REKLAMA
4 C
Siedlce
Reklama

Złapał Kozak Tatarzyna…

Agnieszka Bakan, matka Moniki, nastolatki uczęszczającej do Gimnazjum w Adamowie, poskarżyła się na niewłaściwe zachowanie nauczyciela Dariusza Dzidy wobec jej córki. Nauczyciel skierował do sądu sprawę o pomówienie. A. Bakan trafiła na ławę oskarżonych. Za pomawianie nauczyciela, sąd ukarał ją kilkutysięczną grzywną.

Dariusz Dzido uczy w adamowskim Gimnazjum wychowania fizycznego. Jest też trenerem AZS UMCS i w ramach tego klubu prowadzi w Adamowie pozalekcyjne zajęcia sportowe. Agnieszka Bakan twierdzi, że interwencje w sprawie dziecka, któremu działa się krzywda, to nie pomawianie. Szykuje się do złożenia apelacji od wyroku, jaki zapadł.

POMÓWIENIA CZY WALKA O DOBRO DZIECI?

Przed 2 laty telewizja poinformowała o nieprawidłowościach, do jakich miało dochodzić w adamowskim gimnazjum. Mówiono wówczas, że nauczyciel wf, D. Dzido, wyzywa uczennice na treningach, że jedna z nich, Monika Bakan, z tego powodu zapadła na anoreksję. Nauczyciel miał ją krytykować za nieodpowiednią wagę.

Matka Moniki, A. Bakan, zainteresowała się wydarzeniami w Gimnazjum, gdy szkolna pedagog poprosiła ją na rozmowę. Matka dziewczyny dowiedziała się, że gimnazjalistki opowiedziały pedagog o zdarzeniach, które skłoniły ją do podejrzeń, że wuefista może dopuszczać się molestowania seksualnego nieletnich. A. Bakan po powrocie do domu wypytała o szczegóły córkę. Dowiedziała się jeszcze więcej niż w szkole, np. tego, że nauczyciel wchodził z uczennicą w bieliźnie do sauny, że dawał swoim podopiecznym do picia jakieś preparaty, których składu gimnazjalistki nie znały. Usłyszała, że faworyzuje jedną z dziewcząt, kupując jej odzież sportową, że na zawody wozi gimnazjalistki swoim samochodem, że od jednej z uczennic nie pobiera pieniędzy za wyjazdy na zgrupowania sportowe. Poruszona tym matka umówiła się na rozmowę z dyrektorem Gimnazjum i wójtem gminy Adamów, której placówka podlega.

Całość w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 40.
 

Agnieszka Bakan, matka Moniki, nastolatki uczęszczającej do Gimnazjum w Adamowie, poskarżyła się na niewłaściwe zachowanie nauczyciela Dariusza Dzidy wobec jej córki. Nauczyciel skierował do sądu sprawę o pomówienie. A. Bakan trafiła na ławę oskarżonych. Za pomawianie nauczyciela, sąd ukarał Agnieszkę Bakan kilkutysięczną grzywną.
 

Dariusz Dzido uczy w adamowskim Gimnazjum wychowania fizycznego. Jest też trenerem AZS UMCS i w ramach tego klubu prowadzi w Adamowie pozalekcyjne zajęcia sportowe. Agnieszka Bakan wraz z mężem prowadzą gospodarstwo ogrodnicze. Kobieta twierdzi, że interwencje w sprawie dziecka, któremu działa się krzywda, to nie pomawianie. Szykuje się do złożenia apelacji od wyroku, jaki zapadł.
 

POMÓWIENIA CZY WALKA O DOBRO DZIECI?
 

Przed 2 laty telewizja poinformowała o nieprawidłowościach, do jakich miało dochodzić w adamowskim gimnazjum. Mówiono wówczas, że nauczyciel wf, D. Dzido, wyzywa uczennice na treningach, że jedna z nich, Monika Bakan, z tego powodu zapadła na anoreksję. Nauczyciel miał ją krytykować za nieodpowiednią wagę.
 

Matka Moniki, A. Bakan, zainteresowała się wydarzeniami w Gimnazjum, gdy szkolna pedagog poprosiła ją na rozmowę. Matka dziewczyny dowiedziała się, że gimnazjalistki opowiedziały pedagog o zdarzeniach, które skłoniły ją do podejrzeń, że wuefista może dopuszczać się molestowania seksualnego nieletnich. A. Bakan po powrocie do domu wypytała o szczegóły córkę. Dowiedziała się jeszcze więcej niż w szkole, np. tego, że nauczyciel wchodził z uczennicą w bieliźnie do sauny, że dawał swoim podopiecznym do picia jakieś preparaty, których składu gimnazjalistki nie znały. Usłyszała, że faworyzuje jedną z dziewcząt, kupując jej odzież sportową, że na zawody wozi gimnazjalistki swoim samochodem, że od jednej z uczennic nie pobiera pieniędzy za wyjazdy na zgrupowania sportowe. Poruszona tym matka umówiła się na rozmowę z dyrektorem Gimnazjum i wójtem gminy Adamów, której placówka podlega.
 

– Pan Dariusz Dzido oskarżył mnie, że podczas tych spotkań pomówiłam go o to, że na jednym z obozów sportowych był nietrzeźwy – stwierdza A. Bakan. – Również o to, że w obecności dyrektora gimnazjum oraz pedagoga tej placówki, a także podczas rozmów z koordynatorem Sekcji Lekkiej Atletyki AZS UMCS Lublin, Dariuszem Szymczukiem ,miałam powiedzieć, że w czasie treningów molestował gimnazjalistkę. Miałam też w obecności dyrektora gimnazjum i przedstawiciela AZS UMCS pomawiać pana Dzidę o malwersacje finansowe w związku z prowadzonym przez niego szkoleniem sportowym. Jestem też oskarżana o to, że w trakcie rozmów z nauczycielami, trenerami i samorządowcami, a ponadto za pośrednictwem mediów, opowiadałam, że Dzido doprowadził moją córkę do anoreksji.
 

A. Bakan wyjaśniła, że wszystkie zdarzenia opisane w akcie oskarżenia miały miejsce albo w szkole, albo w Urzędzie Gminy w Adamowie, albo w siedzibie AZS UMCS w Lublinie czy w lubelskim  Kuratorium Oświaty, gdzie składała oficjalne wizyty. W niektórych z nich brał również udział D. Dzido i miał prawo składania przełożonym uwag, a na skargi mógł od razu odpowiadać.
– Nie było moim zamiarem zniesławianie nauczyciela. Informowałam o tym, o czym mówiło mi dziecko, powracając z kolejnych obozów i treningów. Wobec bagatelizowania większości z tych uwag, zarówno przez dyrektora szkoły, jak i wójta gminy, kierowałam później kroki na policję i do prokuratury. Korzystałam z przysługujących mi praw obywatelskich i nigdzie nie mówiłam, że pan Dzido dopuszcza się owych czynów, tylko że o tym mówią jego podopieczne. Uważałam, że takie informacje powinny sprawdzić powołane do tego instytucje, jak policja i prokuratura.

 

KTO MA SZUKAĆ DOWODÓW
 

Wnioski zgłoszone do prokuratury nie zostały należycie wyjaśnione. Żadna z sygnalizowanych spraw nie trafiła na sądową wokandę. Czy oznacza to, że w Adamowie wszystko jest w porządku, a „nawiedzona Bakanowa”, nie wiedzieć czemu, czepia się nauczyciela, działaczy klubów sportowych czy wójta gminy Adamów, Sławomira Skwarka?
 

Łukowska prokuratura podejmowała swe kolejne decyzje o odmowie wszczęcia śledztw. Sprawy tylko wstępnie rozpoznawała na podstawie dość słabych dowodów, byle jak zgromadzonych przez policję. O słabości mogą świadczyć wyroki Sądu Rejonowego w Łukowie, gdzie A. Bakan kierowała zażalenia na decyzje prokuratury. Sąd kierował sprawy do uzupełnienia, uznając za obrazę prawa stwierdzenie – „odmawiamy wszczęcia śledztwa ze względu na niewystarczające dowody”. Czy ich znalezienie nie było zadaniem prokuratury?
 

A. Bakan zwątpiła w prokuratorów. Sama zaczęła poszukiwać dowodów. Dociekała, na jakich zasadach i pod czyimi auspicjami D. Dzido trenuje adamowską młodzież, kto i w jaki sposób dofinansowuje obozy sportowe, jak są rozliczane dotacje z Urzędu Gminy w Adamowie, czy z publicznych pieniędzy korzystały osoby uprawnione, czy też inne, np. mieszkające poza gminą Adamów. Sprawdzała, kto organizował obozy sportowe i czy były one legalne. Starała się dotrzeć do dokumentacji pozostającej po ich zakończeniu.
 

– Zanim gdziekolwiek udawałam się z interwencją, musiałam nabrać przekonania, że informacje nie są wymysłami dzieci – zapewnia A. Bakan. – Nikomu nie mówiłam o molestowaniu, a jedynie przekazywałam informacje, jakie usłyszałam od dziewcząt. Na przykład o tym, że pan Dzido po zawodach w swoim samochodzie masował gimnazjalistkom nogi. Wniosek na policję o sprawdzenie tych faktów skierował dyrektor gimnazjum. Nikomu nie mówiłam, że pan Dzido na obozach był pijany. Informowałam o tym, że jego podopieczni widzieli, jak nosił butelki z alkoholem i siedział za stołem zastawionym kieliszkami. Czy to są pomówienia? Dlaczego mam za nie odpowiadać?!
 

PRYMITYWIZM DOKUMENTACYJNY
 

Nie można konkretnie udowodnić, jakie są źródła anoreksji Moniki – trudno. Masowania nóg czy wizyty z nauczycielem w saunie nie są niewłaściwe – nie ma sprawy. Ale nadużyciami i nieprawidłowościami popełnionymi zarówno przez urzędników z Urzędu Gminy Adamów, jak i trenera D. Dzidę, prokuratura powinna się jednak zająć. Poważne niejasności w związku z finansowaniem działalności sportowej w Adamowie dostrzegają początkujący księgowi. Prokuratura tego nie dostrzega.
 

A. Bakan dowiedziała się, że dzieci wyjeżdżające na obozy sportowe płaciły za nie różne kwoty. Organizatorzy, czasem trudni do zidentyfikowania, bo wyjeżdżano nawet bez obowiązkowego zgłaszania w lubelskim Kuratorium Oświaty, mieli dotacje z gminnego funduszu profilaktyki alkoholowej, a niektórzy uczestnicy – zapomogi z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dotacje z tzw. funduszu alkoholowego przekazywano na zasadzie powierzenia przez gminę organizatorom obozów zadań o charakterze pożytku publicznego. Nie było konkursów ofert. O konkretach decydował wójt S. Skwarek. Przewodnicząca Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, radna Lucyna Saran nie wiedziała dokładnie, jakie kwoty i na jakie działania rozdysponowywuje wójt.
 

Na niektóre wyjazdy rodzice młodych sportowców, pochodzących z rodzin objętych opieką GOPS-u, otrzymywali zapomogi celowe. A. Bakan odkryła, że pieniądze z zapomóg pobierał trener D. Dzido, chociaż mieli prawo to zrobić jedynie ci, którym zapomogi przyznano. Po czasie w GOPS-ie przygotowywano antydatowane dokumenty, z których wynikało, że pieniądze odbierał ktoś upoważniony przez beneficjentów. A. Bakan udało się dotrzeć do matek kilku koleżanek jej córki. Widziała u nich umowy, jakie przekazał im GOPS. Od kopii w urzędzie różnią się tym, że nie ma na nich ręcznych dopisków kierowniczki placówki, Katarzyny Wierzbickiej-Frydrych. Na jednej z kopii kierowniczka dopisała np., że z ogólnej kwoty 800 zł zapomogi, 200 zł przeznaczono na dofinansowanie wyjazdu dziecka pani Z. na obóz sportowy i wypłacono w lipcu. Tymczasem z oryginału u pani Z. wynika, że całość zasiłku wnioskodawczyni otrzymała już wiosną, zanim zaczęto organizować sportowy wyjazd. Przecież to fałszowanie dokumentów, podejmowane prawdopodobnie po to, aby ukryć inne, bezprawne wypłaty z funduszu GOPS.
 

W prywatnym śledztwie A. Bakan wykryła też, że na listach uczestników niektórych wyjazdów były dzieci, które w obozach nie brały udziału. Kto jechał na ich miejsce? W gminie są szczątkowe dokumenty, na podstawie których można by się czegoś dowiedzieć. Gdzie jest cała dokumentacja obrazująca wydatki obozowe – nie wiadomo.
 

BRALI PIENIĄDZE BEZ POKWITOWAŃ
 

Aby o tych i innych jeszcze niejasnościach mogła dowiedzieć się opinia publiczna, trzeba było aż procesu o zniesławienie, gdzie, paradoksalnie, oskarżoną była Agnieszka Bakan, doszukująca się nieprawidłowości w Adamowie. To właśnie w trakcie tego procesu organizatorzy wyjazdów sportowych nie umieli określić, na jakiej podstawie ustalali kwoty odpłatności, ponoszonej przez rodziców młodych sportowców. Trenerzy czynili to według własnego widzimisię. Przesłuchiwany jako świadek koordynator Sekcji Lekkiej Atletyki AZS UMCS, Dariusz Szymczuk tłumaczył, że zwolnienia z opłat stosowano, ponieważ „widać było, że niektórych nie stać na zapłacenie pełnej kwoty”. Działacz  sportowy przemilczał pytanie, skąd brano pieniądze na pokrycie niedopłat z tych ulg. Stwierdził, że klub nie ma dokumentacji przyjmowanych pieniędzy, że nikt nikomu, także rodzicom, nie wystawiał nawet dowodów KP, gdy wpłaty przechodziły z rąk do rąk! – Mamy do siebie zaufanie – skwitował rozbrajająco.
 

Dlaczego dla prokuratury szczegółowe informacje o nieprawidłowościach, o których opinia publiczna miała okazję dowiedzieć się podczas procesu w innej sprawie, wcześniej były nieistotne? Dlaczego prokuratorzy nie starali się odnaleźć więcej dowodów na bezprawie w Adamowie? Dlaczego postępowanie w kwestii nadużyć finansowych (dotyczących tych samych, potencjalnych, sprawców i mające miejsce w identycznych okolicznościach) rozdzielili na odrębne tak, by łączna ich kwota nie przekroczyła 250 zł? (Do 250 zł mamy do czynienia z wykroczeniem i wówczas każdy z pokrzywdzonych musi sam dochodzić swych praw; powyżej tej kwoty mamy do czynienia z przestępstwem i rolę wiodącą w dochodzeniu ma prokurator).
 

Chociaż prokurator rejonowa Jolanta Niewęgłowska jest zdania, że decyzje prowadzących  postępowania z wniosków A. Bakan były słuszne i niczego nie można im zarzucić, to niektórzy inni prawnicy oceniają te decyzje jako kompromitujące.
 

Od maja br. gospodarce finansowej gminy i sposobom gospodarowania mieniem gminy przyglądała się Regionalna Izba Obrachunkowa z Białej Podlaskiej. Jej inspektorzy w czasie kompleksowej kontroli prześwietlali Urząd Gminy i kilka samorządowych jednostek organizacyjnych. Wyniki tych działań mają być znane na przełomie września i października.

Piotr Giczela

5 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Poważny wypadek na przejeździe kolejowym w Stoku Lackim (aktualizacja)

Na przejeździe kolejowym w ciągu ul. Pałacowej w Stoku...

Nieoczekiwany finał romantycznego weekendu nad Bugiem: pobicie, zabór samochodu i policyjny pościg

32-letni siedlczanin, wspólnie ze swoją partnerką, wynajęli domek letniskowy...

Siedlce: Noworodek w oknie życia

Około godz. 11.30 w siedleckim oknie życia znajdującym się...

Zderzenie w miejscowości Wyczółki (aktualizacja)

Na dw 698 w miejscowości Wyczółki doszło do zderzenia...

Zderzenie bmw z toyotą

26 listopada po godz. 7 w miejscowości Drupia koło...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje