– Pana związki z Radą Miasta Łuków są dość burzliwe. Kilkanaście lat temu już Pan w niej zasiadał, ale sam złożył mandat…
– Tamtej radzie niekoniecznie chodziło o interesy społeczeństwa, bardziej o politykierstwo. Odszedłem przed wyborami w 2006 roku, bo nie chciałem brać udziału w tym chocholim tańcu. Na długo wyleczyłem się z chęci bycia samorządowcem.
– Ale nie na zawsze, bo w 2018 roku znów Pan wystartował. Co się zmieniło – łukowski samorząd czy Ireneusz Goławski?
– Do tego, żeby znów być radnym, namówił mnie kolega. Pomyślałem, że teraz jestem spełnionym człowiekiem, który ma doświadczenie w kierowaniu własnym biznesem. Bywałem też za granicą i przyglądałem się, jak tam działają samorządy. Postanowiłem więc zrobić coś dla łukowian. Uznałem, że nawet jeśli miejska „polityka” się nie zmieniła, to będzie mi łatwiej stawić jej czoło.
– Ale nie zyskał Pan wtedy odpowiedniej liczby głosów. Dopiero w lutym tego roku, po tym, jak Mariusz Chudek został dyrektorem miejskiej biblioteki, wszedł Pan do rady. Właściwie pod koniec kadencji…
– Długo się zastanawiałem, czy tego chcę. Przyglądałem się miastu i widziałem, że pod rządami Piotra Płudowskiego popada w stagnację. Jego działalność jest nakierowana na to, żeby za wszelką cenę pozostać burmistrzem. Mimo to wierzyłem, że przekonam choć część radnych do zdroworozsądkowego kierowania Łukowem.
– W wyborach startował Pan z komitetu „Razem Ponad Podziałami”, ale się z nim nie identyfikuje. A z jakim ugrupowaniem identyfikuje się radny Goławski?
– Z żadnym. Interesuje mnie prawda, a nie dyscyplina partyjna.
– Ale wiele osób uważa Pana za stronnika Prawa i Sprawiedliwości.
– Ubolewam nad tym. Cholernie mi się nie podoba, co PiS robi i na górze, i na dole. Ale jestem racjonalistą i kiedy gra idzie o dobro społeczne, rozmawiam nawet z tymi, którzy mają inne poglądy. Nie można, tak jak obecny burmistrz, odciąć się od partii, do której należy jego poprzednik, a obecny starosta. Proszę zobaczyć, jak Łuków wyszedł na konflikcie Płudowski – Szustek: straciliśmy mnóstwo pieniędzy zewnętrznych. To działanie na szkodę miasta, choć burmistrz przyjął narrację, że jest ofiarą PiS-u.
– Pytam o PiS, bo plotkuje się, że to właśnie od radnego z tego klubu pochodził niejawny list ówczesnej księgowej Zakładu Gospodarki Lokalowej, którego treść zamieścił Pan w 2019 roku na Facebooku. Kiedy sprawa otarła się o Urząd Ochrony Danych Osobowych, najpierw nie chciał Pan jej komentować, a na wrześniowej sesji oświadczył: „Nie pamiętam”. Lepiej przejść do historii jako osoba ze słabą pamięcią niż jako piąta kolumna łukowskiego PiS-u?
– Uważam się za zdrowego na ciele i umyśle. A ten list nie był chyba do końca tajny, skoro przede mną widzieli go radni, ich rodziny oraz pół urzędu miasta. Opublikowałem to pismo, bo pani księgowa została źle potraktowana przez rządzących miastem i wołała o sprawiedliwość.
– Jako radny zasłynął Pan też z kontrowersyjnych wypowiedzi. Na przykład takiej, że powinno się zlikwidować darmową komunikację miejską, bo mniej kosztowałoby fundowanie chętnym przejazdu taksówką.
– To była prowokacja, która miała przekonać do debaty na ten temat. Łukowa nie stać na taką komunikację. Rozsądniejszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie tanich biletów, powiedzmy za złotówkę. Ale burmistrz unika dyskusji. Autobusy miejskie to coś, co obiecał w kampanii, więc za wszelką cenę chce się z tego wywiązać.
– Ostatnio zasłynął Pan stwierdzeniem, że budżet miasta odciążyłoby zlikwidowanie 2 lub 3 łukowskich podstawówek…
– Tu nie chodzi o zamykanie szkół, ale o zoptymalizowanie ich działania. Łuków dostaje rocznie zaledwie 21 mln złotych subwencji oświatowej, a dokłada ponad 30 mln. Ale ani burmistrz, ani radni nie chcą o tym rozmawiać. Może dlatego, że i pan Płudowski, i spora część rady to nauczyciele? A powinno się rozmawiać, w końcu te 30 mln to pieniądze wszystkich łukowian, które można by wydać na potrzebne inwestycje.
– Jest Pan jedynym radnym, który nie zgłosił żadnego wniosku do przyszłorocznego budżetu. Nie kłóci się to z wizją Ireneusza Goławskiego jako tego, który chce zmienić miasto na lepsze?
– Fakt, nie składałem wniosków na piśmie. Ale podczas sesji wyjaśniłem, co moim zdaniem powinno się znaleźć w budżecie: 100 tys. złotych na przeprowadzenie audytu w miejskich jednostkach. W ten sposób obiektywni, bezstronni fachowcy pokazaliby, jaki jest stan tych jednostek, i w jakim kierunku powinny iść. Moim zdaniem moglibyśmy zaoszczędzić miliony. Potem osobiście mówiłem burmistrzowi, że na taki audyt warto wygospodarować choćby 30 tys. złotych. Usłyszałem: „Nie”, ale bez wyjaśnienia.
– Podobno nie wierzy Pan w zmianę tej postawy Piotra Płudowskiego. Więc może nie
warto kopać się z koniem?
– Może, bo wylewa się na mnie mnóstwo pomyj. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości, a ja mam z czego żyć i nie potrzebuję bycia radnym dla dostawania diety. Dziś nie umiem powiedzieć, czy wystartuję w kolejnych wyborach i na jaką funkcję.
– Dziękuję za rozmowę.
Dużo słów mało treści
A to nie było tak ze pan zrezygnował z mandatu bo radny leopard? wykrzykiwał a pan miał remontować dach urzędu ?
i wszystko jasne
nauczyciele obsiedli radę i doją miasto na koszt innych mieszkańców
kolejna “kasta”” której się “”należy”””
Prohibicja
Odblokujcie koncesje na alkohol, to zaraz się budżet poprawi, a tak głównie jeden przedsiebiorca zarabia, a miasto niekoniecznie
badzmy powazni
czlowiek co nie ma nic do zaproponowania poza dyskusja dysusja i moze zamykaniem szkol ? ? kto powaznie mysli o starcie czlowieka ? slyszałam ze ma zwiazki z pis , prawda to ?
Pewne info
Bliskie relacje z czescia pis? chyba tak . znam od lat i nie polecam ‘mentora’