„UE więcej wydaje na ropę i gaz z Rosji niż przekazuje wsparcia finansowego na rzecz Ukrainy” – pisze brytyjski „Guardian”. Podobnie rzecz ujął Dan Jorgensen, unijny komisarz ds. energii: – „Niestety w Europie nadal kupujemy gaz z Rosji, pośrednio finansując rosyjską agresję w Ukrainie. Od czasu rozpoczęcia wojny zaimportowaliśmy paliwa kopalne z Rosji za równowartość 2400 myśliwców F-35”.
Czy można coś na to poradzić? Oczywiście, że tak. Komisarz ma nawet receptę: – „Tak nie może dalej być. Musimy stać się niezależni od Rosji”. Oczy wiście, oczywiście… „Tak dalej być nie może…”, „Nie może być tak, że…”, „Na leży dążyć do tego…”. Akurat tyle można zawsze spodziewać się po Brukseli.
Od ćwierć wieku nie było na kontynencie partii bardziej antyrosyjskiej niż PiS. Gdy jedni się z Putinem miło resetowali (Obama to nawet Nobla za to dostał), budowali przez Bałtyk nordstreamy i cieszyli się, że rosyjski gaz się im w kuchence ładnie pali – Jarosław Kaczyński ostrzegał przed rosyjskim imperializmem.
Reszta się resetowała i robiła interesy.
Wszyscy to wszyscy, babcia też. Premier Donald Tusk, niepomny polskich dziejowych doświadczeń, również chciał się zresetować. Skoro PiS patrzył na Rosję i Putina spode łba, a nawet wrogo (patrz: ratownicza wyprawa prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Tbilisi), Donald Tusk postanowił zrobić na przekór: my się z Rosją zakolegujemy i już my – czyli ja, Tusk, razem z towarzyszem Putinem – przypilnujemy, żeby nikt (a zwłaszcza PiS) piachu nam w tryby nie sypał.
O tym resetowaniu i współpracy ekipy Tuska z Rosją powstał kilkunastoodcinkowy serial, a ostatnio też spora książka pt. „Zgoda”. Książka stała się bestsellerem, natomiast po pałkarskim przejęciu TVP w grudniu 2023 roku serial został pośpiesznie usunięty z telewizyjnych serwerów. Nic dziwnego. Po co ludzie mają patrzeć, jak się ludzie Tuska łasili do Putina. Wstydliwa sprawa. Na szczęście nic w przyrodzie nie ginie. Jak mówiliśmy w dzieciństwie, oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa.
Europa się z Putinem resetowała, kładła na dnie Bałtyku nordstreamy i do tej pory – co przyznano niedawno w Brukseli – od czasu rozpoczęcia wojny zaimportowała, przypomnijmy, „paliwa kopalne z Rosji za równowartość 2400 myśliwców F-35”.
To jest właśnie, nie licząc gigaton hipokryzji, europejski ofiarny wkład w wojnę na Ukrainie. Reszta to wzmożeniowa retoryka. Jeszcze jedna z tych rzeczy, w których mocne są europejskie „elity”.
Trump jest zły? No cóż, dobry pewnie nie jest, przecież to polityk i biznesmen. Ale jakby zły nie był, to przecież nie on kładł nordstreamy na dnie Bałtyku (wręcz przeciwnie nakładał sankcje na firmy, które nordstreamy budowały), nie on futrował Putina i nie za jego pieniądze Moskwa strzela dziś do Ukraińców. To twoje dzieło, Europo.
A Europa? Ma swoje niezaprzeczalne sukcesy, np. energetyczne. Dobrze o tym wie brukselski komisarz ds. energii: „Płacimy dwa do trzech razy więcej za energię w przemyśle niż nasi konkurenci w USA i Chinach. Jednocześnie nasi obywatele mają trudności z zapłaceniem rachunków za energię. Prawie 47 mln Europejczyków w zeszłym roku nie było w stanie właściwie ogrzać swoich mieszkań”.