Jego pasją jest muzyka, choć w ostatnim czasie zaskoczył wszystkich startując w wyborach o fotel prezydenta Siedlec. Z Wojtkiem Radzikowskim, znanym jako DJ LUX rozmawia Tomasz Markiewicz.
Jego pasja do sprzętu muzycznego i muzyki zaczęła się już, można powiedzieć, w przedszkolu, kiedy pierwszy raz zobaczył gramofon z wielkim „kloszem” oraz pocztówkowe płyty winylowe o nietypowych kształtach. Pierwsze próby didżejskie przypadały na lata 90. ubiegłego wieku. Będąc uczniem V klasy podstawówki, miksował z kolegami na magnetofonach szpulowych piosenki Perfectu z kawałkami Budki Suflera i Lady Pank. – Cięliśmy taśmy i sklejaliśmy je kawałek po kawałku. Tak powstawały moje pierwsze miksy – wspomina Wojtek Radzikowski, prezenter muzyczny z Siedlec, znany jako DJ LUX.
– Kiedy młodzi didżeje mieli łatwiej na starcie: w latach 90. XX w., czy teraz?
– Dzisiaj sprzęt, który jest oferowany w sklepach, można kupić za parę złotych i to wystarczy. Nie trzeba
wydawać majątku. Kiedyś pierwsze didżejskie CD playery to był wydatek liczony nie na pieniądze, a na np. samochód marki Fiat 126p. O takim sprzęcie jak obecnie można było tylko pomarzyć. Ale to też w pewien sposób ukształtowało DJ-ów. Z perspektywy lat uważam, że pod względem muzycznym mieliśmy o wiele łatwiej, bo ludzie bawili się przy muzyce, którą prezentowaliśmy. To od nas zależało, co będzie grane. My kreowaliśmy modę muzyczną i to, czego się słuchało, nie było internetu itd. To wszystko sprawiało, że dobrym DJ-em był ten, który miał ciekawą dyskografię, charyzmę i potrafił dobrze poprowadzić imprezę, a niekoniecznie ten ze świetnym sprzętem.
– Liczyły się inne wartości niż tylko umiejętności techniczne?
– Dokładnie. A dzisiaj to media muzyczne, internet i branża muzyczna określają pewne standardy, których ludzie oczekują. Dlatego muzyka komercyjna stała się tak podobna do siebie. Zauważ, że w tej chwili trudno odróżnić już hip-hop od dance’u, disco czy popu. Te granice się zatarły. I pod tym względem młodzi DJ-e mają łatwiej: nie muszą szukać, sortować, wystarczy, że wezmą to, co jest w danym momencie modne, grane w radio, i już mają repertuar na 90% imprez. Kiedyś tak nie było. Ale z drugiej strony dzisiaj poszczególnym DJ-om trudno jest się wyróżnić, bo, jak podkreśliłem, sprzęt jest ogólnodostępny, a muzyka wszędzie jest taka sama.
– Kiedyś słuchanie muzyki było pewnym rytuałem, dla starszego pokolenia stanowiła ona ważny element życia. W tej chwili, mam wrażenie, nie jest już traktowana poważnie. Rozbrzmiewa wszędzie, gdzie się tylko ruszymy: w barze, u fryzjera, w automacie do gry, na stacji benzynowej, a nawet w publicznej ubikacji.
– To dobrze, że muzyka jest wszędzie, ale niedobrze, że wszędzie taka sama lub podobna. Dzisiaj muzyka to biznes, pieniądze, produkt, a słuchaczy traktuje się jak dawców pieniędzy, którzy nie mają uszu. Na dobrej, ambitnej nie da się zarobić, dlatego nie dociera do szerszego grona odbiorców. Poniekąd muzyka zatoczyła pewien krąg: dzisiejsi komercyjni artyści korzystają garściami z piosenek gwiazd muzyki sprzed lat. Dlaczego? Według mnie dlatego, że to, co sami tworzą, jest produktem na rok: ma się sprzedać i nikt o tym nie będzie pamiętał. Muzyka sprzed lat przetrwała dekady, bo była wartościowa. Trudno znaleźć osobę, która nie zna Beatlesów, Queen czy Lady Pank.
– Powiedziałeś mi kiedyś w prywatnej rozmowie, że paradoksalnie najlepszą muzyką, jaką można sobie wyobrazić, jest cisza. Bo tylko w niej tak naprawdę można usłyszeć najcudowniejszą symfonię, jaką sami tworzymy w swoich myślach. Możesz rozwinąć ten wątek?
– Uważam, że człowiek sam dla siebie jest najlepszym uzdrowicielem. Sam najlepiej rozumie siebie,
sam najlepiej słyszy siebie i wie, co dla niego dobre. Wyobraź sobie, że idziesz do jakiegoś grafika i mówisz, żebyś stworzył np. obraz drzewa na drodze. Grafik to zrobi według własnej wizji i tak, jak zrozumie polecenie. Ale już inny grafik wykona je zupełnie inaczej. Efektem tego będą dwa różne obrazki, które i tak nigdy nie będą identyczne z wizją w twojej głowie. Dlatego cisza, jeśli potrafisz się w niej zanurzyć, pozwala usłyszeć samego siebie. Dotrzeć do naszego wnętrza, zagłębić się we własnym umyśle. Każdemu życzę, żeby zrozumiał samego siebie, potrafił siebie usłyszeć, a wtedy ta cisza będzie najlepszą muzyką, której będzie chciał słuchać non stop. I stanie się lepszym człowiekiem.
Nie znam dorobku pana Radzikowskiego, ale z tego co tu czytam, to poszedł na skróty. Byłem DJ na przelomie lat 70/80 i wg. mnie to co robił pan R. to zabijanie muzyki, a nie jej prezentacja. Sklejki, przestery itp. badziewia to zabijanie prawdziwej muzyki, którą stworzyli artyści, a pan R ją sporowadzał do paru “akordów”.
Kiedyś prezentowało się muzykę w oryginale, a nie jakieś “zlepki” “Cięliśmy taśmy i sklejaliśmy je kawałek po kawałku” …. bez komentarza
Bawi się dobrze przy całym nagraniu, a nie jakiś “urywkach, miksach”…..
Nie znam jego prezentacji, ale po tym co mówi …. myślę, że jaki kandydat (ocenili wyborcy) taki i DJ.
Wróć Pan do biznesu jeśli tam funkcjonujesz i nie kalecz muzyki
Podoba mi się to co mówi, że najlepsza muzyką jest cisza. Ogólnie ma pojęcie o tym co mówi. Ale jak gra jeszcze nie słyszałem.
Z tą ciszą masz rację.
Piękniejsza od muzyki jest tylko cisza. (M. Wiśniewski)
jazz tylko jazz
Co kto lubi.
Jak dla mnie przede wszystkim progresiv (rock progresywny), tam też jest nutka jazzowa. Oczywiście + klasyka rocka (lata 60-80). Do tego trochę elektroniki (ale bez komerchy)
Ale o gustach się nie dyskutuje.
Imponuje mi, że lubi przygodę. Zarejestrował listy kandydatów do rady. I kandydował na prezydenta miasta. Także dzięki niemu mieliśmy święto demokracji. Dziękuję.