Gdy w sierpniu 1920 roku do Małkini (to tuż za Kosowem Lackim, za Bugiem) weszli bolszewicy, kazali sobie urządzić mszę. Bosego księdza przyprowadzili pod eskortą. Tak dla zabawy, bo przecież „Boga nie ma”. – Boga wzięliśmy w plen! – głosili dumni i zwycięzcy, stojąc w czapkach przy ołtarzu. Była niedziela, 15 sierpnia. „Bolszewików tak zainteresowało to nabożeństwo, że nazajutrz ubrali się sami w szaty liturgiczne, urządzając kpiny z wczorajszego nabożeństwa”. Pisze o tym Janusz Szczepański w książce „Wojna 1920 roku na Mazowszu i Podlasiu”.
Ceremonię otwarcia paryskich igrzysk – zaintrygowany wrzawą – obejrzałem z opóźnieniem i… żałuję. Nie, nie jestem obrażony. Zażenowany raczej. Była długa i nudna. Tylko tyle ma dziś do pokazania Francja, ojczyzna Diderota i Houellebecqa? Ojczyzna Montaigne’a i Françoisa Villona („Gdzie są Piękne dawnej pory?… Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!”). Tylko tyle? Przykry upadek.
Igrzyska, do tej pory kojarzone z mottem „Szybciej, wyżej mocniej, dalej” (wymyślonym zresztą przez dominikanina), stały się w paryskiej inscenizacji wyścigami w perwersji i dekadencji. Jakiś jeździec na bladym koniu, nie wiadomo, czy z Apokalipsy, czy z „Gry o tron” wyjęty… Jakieś złote cielce…, ucięta głowa Marii Antoniny… Plus wiele nerwowego hałasu.
Ewentualne umieszczenie pulchnego aktywiszcza – jak widzą to krytycy w miejscu Jezusa w inscenizacji Ostatniej Wieczerzy, w ogólnym tym badziewiu byłoby (gdyby było) co najwyżej epizodem. Oburzać się tu nie ma na co. Słabe to. Wart zastanowienia jest natomiast fenomen, że ci, którzy budują nam artystyczny kształt nowego wspaniałego świata, tak mało mają własnych opowieści. Na tak zwanych marszach równości, zwanych też marszami dumy (czy
ta ceremonia w Paryżu nie była wielkim marszem swoiście pojętej dumy?), co rusz prezentuje się podobne „pomysły”. A to się ktoś przebierze za biskupa, a to odprawi parodię mszy, uwala Matkę Boską w tęczowej aureoli albo urządzi orszak królewskiej waginy na kiju, żeby wyglądał jak procesja w Boże Ciało. I tyle. Na tym się kończą pomysły na „wyzwoloną” sztukę. Kończy się bowiem europejski, powszechnie rozpoznawalny, budzący emocje, kod kulturowy.
Żeby w Mediolanie obejrzeć „Ostatnią wieczerzę” Leonarda da Vinci, trzeba stać w bardzo długiej kolejce. Bilety kończą się bardzo szybko. Nic dziwnego. Ten fresk należy do kanonu europejskiej sztuki. Wrażliwi Europejczycy szukają korzeni i piękna.
Europa wzięła swój początek ze starożytnej Grecji i Rzymu, ale stworzyło ją chrześcijaństwo. Gdy odwiedzamy nieznane miasto, pierwsze kroki kierujemy zwykle na starówkę – z rynkiem, ratuszem i kościołem. Tak, kościołem! Przeważnie zresztą katedrą. Innej Europy nie ma. A nawet jeśli kiedyś będzie, to nie będzie już Europą.
Teologowie mówią podobno, że diabeł niczego nie potrafi stworzyć. Umie tylko przedrzeźniać. W 1920 r. nasi dziadkowie i pradziadkowie potrafili odegnać bolszewików spod Warszawy. Msza w Małkini wciąż się odprawia.
O, całkiem dobrze ujęte,
Fransuła Wiją w grobie się przewraca widząc płaskość skojarzeń “neoartystów”.
To jest jak próbować porównać potęgę współtwórcy powrotu Polski na mapę po 123 latach
Romana Dmowskiego z dzisiejszymi Szczerbami von der Layen-Thun und Schwindel Lampert – brak startu.
Dobry komentarz. Dziękuję
strasznie się wszyscy religijni zrobili.
Pamiętam jak po upadku PZPR co niektórzy schowali czerwone książeczki i pędzili do kościoła na nabożeństwa pchając się jak najbliżej ołtarza, panowie padali na obydwa kolana i walili się w piersi nie zawsze wtedy, kiedy należało. Budziło to śmiech i politowanie tych, co nie bali się wcześniej publicznego świadczenia o tym, że są wierzący.
Podobnie jest teraz. Impreza na otwarcie igrzysk była żałosna – ale święte oburzenie co niektórych jest jeszcze bardziej żałosne.
A ty jesteś najbardziej żałosna. Przy każdej okazji zabierasz głos, nawet jak nie masz nic do powiedzenia.
Babciu znasz to z autopsji?
Nie wyrzucaj czerwonej książeczki nie wyrzucaj ,a nóż widelec jeszcze się przyda.
Znam, bo na własne oczy widziałam. taki przykład: 1 września byłam z dziećmi na mszy św w katedrze, podczas której święcono tornistry szkolne, ale również była to msza z racji rocznicy wybuchu II Wojny. Nie pamiętam dokładnie daty, ale wówczas rodziła się Solidarność. I na własne oczy widziałam osobę – która dotychczas szczyciła się przynależnością do PZPR i wysoko postawioną osobą z kierownictwa partii w rodzinie – jak z opaską “Solidarność” na ramieniu niosła przed ołtarz wieniec właśnie od Solidarności ku czci poległych w II Wojnie.
Takich osób było znacznie więcej i to, co wyżej napisałam to szczera prawda, to były czasy, kiedy zaczęło si opłacać chodzenie do kościoła, i publiczne pokazywanie jaki to jestem wierzący.
Ps. Kogoś widocznie bardzo zabolało, to powyżej napisałam. Mnie natomiast – może nie boli – ale solidnie wkurza hipokryzja, taka jak tych lekarzy co za PRL wykonywali skrobanki na potęgę, a teraz stali się obrońcami życia nienarodzonego. Taki człowiek jest nikim, bo zmienia poglądy w zależności od tego, na co jest zapotrzebowanie.
Może pana Antosia widziałaś? Dokładnie się w to wpisuje. Tak się “nawrócił”, że nawet baldachim za biskupem nosił na Boże Ciało.
Ktoś kto od tylu lat chodzi do kościoła to chyba powinien wiedzieć że, większa jest radość w niebie z jednego nawróconego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych i o nawróceniu świętego Pawła też coś tam słyszeć.
Tu nie o nawrócenie chodzi, tylko o “religijność na pokaz”.
Babcia ma rację.
Chyży R z kolei ma odwrotnie. Najpierw fotografował się z ołtarzykiem w domu z rodziną, a teraz zrobił się ateistą i tępi kościół i religię w szkołach.
nauka religii w szkołach padła w czasie, gdy sojusz tronu z ołtarzem kwitł i rozwijał się wspaniale. W tym samym czasie opustoszały seminaria i też trzeba łączyć roczniki, a w budynkach kwaterować
księży emerytów. Upatrywanie w tym “winy Tuska” to zwykła głupota.
Co do lekcji religii, to przyczyny zapaści należy szukać nie w ilości godzin, a w jakości nauczania. Jak na siłę szukano katechetów i np wf – istka nagle po przeszkoleniu stawała się katechetką – to wynik był do przewidzenia.
No słusznie prawisz – ale gdzie ty widzisz nawrócenie grzesznika” ?Przecież to było na pokaz, dla kariery i korzyści.
Bo tak miało być.
“Nawróceni” komuniści + sprzedajne figury z “solidarności” =okrągły stół i obranie nowego hegemona.
Ci co kiedyś kłaniali się sowietom teraz gną kark przed eurokołchozem.
pięknie, że Pan porusza takie tematy…pani Szpilka by tylko rechotała…..
0pluwaczy ci u nas dostatek. Nawet Ojczyzny nie uszanują ! Skąd się takie typy biorą i czyje to dzieci ? Oto jest pytanie.
” A to się ktoś przebierze za biskupa, a to odprawi parodię mszy, uwala Matkę Boską w tęczowej aureoli albo urządzi orszak królewskiej waginy na kiju, żeby wyglądał jak procesja w Boże Ciało”
Ok, obserwacja trafna
Ale czy ktos wie dlaczego to robią?
Kogo chcą w ten sposób do siebie przekonac?
Nowe informacje o tekstach oficera GRU. Rubcow pisał o gnębieniu LGBT i imperializmie Polski
Im więcej wiemy o publikacjach Pawła Rubcowa, znanego również jako Pablo Gonzalez, tym bardziej poznajemy rolę jaką pełnił podczas pobytu w Polsce. Oficer GRU, przez lata podający się za hiszpańskiego dziennikarza, w różnych mediach krytykował działania poprzedniego rządu. Użytkownik platformy X John Bingham przytoczył kolejne przykłady propagandy rosyjskiego szpiega. Wśród nich znalazły się wypowiedzi o mocarstwowych dążeniach Polski i zagarnięciu ziem Białorusi oraz krajów bałtyckich.
W filmie „Monty Python na żywo w Hollywood Bowl” (Monty Python Live at the Hollywood Bowl), będącym zapisem występów z roku 1980, można zobaczyć jeden z najśmieszniejszych skeczy tej brytyjskiej grupy komików, który dotyczy właśnie Ostatniej Wieczerzy, a raczej artystycznej wizji Michała Anioła, która nie znalazła uznania u papieża. Skecz niezmiennie mnie śmieszy, choć widziałem go już setki razy.
Bardzo chaotyczny tekst
Fantastyczny i mądry tekst. BRAWO !