REKLAMA
4.4 C
Siedlce
Reklama

Przepraszam cię, piosenko

Kiedy górale – bracia Paweł i Łukasz Golcowie postanowili nagrać swoją pierwszą płytę, panowie z wielkich wytwórni płytowych pukali się w czoło: „Co? Będziecie o owieczkach śpiewać?”.

Argument, że tekst piosenki musi o czymś mówić, wydaje się truizmem, ale jest to coraz rzadsze zjawisko w polskiej popkulturze. O ile dawniej piosenki ujawniały społeczno-publicystyczne ambicje ich autorów, to dziś przeważa opinia, wedle której powinny bawić i dobrze się sprzedawać. Czy należy się temu dziwić? Kiedyś ludzie rozmawiali ze sobą godzinami (face to face), teraz porozumiewają się za pomocą kilku krótkich słów i tzw. emotikonów (buźki, uśmieszki) na klawiaturach komputera i smartfona. I nie do końca chyba są świadomi, co się wokół nich dzieje. A dzieje się zbyt dużo, żeby za tym wszystkim nadążyć.

Fason kulturalnej inteligencji

Co sprawia, że mimo upływu lat i zmiany mód wciąż trwasz przy piosence poetyckiej? – zapytałem siedleckiego muzyka Macieja Turkowskiego. – Bo piosenka poetycka to jakby szyld, pod którym kryje się wiele gatunków i stylów. Łączy to wszystko dobry tekst, interpretacja i kilka innych cech, ale ogólnie wchodzą tu w grę style od jazzu po rocka. Piosenka poetycka jest niezwykle różnorodna i otwarta na nowe prądy. Porównajmy choćby Kaczmarskiego, Agę Zaryan i zespół Raz Dwa Trzy… odpowiedział.

Niestety, w polskich mediach próżno dziś szukać piosenki artystycznej z dobrym literackim tekstem. Jeżeli już, to o późnych porach albo wcześnie rano, jak mawiał Wojciech Młynarski, „między trzecią a piątą”.

Jacek Kaczmarski objaśniał mi kiedyś powody tej absencji: – Kultura zachodnia, która do nas dotarła na przełomie wieków, zdradza dziką ochotę do zabawy, natomiast nie zdradza ochoty do myślenia i rozwiązywania problemów. W założeniu życie ma być przyjemne, ma się opierać na miłym spędzaniu czasu, a nie na myśleniu czy pokonywaniu trudności. Taki jest trend. W związku z tym wszystko, co się kojarzy z myśleniem, spotyka się z przerażeniem znacznej części redaktorów w mediach, którzy też mają swoje problemy, są „niedopłaceni” i nie chce im się męczyć, tylko wolą się bawić.

Poeta Ernest Bryll (jego wiersze śpiewali: Marek Grechuta, Czesław Niemen, Maryla Rodowicz i zespół Dwa Plus Jeden) od dawna narzeka, że niszczy się fason kulturalnej inteligencji. – Liczy się tylko to, co w dziedzinie kultury, rozrywki wyprodukowane przez media i ściągnięte do stolicy. A tam niestety coraz gorzej. Główne media zajmują się wyłącznie reklamą i propagandą. Dominują kolejne występy, balangi różnego rodzaju posłów i celebrytów, natomiast nie ma teatru, nie ma poezji i nie ma dobrej piosenki. Gdzieś zginęła piosenka poetycka, która była kiedyś niebywale ważna, kształtowała gust młodych ludzi. Została zadeptana. Jeszcze kilka lat temu była obecna w małych ośrodkach i takich miastach jak Siedlce, ale w tej chwili i tutaj już jej coraz mniej – zauważa.

Dla Haliny Frąckowiak każda piosenka to minispektakl, w którym ważna jest nie tylko muzyka, ale i słowo. – Tekstem również wyraża się ekspresję – tłumaczy. I trochę ubolewa nad tym, że współczesne piosenki często są pozbawione głębszych treści czy urody słowa. – Młodzi, niestety, chcą je pisać sami.

Doradza im jednak, aby korzystali z twórczości autorów, którzy są profesjonalistami, a także z mądrej i pięknej poezji. Wystarczy posłuchać tekstów Jeremiego Przybory czy Wojciecha Młynarskiego. O tym drugim mówiono, że „jego piosenki były napisane sercem i zabiegały o ludzkie serce”.

– Czym różni się współczesna polska piosenka od tej, którą pamięta Pani z lat swojej młodości? – zapytałem Halinę Kunicką.

– Świat się zmienia, zmieniają się również piosenki, a i mój repertuar na przestrzeni lat ewoluował. Pierwsze

piosenki były mniej skomplikowane, lekkie i zwiewne, niosły ze sobą zabawę. Potem już kładłam większy akcent na słowo, przekaz i treść. Bo to właśnie słowo mnie urzekło. Poezja mnie urzekła. Dlatego śpiewałam Leśmiana, Broniewskiego, Tuwima i korzystałam z usług z zawodowych autorów tekstów, Wojciecha Młynarskiego i Ernesta Brylla. A moja ocena współczesnej piosenki? Powiem tak: słucham mało. A to, co dociera do mojego ucha, skłania do wniosku, że dziś liczy się przede wszystkim rytm i dynamika. Liczy się głośność, krzyk i wrzask, czyli to wszystko, co służy zabawie. A gdzie piękne słowo, gdzie refleksja?

Zdobyć księżyc, nie wiedząc, jak dolecieć?

Dla Ireny Santor jest oczywiste, że jeżeli ktoś chce napisać książkę, to musi nauczyć się ortografii i wiedzieć, z czego składa się zdanie, gdzie jest podmiot, a gdzie orzeczenie. To samo z pisaniem piosenek czy śpiewaniem.

– Trzeba wiedzieć, co to są dźwięki, dlaczego następują po sobie w taki, a nie inny sposób, jak zapisać
frazę i jak ją zharmonizować – wylicza. – Komuś może się wydawać, że wystarczy przelać na papier swoje emocje, zapisać je w trzech słowach na krzyż, zresztą banałach na ogół, dopisać do tego dwie nuty i skrzeczeć albo krzyczeć. Jeżeli z dźwięków powstaje coś, co jest niemuzyczne, w dodatku człowiek śpiewa nieczysto, to czemu ma to służyć? Niech nikt mi nie mówi, że można zdobyć Księżyc, jeśli się nie wie, jak tam dolecieć. Nie wierzę w to.

– Komu z Twoich kolegów muzyków udaje się pisać dobre teksty? – zapytałem kiedyś Roberta Gawlińskiego.

– Kazikowi czasem się udaje: jego teksty to obserwacje socjologiczne. To samo robił Ciechowski, jego piosenki poruszają tematy, które można przeczytać w codziennej prasie. Także Muńkowi Staszczykowi zdarzają się wybitne teksty, chociażby piosenka o Warszawie, która jest kwintesencją tego, jak miasto tętni życiem. On to ujął tak, żeby nie urazić warszawiaków. Wers „Zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz” jest dla mnie poezją bardzo prostymi słowami
wyśpiewaną.

Sidney Polak (z wykształcenia socjolog, a na co dzień perkusista grupy T.Love) zawsze stawiał sobie duże wymagania. Mówi, że coraz częściej słyszy w polskich piosenkach zbitki przypadkowych słów, które nawet jakoś się układają w całość, ale jednak nie są tym, na czym on się wychował – czyli na tradycyjnym rzemiośle literackim. Grając w zespole T.Love, był przyzwyczajony do pewnego poziomu (Muniek Staszczyk niewątpliwie to gwarantował), a ponadto sam zawsze chętnie sięgał po teksty Osieckiej i Młynarskiego. – Interesuje mnie literatura, ja sam nie umiem lać wody – stwierdził.

A jakie są fascynacje literackie Muńka Staszczyka? – Już w liceum bardzo lubiłem poetów

pierwszej połowy dwudziestego wieku. Szczególnie ceniłem Broniewskiego. Podobała mi się jego oszczędność słowa, ten klasyczny rym i rytm niczym „pociski z karabinu”. Bliskie mi to było – mówi wokalista T.Love.

Dla Andrzeja Sikorowskiego (Pod Budą) ważniejsze jest to, w jaki sposób ktoś ubiera świat przy pomocy słów, niż to, jak długo potrafi przeciągnąć nutę.– Artysta powinien dać dowód swojej inteligencji i wrażliwości na otaczający
go świat – mówi.

Dubi dubi du, dibidibidip!

„Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst” – śpiewała Kasia Nosowska. Ale czy aby na pewno? Bo przecież można również śpiewać scatem (dźwiękonaśladowczy sposób śpiewania), tak jak Urszula Dudziak. Jej „Papaya” rozbrzmiewała od Filipin, Korei i Japonii, aż po Wenezuelę, a przecież tam jest tylko: „dibidibidip”, potem turuutuuhuuuuhhhuu” oraz refren „piruiruypapa Papaya”. „Fryzjer na plaży” grupy Daab to z kolei numer gwizdany. „Czy tu się głowy ścina?/ Czy zjedli tu Murzyna?/ Czy leży tu Madonna?/ Czy jest tu jazda konna?”. To kawałek „Ludzie Wschodu” zespołu Siekiera, nagrany w 1986 r. i wydany na płycie „Nowa Aleksandria”. Można w nim też usłyszeć: „Czy w nocy dobrze śpicie?/ Czy śmierci się boicie?/ Czy zabił ktoś tokarza?/ Czy często się to zdarza?”. To tekst pełen groteskowych skojarzeń, opisujący lęki i niepokoje nie tylko ludzi Wschodu. Tu akurat słów jest trochę więcej. Ale weźmy inny kawałek z tej samej płyty „Misiowie Puszyści”. Tekst składa się zaledwie z jednego wersu: „Szewc zabija szewca, bum tarara, bum tarara”, który przewija się przez cały utwór. Tomasz Adamski, lider zespołu, pytany kiedyś o inspiracje literackie, powoływał się na francuskich symbolistów, takich jak Baudelaire, Verlaine i Rimbaud.

Wszystko wskazuje więc na to, że utwór muzyczny może być jednak genialny, bez względu na to, jak bardzo oszczędny jest tekst.

TOMASZ MARKIEWICZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Ciężarówka w peugeota, peugeot w audi…

25 listopada o godz. 8.45 na S17 w kierunku...

Zderzenie opla z fiatem ducato. Kierująca 35-latka trafiła do szpitala

25 listopada po godz. 9 w Jedlance (gm. Stoczek...

Sokołowski szpital tonie w długach

Placówka nie płaci ZUS, nie reguluje rachunków, nie wypłaca...

Burmistrz odwołała dyrektora SOK. Prokuratura: „Nie ma znamion przestępstwa”

Marcin Celiński, dyrektor Sokołowskiego Ośrodka Kultury, został odwołany przez burmistrz Iwonę Kublik na półtora roku przed zakończeniem kadencji. Decyzja zapadła w oparciu o protokół komisji rewizyjnej, który wskazywał na rzekome nieprawidłowości. Tymczasem prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, nie znajdując znamion przestępstwa.

Wszyscy tacy sami… W pogoni za trendami

Zauważyliście, że wielu młodych ludzi wygląda i zachowuje się...

Rondo El Greca u zbiegu ulic Cmentarnej i Wojskowej

Podczas najbliższej sesji Rady Miasta Siedlce radni zdecydują czy...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje