„masz mało czasu trzeba dać świadectwo” – Zbigniew Herbert, „Przesłanie Pana Cogito”…
Dziennikarzem prasy lokalnej jestem mniej więcej tak długo, jak długo istnieje odrodzony samorząd. Niejednego siedleckiego prezydenta z bliska widziałem. Kadencja śp. Henryka Guta była pionierska i niezapomniana… Kadencja Mirosława Symanowicza – przyzwoita, kadencja Wojciecha Kudelskiego – przełomowa. Była tą, która zmieniła Siedlce: galeria handlowa, nowy stadion, przejazd karierem, aquapark…
Na ich tle kadencja Andrzeja Sitnika wypada co najmniej blado. Do jakości tej prezydentury mam stosunek jak Gałkiewicz z „Ferdydurke” do Słowackiego: – Nie zachwyca. I choćby mi sam prokurent tłumaczył, że mnie zachwyca, to mnie nie zachwyca. I mam wrażenie, że większości siedlczan również nie zachwyca.
Mam wrażenie, że nawet jego zagorzali zwolennicy to wiedzą. Nie zachwyca. Wybitni prezydenci nie muszą uczestniczyć w wyborczych dogrywkach. Wygrywają w pierwszej turze. Jak Wojciech Kudelski w 2010 r. – 58% przy sześciu kontrkandydatach!
Wynik z 7 kwietnia – 33% głosów przy niskiej frekwencji, ledwo przekraczającej połowę uprawnionych – dowodzi, że Andrzej Sitnik nie jest dla większości siedlczan prezydentem wymarzonym. W drugiej turze może stać się, co najwyżej, mniejszym złem. A to i tak przy znacznej dawce politycznej desperacji.
Niespełna co trzeci głos przy niespełna 51-procentowej frekwencji to nie jest wynik, jaki osiągają w wyborach prezydenci miast i burmistrzowie po udanej kadencji. Wystarczy rozejrzeć się po okolicy – Węgrów, Łuków, Mińsk Mazowiecki, Łosice, Garwolin… Jeśli chcielibyście wiedzieć, to tak właśnie wyglądają owocne rządy okolicznych burmistrzów. W Siedlcach, zdaniem większości wyborców, takich nie mieliśmy.
Tak, tak, oczywiście, znamy to tłumaczenie. Prezydent Sitnik nie mógł nic zrobić, bo PiS… Ale przecież w Węgrowie, Łukowie, itd., by nie powtarzać wyliczanki – również nie rządzili burmistrzowie z „pisowskiej bajki”. Jakim sposobem udało im się to, co w Siedlcach się nie udało?
Wojciechowi Kudelskiemu udało się odmienić miasto, a przecież przez większość swoich kadencji w Siedlcach miał w Warszawie rząd PO-PSL. Mimo to miał pomysły, koalicję, grupę wspierającą, potrafił się dogadać… No właśnie: dogadać! Jeśli nie z każdym, to prawie z każdym… Zapewne wiedział, że polityka jest grą zespołową, a rozdęte ego niekoniecznie jest w tej grze atutem.
Pod informacją o wyniku wyborów na prezydenta Siedlec jakiś entuzjasta wrzucił komentarz, ile to zielonych drzewek posadzono w mijającej kadencji. Co prawda, to prawda. Można przyznać Andrzejowi Sitnikowi tytuł zielonego prezydenta. Jeśli ktoś będzie się upierał, że Andrzej Sitnik jest kompletnie zielonym prezydentem, nie będę nadmiernie oponował. Nie dawałbym jednak gwarancji, że w drugiej kadencji dojrzeje.