Zawsze uśmiechnięty, pełny energii i kolorowy – Waldemar Gajewski, znany i lubiany „Waldi Taxi” z Siedlec w szczerej rozmowie z Pawłem Świerczewskim opowiada o swoim życiu, jego dramatycznych momentach i planach na przyszłość.
W tym roku Waldemar Gajewski, znany jako Waldi Taxi obchodzi 70. urodziny. Jak na showmana przystało, chciał uczcić to z przytupem! Podjął się nie lada wyzwania – przepłynąć 70 długości basenu w Parku Wodnym Siedlce w 70 minut. Swoją energią i wspaniałą formą udowodnił, że wieku to tylko cyfry, które nie znaczą tak wiele gdy ma się młodość w sercu.
Gdy po tym nie lada wysiłu Waldi trochę odpoczął, „TS” zaprosił go na rozmowę. I okazało się, że jego życie to gotowy materiał na książkę, którą zresztą planuje wydać.
– Panie Waldku, zawsze był Pan takim kolorowym ptakiem?
– Zawsze. Z natury jestem bardzo wesoły. Lubię się bawić i dawać radość innym. Robi się coraz cieplej, więc niedługo wyciągnę z szafy swoje ukochane kolorowe koszule. Niektórzy się śmieją na mój widok, mówią „Waldi, co ty z Hawajów wróciłeś?”. A ja po prostu już taki jestem. Życie jest za krótkie na czerń i szarości.
– Można powiedzieć: showman od urodzenia.
– Dokładnie tak. Staram się nikogo nie zasmucać swoimi problemami. Odkąd zacząłem pracę na taksówce, postanowiłem, że każdy klient ma opuścić mój samochód w lepszym humorze, niż do niego wszedł. Niedawno wiozłem dziewczynę z Grubal. Chłopak ją rzucił, bardzo to przeżywała. Było wtedy dość wietrznie, więc mówię do niej: „Zobacz, jak pięknie drzewa Ci się kłaniają. Składają hołd Twojej urodzie. Uwierz, jeszcze się od tych chłopaków nie będziesz mogła odgonić.” I wiesz co? Pomogło. Uśmiechnęła się. Ludziom wystarczy czasem dobre słowo. (…)
– „Waldi Taxi” to już marka. Jak to się wszystko zaczęło?
– To nie jest wesoła historia. Spotkała mnie życiowa tragedia, zmarł mój syn Michał. To był styczeń. Do października nie opuszczałem domu. Nie potrafiłem sobie znaleźć miejsca. Bardzo się zaniedbałem, myślałem, że chyba ze mną koniec. Rodzina, prawdziwi przyjaciele nie opuścili mnie. Tłumaczyli, że mam jeszcze dwie córy, jest dla kogo żyć. Radzili, że muszę wyjść do ludzi. I tak rozpocząłem swoją karierę taksówkarza. Pierwszymi stałymi klientami byli przyjaciele syna. Mogę uczciwie powiedzieć, że ta praca mnie uratowała.
Cały wywiad z Waldim Taxi znajdziecie w papierowym i e-wydaniu (kup teraz) “Tygodnika Siedleckiego” nr 20.
Panie Walku kochany!
Niech Pan zaapeluje do swoich kolegów po fachu, żeby nie stali grupą na jezdni ulicy Sienkiewicza na postoju przed kinem “Podlasie””. Może posłuchają starszego kolegi.
Waldek
Czasu nie zatrzymasz wszystkiego dobrego i zdrowia zycze
Pierwszy rzut oka na zdjęcie.
Quo vadisowski Neron.
Ja mam inne zdanie
Miałem przyjemność “poznać”” pana Waldka jednak z innej strony zastawił kiedyś swoją taksówką mój samochód ale zaczekalem grzecznie prawie 20 min… A gdy się zjawił po zwróceniu uwagi żadnych przeprosin jeszcze pretensję może i dobry człowiek ale nie dla każdego zwłaszcza dla ludzi z którzy nie korzystają z niego usług.”
Pajac nad pajace.
Pajac pajaca pajacuje.