REKLAMA
5.9 C
Siedlce
Reklama

Wędkarstwo uczy pokory

Część ekipy jedzie busem, a pozostali własnym transportem. Zdecydowana większość nie była jednak jeszcze na tym łowisku. Słyszeli tylko, że zbiornik „Sycyna” w pobliżu Białej Podlaskiej jest doskonałym łowiskiem. I już wkrótce te wieści się potwierdzą. Zweryfikują je uczestnicy zawodów spławikowych Koła PZW nr 4 „Mostostal”. Do rywalizacji stanie ponad 20 zawodników.

– O, jest jednak Andrzej! – rozchodzi się natychmiast wiadomość znad wody.

I dla większości nie jest to wcale dobra informacja. Bo choć Andrzeja wszyscy doskonale znają i lubią, to ma on jedną, w tym wypadku dość zasadniczą, wadę. Jest po prostu bardzo dobrym wędkarzem. To już nie amator, ale prawdziwy zawodowiec, który na wielu innych zawodach nie dawał szans kolegom. Tym razem wszystko potoczy się jednak zupełnie nieoczekiwanie…

Dobra renoma zbiornika potwierdza się jeszcze przed rozpoczęciem wędkowania. Na gładkiej tafli wody harcują całe stada pstrągów. Takich od 1 do 2 kilogramów! Taki widok tylko zaostrza wędkarskie apetyty. Wszyscy montują wędki i przebierają nogami z niecierpliwości. Dzień jest piękny, zbiornik piękny, życie jest piękne…

Tu są karpie po 10 kilogramów! – podkręcają atmosferę ci, którzy tu już wędkowali. A szczupaki też nie wiele mniejsze.

Losowanie stanowisk. W pierwszej turze połowa zawodników wędkuje po jednej stronie zbiornika, przez 2,5 godziny. Potem ryby się waży i odbywa się kolejne losowanie stanowisk, na kolejną, 2,5-godzinną turę. Jednocześnie ci, którzy wędkowali po jednej stronie zbiornika, w drugiej turze wędkują po jego drugiej stronie. Żeby było jak najbardziej sprawiedliwie.

Prezes koła, Krzysiek Skwierczyński woła wreszcie: – Wolno łowić!

I nikomu nie trzeba tego dwa razy powtarzać. Wędki zarzucone. I o dziwo, jakby wszyscy się wcześniej umówili – wędkują bardzo blisko brzegu, dosłownie 2-4 metry. Piotrek, jako jeden z nielicznych, stosuje jednak indywidualną taktykę. Łowi znacznie dalej, na kilkunastu metrach. I dosłownie po paru minutach przynosi to efekty. W podbieraku Piotrka ląduje piękny karp „Królewski”. Okaże się, że ryba waży 5,45 kilograma? I mija dosłownie chwila, kiedy Piotrek zacina kolejną piękną rybę. To na pewno także karp, może większy od poprzedniego, bo „hamulec” w kołowrotku gra cały czas. Ryba „odjeżdża” na kilkanaście metrów. I kiedy po paru minutach jest już blisko brzegu, zrywa się.

Na naszym brzegu co chwila ktoś holuje karpa, choć już nie takich rozmiarów. A do tego inne ryby, głównie grube płocie, liny, karasie srebrzyste. Po drugiej stronie zbiornika brań jest mniej, ale za to dominują tak piękne pstrągi, które po zgłoszeniu do sędziego zawodów, lądują z powrotem w wodzie.

Ale co ja tu będę o konkurencji, kiedy sam co chwila holuję jakąś rybę. Dosłownie co parę minut. I to wszelkich gatunków. Mam karpie, płocie liny, leszcze, jazie, okonie i karasie srebrzyste. Nawet „na oko” widzę, że zdecydowanie prowadzę. A tu kolejny karp, piękny jaź, taki pod 2 kilogramy. W siatce zatopionej z wodzie zaczyna już brakować miejsca. No nie, jestem na prawdę dobrym wędkarzem. Zresztą po co się hamować? Jestem super wędkarzem, najlepszym. Nie daje konkurencji nawet najmniejszych szans!

I kiedy tak się rozpływam w zachwytach nad swoimi umiejętnościami, słyszę specyficzny trzask łamanej wędki. To pęka wyczynowa „laska” Andrzeja, którą wcześniej pechowo uszkodził. Pewnie, ze to nieładnie, ale wiem już, że w rywalizacji przestaje się już liczyć najgroźniejszy konkurent.

Chwila pełni chwały nadchodzi w momencie ważenia ryb złowionych w pierwszej turze. Z tryumfem wyciągam z wody siatkę. Ryb jest tyle, że trzeba je ważyć na dwa razy. Złowiłem blisko 14 kilogramów ryb, w 2,5 godziny. To około dwa razy więcej, niż najwięksi konkurenci. No, to zawody mam już wygrane – myślę w duchu, choć to dopiero połowa zawodów.

W drugiej turze losuje stanowisko na zakręcie zbiornika. Ale co to dla mnie! Zaraz złowię parę pstrągów i wygraną mam w kieszeni. I po minucie holuje pstrąga, który… spina się przy samym brzegu. I dzieje się coś niemożliwego. Do końca zawodów nie tylko nie łowię żadnej ryby, ale nie mam nawet jednego brania! W tej turze jestem… ostatni. W sumie, choć w obu turach łącznie, złowiłem najwięcej ryb, zająłem jedno z ostatnich miejsc. Taki mistrz, który jeszcze chwile temu niemal popadał w ekstazę? Wędkarstwo naprawdę potrafi nauczyć pokory.

W spławikowych mistrzostwach koła miejsca, licząc od pierwszego, zajmują w kolejności: Janusz Laskowski, Edward Pucyk, Grzegorz Chmielewski, Jerzy Malisak, Piotr Juśkiewicz i Sławomir Ługowski. Poza tym karp Piotrka trafia do rywalizacji o „rybę sezonu”.

Mnie w tej statystyce nie ma, ale może będę apelował… No bo jak to, złowiłem najwięcej ryb i zająłem miejsce w końcówce? Ale to właśnie kwintesencja wędkarstwa. Mistrz łamie wędkę, pewniak po I turze ponosi sromotną porażkę a wygrywa ten, który się nie puszył i wytrwale łowił do ostatniej sekundy zawodów.

 

10 KOMENTARZE
  1. wędkarstwo to już władza zniszczyła dawno- drony, kontrole, sprawozdania, kosmiczne opłaty…
    za PRL–u, w latach 80-tych chodziłem na ryby z wędką bambusową na Bug — I NIKT NIE ścigał, NIE karał, NIE żądał opłat, sprawozdań…

  2. To nie karp królewski tylko pełnołuski, zwany czasami sazanem.
    To ostatnie określenie nie jest ścisłe, bo dotyczy karpi pełnołuskich dzikich.

  3. Do mamy obóz bez drutów
    Nie wypisuj głupot. Wędkarstwo niszczą przede wszystkim kłusownicy i mięsiarze. Gdyby nie było tego złodziejstwa, nie byłoby nasilonych kontroli ze strony PSR, w tym przy pomocy dronów. Podobnie jest z kierowcami samochodów, to ich bandyckie i pirackie zachowania na drodze wymusiły nasilone kontrole, stawianie fotoradarów i podnoszenie wysokości kar. To daje dobre efekty. Jeszcze w latach 90. notowano w Polsce ponad 6000 ofiar śmiertelnych wypadków drogowych, obecnie ta liczba spadła do ok. 2000. To nadal jest bardzo dużo i pokazuje, że kary za przestępstwa i wykroczenia drogowe są nadal zbyt niskie.

  4. To bezinteresowne okrucieństwo wobec zwierząt.
    Niech każdy wędkarz osobiście wybierze największy haczyk z własnego zestawu i niech go sobie wbije w podniebienie.
    Jeżeli los ludzkości nie zależy od tego czy ktoś dla własnej spaczonej przyjemności siedzi w krzakach i moczy wędkę by w konsekwencji zadać cierpienie zwierzęciu to chyba taki wędkarz powinien przemyśleć swe działanie.
    Może chociaż dać rybie równe szanse i zamiast wędką to łapać gołymi rękami bezpośrednio brodząc w sadzawce.

  5. do @Gold fish
    Szanowny Panie/Szanowna Pani
    Nim napisze się kilka zdań hejtu warto by poznać biologię ryb. Dziwnym trafem rybie nie można zadawać bólu. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Ryby nie posiadają zakończeń nerwowych odpowiadających za uczucie bólu.
    Proponuję podejrzeć życie ichtiofauny, to naprawdę ciekawe. Nie zawsze humanizowanie natury jest godne polecenia.
    Zgodnie z Pana/Pani tokiem myślenia wszyscy powinniśmy mieszkać w ziemiankach lub jaskiniach i żywić się korzonkami, wyłącznie uschniętych roślin, by nie zakłócać praw natury.
    Pozdrawiam z nad wody

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Sędzia Krzysztof Jakubik walczy o dobre imię

Po wstrząsającej informacji o siedleckim sędzi ekstraklasy, posądzanym o...

Kiedy Dziewczyna Zaczyna Tęsknić Po Rozstaniu? Jeśli Nie Chcesz Przegapić Tego Momentu, Lepiej Sprawdź!

Według ekspertów, 70% związków rozstaje się w ciągu pierwszych...

Siedlce: do piątku nie pojedziesz Domanicką

24-25 października na tej ulicy odbywają się prace związane...

Na ul. Piłsudskiego w Siedlcach powstaje bezpieczne przejście dla pieszych (zdjęcia)

Trwają prace przy budowie bezpiecznego przejścia dla pieszych w...

Potrzeba, która nigdy nie zniknie

Codziennie pod bramą zakonu Albertynek w Siedlcach gromadzą się...

Wysadzono i okradziono bankomat w Jeruzalu

24 września przed godz. 3 w miejscowości Jeruzal doszło...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje