REKLAMA
23.5 C
Siedlce
Reklama

Mieszkańcowi zginęły pieniądze

Miał je, bo sprzedał gospodarstwo po rodzicach. Całe 38 tys. zł. Nie oddał ich do depozytu, jak mu proponował personel Domu Pomocy Społecznej w Ryżkach, gdzie trafił przed 8 laty.

Zwitki 200- -złotowych banknotów zaszył w rękawach skórzanej kurtki. W notesie zapisał numery seryjne kilku z nich. Pewnej wrześniowej niedzieli spostrzegł, że pieniędzy nie ma. Do DPS-u wezwano policję.
Do obowiązków pracowników ryżkowskiego DPS-u należy dbałość o zdrowie, o sytuację bytową mieszkańców i o właściwe zabezpieczenie posiadanych przez nich rzeczy osobistych. Od ubrań po meble, sprzęt elektroniczny i pieniądze.

DEPOZYT BEZPIECZEŃSTWA
– Mamy Regulamin Domu, z którym każdy trafiający do nas mieszkaniec jest zapoznawany – mówi Urszula Mościcka, dyrektorka DPS-u w Ryżkach. – Nasz Dom nie jest ani szpitalem, ani więzieniem. Cierpiący na choroby psychiczne są ubezwłasnowolnieni przez sądy. Poza nimi mieszkańcy nie mogą i nie są przez personel ograniczani. Robią to, na co mają ochotę. Mogą z Domu wychodzić po poinformowaniu. Mogą też przywozić do nas osobiste rzeczy. Mają prawo posiadać i wydawać według uznania własne pieniądze.

Zazwyczaj są to pieniądze z rent. A dokładniej to, co pozostaje po potrąceniu opłat za pobyt w DPS-ie. Kierownictwo Domu wyjaśnia, że każdemu mieszkańcowi mówią o możliwości przechowywania pieniędzy na wydzielonym subkoncie placówki w ramach tzw. depozytu. – Zazwyczaj trafi a tam po kilkadziesiąt, kilkaset złotych. Ale niektórzy przez czas pobytu tutaj uzbierają nawet kilka tysięcy. W przypadku śmierci mieszkańca, posiadającego depozyt, podobnie jak wszystkie jego rzeczy, pieniądze przechodzą w ręce spadkobierców – wyjaśnia U. Mościcka. (…)

Więcej w papierowym  i e-wydaniu "TS". WE WŁASNEJ CHAŁUPIE NAJLEPIEJ
Pan Henryk (imię zmienione) trafi ł do ryżkowskiego DPS-u w 2004 r. Teraz ma 73 lata. Jest szczupły, szpakowaty, bardzo rzadko uczestniczy w zajęciach, organizowanych dla mieszkańców. Przesiaduje we własnym pokoju albo gdzieś spaceruje. To typ zamkniętego w sobie samotnika.

Mówi, że w życiu nie miał szczęścia do ludzi. Nie spotkał też kobiety, która mogłaby być jego żoną. Został, jak sam siebie nazywa, starym kawalerem. Mieszkał w rodzinnym domu w jednej ze wsi na terenie gminy Wola Mysłowska. Później przez około 20 lat sam gospodarzył. Jednak chyba nie miał do tego smykałki. Pan Henryk nie podejmował kroków, by gospodarstwo unowocześniać. Nie miał na to pieniędzy, bo w swe szpony złapał go alkoholowy nałóg. Gospodarstwo podupadało i jego właściciel też się staczał.

Po którymś pobycie w szpitalu lekarze uznali, że picie doprowadziło go do trwałej choroby alkoholowej. Z tego powodu uzyskał rentę, a jakiś czas po tym trafi ł do DPS-u w Ryżkach. Ludzie, którzy znali warunki, w jakich wcześniej żył, twierdzą, że dobrze się stało, bo przynajmniej mieszka w cieple, ma czysto i głodny nie chodzi. – Nie powiem, dobrze mi w tym Domu w Ryżkach, ale nie ma takiej swobody, jak u siebie. W swojej chałupie mogłem robić, co chciałem i kiedy chciałem – pan Henryk żali się dziennikarzom.

 NA POCZĄTKU ZGINĄŁ KLUCZ
W niedzielę pan Henryk zorientował się, że nie ma klucza od szafy, w której w swym pokoju trzymał ubrania i rzeczy osobiste. Szukał go, lecz nie znalazł. Uznał, że klucz zginął i zgłosił ten fakt personelowi DPS-u. Zapasowym kluczem otworzono szafę. Wydawało się, że wystarczy dorobić brakujący klucz i będzie po kłopocie. Jednak następnego dnia po incydencie pan Henryk poinformował dyrekcję o kradzieży 38 tys. zł!

– Byliśmy w szoku, bo trudno w coś takiego uwierzyć bez dodatkowych wyjaśnień. Chociażby dlatego, że ani ja, ani nikt z personelu o takich pieniądzach u pana Henryka nie wiedział – mówi dyrektorka DPS-u. – Po wyjaśnieniu szczegółów przez mieszkańca postanowiłam, że trzeba o zajściu poinformować policję. Oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łukowie, nadkom. Andrzej Dudzik nie zdradza szczegółów. Potwierdza tylko, że policjanci zajmują się sprawą

Anonimowo od personelu DPS-u dowiadujemy się, że gdy łukowscy policjanci, powiadomieni o zaginięciu pieniędzy, przybyli do Ryżek, nie mogli przesłuchać pana Henryka, gdyż ten był nietrzeźwy. Regulamin DPS-u zabrania spożywania alkoholu na terenie Domu, lecz pan Henryk gdzieś poza Domem do kieliszka i tak zagląda.

PIORUN STRZELIŁ W MONITORING
Pan Henryk zapewnia, że pieniądze miał, że niczego sobie nie wymyślił. Że pochodziły ze sprzedaży popadającego w ruinę gospodarstwa rolnego. Zapewnienia te brzmią wiarygodnie, jednak dziwić może, dlaczego mieszkaniec DPS-u nie wpłacił gotówki do depozytu, tylko wolał ją ukryć w osobistych rzeczach. Pytań jest więcej, ale pan Henryk nie chce rozmawiać. Uważa, że po kradzieży współmieszkańcy z DPS-u śmieją się z niego.

Poszkodowany nie chce rozmawiać z psychologami. Nie można więc jednoznacznie ocenić, czy posiadanie gotówki i jej kradzież nie jest konfabulacją chorego, nieszczęśliwego człowieka. Pan Henryk powiedział, że o jego tysiącach wiedziały cztery osoby. Jakie? Tego dziennikarzom nie zdradził. Zapewne policja dowiedziałaby się czegoś więcej z zapisu monitoringu, którego kamery są zainstalowane na korytarzach DPS-u, gdyby nie jego awaria. ]

– W maju, podczas jednej z burz, w drzewo przy bramie głównej uderzył piorun i poczynił wiele szkód w systemach elektronicznych. Spalił się układ sterowania bramą, centrala telefoniczna, alarmowy system przeciwpożarowy i monitoring – mówi dyrektorka DPS-u. – W pierwszej kolejności naprawiliśmy telefony i system przeciwpożarowy. Na reperację monitoringu zabrakło pieniędzy. Zrobimy to po wypłacie odszkodowania za szkody, wyrządzone przez tę burzę. PIOTR GICZELA

5 KOMENTARZE
  1. jak se dziadek pościelesz tak się wyśpisz.. chyba tu pasuje:-)
    Nie żal mi go. Ja takiej kasy nie trzymam nawet w domu bo się boję, że i znajomi mogą mnie okraść.. a jak:-) okazja czyni także dobrego człowieka złodziejem!!!
    Pozdrawiam złodzieja bo wykorzystał okazję!!!

  2. A kiedy mieli napisać? Nazajutrz po kradzieży? W takim tempie to może informacja powstać, a nie artykuł. Ale prawdę mówiąc, spodziewałam się bardziej wnikliwego artykułu. Liczyłam na jakieś informacje ze śledztwa. A tu nic z tych rzeczy. Czy to oznacza, że ich nie ma, czy, że gazecie nie udało się dotrzeć do nich? Chociażby tego, czy wyjaśniono, czy ten informujący o kradzieży w ogóle miał pieniądze. Mam nadzieję, że prokuratura toi sprawdza. I chciałabym mieć możliwość dowiedzenia się tego.

  3. A kogo na dzień dzisiejszy interesują tam mieszkańcy i ich sprawy?To jest Dom Pomocy, albo raczej niemocy. Policja co drugi dzień – mieszkańcy przesłuchiwani albo zamykani w więzieniu – wszystko w ramach prawa i sprawiedliwości – gratulacje dla pedagogicznych metod działania.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zwłoki 14-latka z Siedlec w pensjonacie w górach. Czy to ojciec zabił syna?

To przedsiębiorca z Siedlec miał zamordować swojego 14-letniego syna...

Zderzenie w Broszkowie. Droga nieprzejezdna (aktualizacja)

Na DK2 w Broszkowie zderzyły się dwa samochody osobowe. Kierujący...

Porażenie prądem podczas wycinki gałęzi

13 sierpnia ok. godz. 12 w Sulejówku na ul....

Ciąg dalszy sprawy z Brzezin – dziecko urodziło się żywe

Wykonano sekcję zwłok noworodka, którego ciało znaleziono w śmietniku...

Dachowanie w Pruszynie (aktualizacja)

W Pruszynie doszło do zderzenia samochodów osobowych.

Siedlce: Nie będzie ciepłej wody

W związku z planowanymi przez Przedsiębiorstwo Energetyczne w Siedlcach...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje