REKLAMA
7.9 C
Siedlce
Reklama

Filmowcy z Mrozów

Młodzi ludzie z Mrozów udowadniają, że ciekawe filmy można produkować również poza wielkimi centrami typu Warszawa czy Łódź. Premiera ich najnowszego obrazu zatytułowanego „5 koło u wozu” odbyła się przed kilkunastoma dniami w mińskim kinie „Światowid”. Akcja filmu, który jest komedią romantyczną, toczy się wartko.

W jednej ze scen zderzają się dwa auta. Rozpędzony Ford wpada na wyjeżdżającego z bocznej drogi małego Fiata. Z samochodów pozostaje tylko kupa złomu. Kierowca forda trafia do szpitala. A tam… Tej sceny pozazdrościł młodym twórcom filmu fabularnego „5 koło u wozu” sam reżyser telewizyjnego serialu „Ranczo”, Wojciech Adamczyk. Nie bez dumy mówi o tym Radek Krążała (operator i montażysta). Kiedy pokazali reżyserowi „Rancza” ujęcia z wypadku, ten był zdziwiony, jak amatorzy robią filmy, i że on na aż tak wiele pozwolić sobie nie może. – Udało nam się rozwalić doszczętnie dwa samochody – mówi Radek. – Zaraz po nagraniu trafiły na złomowisko. Wojciech Adamczyk dotychczas takiego wypadku nie mógł zrobić, bo producentów na taki luksus nie było stać, by doszczętnie skasować dwa wozy.

Wypadek to jedna z najlepszych i najmocniejszych scen w komedii romantycznej „5 koło u wozu”, do którego scenariusz napisali, wyreżyserowali, nakręcili i główne role zagrali młodzi ludzie z gminy Mrozy. Tego filmu, tak jak dwóch poprzednich – „Ogniem i Mieciem” oraz filmu promującego szkołę „Ogólniak w Mrozach” – nie byłoby, gdyby nie pasja, konsekwencja i zacięcie trzech chłopaków: Radka Krążały, który wziął na siebie zadanie operatora i montażysty, Michała Gołębiowskiego, który ma ciągoty do pisania scenariuszy oraz reżyserowania i Michała Bieńkowskiego, który przyjął rolę kierownika produkcji, a gdy brakuje aktorów, zaczyna grać na planie. Później do tej trójki dołączył jeszcze Maciej Bieńkowski (brat Michała), który zajął się dźwiękiem i sprawami technicznymi. Ci młodzi ludzie zawiązali Agencję Młodych Filmowców CREATYVNI.


Swój pierwszy film o szkole nakręcili, gdy Michał Gołębiowski i Michał Bieńkowski byli w drugiej klasie liceum. Do dzisiaj dyrektor Zespołu Szkół w Mrozach (gimazjum i liceum), Ewa Sekular nie ma pewności, czy była to promocja czy antypromocja szkoły. Nie ukrywa swych mieszanych uczuć z tamtego okresu, ale też jest zadowolona, że jej byli uczniowie tak konsekwentnie i z sukcesem realizują swoje pasje. Scenariusz do filmu „5 koło u wozu” napisała Magda Stelmaszczyk z Podciernia. – Odbył się konkurs na scenariusz filmowy – mówi Radek. – Napłynęło kilka propozycji i wybraliśmy ten Magdy. Najbardziej nam się spodobał, choć wymagał poprawek, bo nie wszystkie elementy scenariusza dawały nam możliwość jego zrealizowania. Musieliśmy go trochę przerobić. W oryginale nie było chociażby wypadku samochodowego, który nam się tak udał w filmie. Michał Gołębiowski wspólnie z Magdą przerobili więc scenariusz, tak by pasował do zrealizowania filmu. Castingu do głównych ról nie robili. Dobierali sobie kolegów, z którymi dobrze się dogadują. – Pytaliśmy: zagrasz? – mówi Radek. – Zgadzali się. Chcieli się sprawdzić, spróbować swoich sił przed kamerą. Brakowało im obsady do jednej z ról, więc Michał Bieńkowski, kierownik produkcji, został również aktorem. Zagrał filmowego chłopaka Karoliny Grudzień. Drugą filmową parę stanowili Piotr Bogusz i Kinga Szaniawska.

 Tym „5 kołem u wozu” w gronie dwóch par był główny bohater, w rolę którego wcielił się Cezary Szeląg. Najwięcej emocji, energii i przygotowań do nakręcenia sceny, pochłonął wypadek drogowy. – Kolega wypożyczył nam ze złomowiska dwa samochody na chodzie – opowiada Radek. – Przygotowaliśmy je, tak by podczas zderzenia nikomu nic się nie stało. Za kierownicą zasiadł mój brat. Ustawiłem 3 kamery i miałem świadomość, że możemy tę scenę nakręcić tylko raz. Jeżeli nie wyjdzie, to trzeba będzie zmienić scenariusz. Ulica została zablokowana. Była na miejscu straż, policja, pogotowie. Padło hasło: kręcimy. Potem samochody już tylko nadawały się ponownie na złomowisko. Wiedzę o tym, jak ustawić kamerę, jak kadrować zdjęcia, Radek zdobywał obserwując pracę filmowców profesjonalistów na planie serialu „Ranczo”. Filmowcy i wielu mieszkańców Mrozów i Jeruzala tak zżyło się z reżyserem i aktorami serialu, że Wojciech Adamczyk wpuścił chłopców do reżyserki i tam całymi dniami podpatrywali warsztat i umiejętności fachowców. Potem tę wiedzę starali się wykorzystać podczas kręcenia swojego filmu. W „5 kole u wozu” wraz z młodymi ludźmi z Mrozów zagrało gościnnie dwóch zawodowych aktorów występujących również w „Ranczu”: Grzegorz Wons i Jacek Kawalec. – Grzegorz Wons wiedział wcześniej, że kręcimy swój film – opowiada Radek. – Poprosiliśmy, by w jednej scenie zagrał ojca głównego bohatera. Specjalnie po to przyjechał do Mrozów. Podpowiedział nam przy okazji kilka rzeczy, wsparł nas cennymi uwagami i… zagrał. Po pierwszym ujęciu między nim a Czarkiem coś nie grało. Wziął więc Czarka na długi spacer. Pochodzili po podwórku. Pogadali. Powiedział mu, jak ma zagrać. I wszystko wyszło idealnie.

 Czarka wcześniej od strony zacięcia aktorskiego nie znałem, ale w tym filmie momentami tak grał, że byliśmy pod wrażeniem. Podobnie było z rolą Jacka Kawalca. Zadzwoniłem, poprosiłem. Przyjechał i zagrał. Nikt nie brał gaży aktorskiej. Koszty produkcji filmu fabularnego trwającego 70 minut wyniosły 2500 złotych. Zespół pracował, jak to fachowo policzyli, 20 dni zdjęciowych, w trakcie których nakręcono 17 godzin materiału. CREATYVNI bali się premierowego pokazu, bo był on nietypowy. Charytatywny. Odbywał się nie w Mrozach, ale w Mińsku, gdzie na taką przychylność jak w rodzimej miejscowości liczyć nie mogli. A jednak zdecydowali się na premierę, gdyż dzięki sprzedaży biletów mogli pomóc chorej Ewelinie Sokół, która od 5 lat jest w śpiączce. – Zwróciliśmy się – mówi Radek – do Wandy Wasilonek z Zespołu Szkół im. Marii Skłodowskiej-Curie w Mińsku. Wiedzieliśmy, że wcześniej już organizowała koncerty charytatywne wspierające akcję pomocy Ewelinie. Powiedzieliśmy, że chcemy zrobić charytatywną premierę filmu. Rozprowadzono bilety w szkołach w Mińsku. Z 400 biletów sprzedano 320 i tylu widzów w naszym wieku zasiało na sali. Ich opinii baliśmy się najbardziej, bo oni przyszli obejrzeć film. Potem był pokaz premierowy dla zaproszonych gości, ale wiadomo, że znajomi, to zawsze pochwalą. Młodych filmowców chwalił reżyser „Rancza”, Wojciech Adamczyk uważany za ojca chrzestnego CREATYVNYCH. Zwrócił uwagę, że podczas pracy zespołu na planie serialu „Ranczo” w Jeruzalu wyrasta im konkurencja. – Aby powstało kino, muszą wcześniej być marzenia – mówił Wojciech Adamczyk. – Nagle w Mrozach mamy erupcję talentów. Ludzi o wielkiej wrażliwości, którzy wypowiadają się przy pomocy narzędzia, jakim jest film. Chęci to jeszcze nie wszystko. Trzeba umieć to zrobić. Po projekcji mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z przyzwoicie zrealizowanym filmem. Opowiedzieli historię z wciągającą fabułą. Jeżeli „Ranczo” przyczyniło się do tego, że zawleczka od granatu została wyjęta i on wybuchł, to mamy sukces. My trafiliśmy do tego zawodu, bo mieliśmy marzenia. Móc realizować marzenia, to rzecz piękna.

1 KOMENTARZ
  1. Filmowcy z Mrozów
    Takim “zakręconym” ludziom powinni przyjśc z pomocą profesjonaliści i pomóc w rozwijaniu zainteresowań tych młodych ludzi. Brawo chłopaki tak trzymac !
    Może Tygodnik Siedlecki coś w tej sprawie pomoże. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów JM.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Śmiertelny wypadek na Terespolskiej

Na ul. Terespolskiej doszło do zderzenia samochodu osobowego z motocyklistą.

Zginął młody mężczyzna. Wybuchy w stodole – nowe fakty!

W pożarze drewnianej stodoły w Ryczycy (gm. Kotuń) zginął 20-letni...

Ostatnie pożegnanie Artura Kozłowskiego

Znana jest już data uroczystości pogrzebowych Artura Kozłowskiego -...

Kontrowersyjne „alkotubki” – alkohol w opakowaniach przypominających musy dla dzieci

W polskich sklepach pojawiły się alkohole sprzedawane w tubkach,...

Kolumbijska mgła nad Kosowem

34-letni Kolumbijczyk kierujący peugeotem, wjechał do przydrożnego rowu w...

Zabójstwo w centrum Siedlec „Pozbawiłem go życia i proszę o uniewinnienie”

Ruszył proces przeciwko 24-letniemu Dominikowi, który zabił przypadkowego przechodnia w centrum Siedlec. Swoją 61-letnią ofiarę uderzył w głowę kamieniem. Odszedł z miejsca zbrodni, a potem ukradł kurtkę i czapkę Mikołaja, by dokonać kolejnej kradzieży w markecie. 24-latkowi grozi dożywocie.

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje