóle, to Bug na pewno nie jest ostatnia dzika rzeka w Europie. W samej Polsce jest przecież jeszcze Narew i duże odcinki Wisły, nie wspominając o mniejszej Biebrzy.
Skoro pozyskanie środków unijnych jest czasochłonne to nie ma na co czekać tylko zaczać o nie wystepować. Ponadto należałoby się zastanowić nad środkami z MSWiA na likwidowanie szkód spowodowanych klęskami żywiołowymi. Rozumiem, że po obfitych opadach nastepuje degradacja tej skarpy i nie jest trudno wykazać, iż zwiększa się zagrożenie dla życia, zdrowia i gospodarki człowieka. Myślę, sobie, że należy spóbowac wszystkich możliwych ewentualności i sposobów aby a jak najwiekszym stopniu zmienjszyć zagrożenie dla istniejacych możliwości. Nie ma na co czekać.
Czasochłonne środki
Skoro pozyskanie środków unijnych jest czasochłonne to nie ma na co czekać tylko zaczać o nie wystepować. Ponadto należałoby się zastanowić nad środkami z MSWiA na likwidowanie szkód spowodowanych klęskami żywiołowymi. Rozumiem, że po obfitych opadach nastepuje degradacja tej skarpy i nie jest trudno wykazać, iż zwiększa się zagrożenie dla życia, zdrowia i gospodarki człowieka. Myślę, sobie, że należy spóbowac wszystkich możliwych ewentualności i sposobów aby a jak najwiekszym stopniu zmienjszyć zagrożenie dla istniejacych możliwości. Nie ma na co czekać.