W Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim rozpoczęło się postępowanie sprawdzające w związku z zarządzeniem burmistrza Łukowa, który w drodze bezkonkursowej powołał nową dyrektorkę łukowskiej Szkoły Podstawowej nr 5. Skargę w tej sprawie wysłał do wojewody były dyrektor szkoły.
O kontrowersjach wokół wyboru osoby kierującej łukowską „Piątką” już pisaliśmy. Był konkurs, który nie wyłonił kandydata na dyrektora, burmistrz wydał zarządzenie o nierozstrzygnięciu konkursu, które zostało zaskarżone do wojewody.
Wojewoda lubelski, Jolanta Szołno-Koguc unieważniła zarządzenie burmistrza miasta, Dariusza Szustka w tej sprawie. Władze miejskie zaskarżyły decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnegoi w Lublinie. Postępowanie trwa.
Według składającego skargę do wojewody byłego dyrektora SP 5, Jerzego Kołodyńskiego, zarządzenie, na które teraz złożył skargę do wojewody, jest skutkiem pierwszej decyzji burmistrza Łukowa. Po nierozstrzygniętym konkursie burmistrz wydał zarządzenie o powołaniu na stanowisko dyrektora SP 5 Iwony Kmieć.
Więcej w tej sprawie napiszemy w kolejnym papierowym i e-wydaniu „TS”. (pgl)
Pisaliśmy już na ten temat:
I ZNÓW GŁOŚNO O PIĄTCE, A MIAŁO BYĆ TAK FAJNIE I CICHO…
Głośno i o szkole, i o burmistrzu. Nic nowego…
Sprawy w Sądzie Pracy. Sprawa z firmą, która wybudowała plac zabaw do tej pory nie rozstrzygnięta, a boisko dla uczniów klas 0 – III zamknięte na kłódkę. A teraz znów skargi i znów sądy. Czy to się nigdy nie skończy?
Mam nadzieję, że obecna pani dyrektor zostanie bo to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. W końcu w szkole coś się dzieje pozytywnego, a nie tylko afery:)
“Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.” Hasło towarzysza Wiesława doskonale pasuje do J. Kołodyńskiego.
Przepisy prawa zawsze najważniejsze.
To samo można powiedzieć o tych co doszli do władzy po przemianach.Nic się nie zmieniło,a może jeszcze gorzej-większe cwaniactwo,kolesiostwo ,nepotyzm.Media bez przerwy przekazują nam wiadomości o nowych aferach.
A ja myślę, że to hasło pasuje raczej do innych osób, które bronią decyzji o zmianie dyrektora, jaka zapadała zapewne z naruszeniem prawa. Tak przynajmniej sądzi wojewoda.
Jerzy, współczuję Ci takiej znajomej, a może i “koleżanki” z pracy. W oczy wazelina, poza plecami jad.
Pan Kołodyński przedstawił komisji konkursowej część Aktu Mianowania – tylko tę stronę, na której napisano, że otrzymał mianowanie. Drugiej strony – tej z uzasadnieniem nie dołączył do dokumentacji. Tu należało by zapytać dyrektorów szkół średnich, czy przyjęli by do liceum absolwenta gimnazjum, który w dokumentach złożył by kopię pierwszej strony świadectwa, a drugą, tę z ocenami by pominął. Celowe by było też zwrócenie się do rektorów uniwersytetów, czy przyjęty na studia został by absolwent liceum, który w dokumentach na studia złożył by tylko tę stronę Świadectwa Dojrzałości, na której napisano, że zdał maturę, ale nie dołączyłby do dokumentów drugiej strony świadectwa – tej z ocenami. W tej sprawie wskazane by było też zasięgnąć opinii dyrektorów dużych firm, czy uznali by wykształcenie wyższe temu, kto by im przedstawił pierwszą stronę dyplomu ukończenia studiów, ale nie okazałby drugiej strony dyplomu – tej z oceną. Uważam, że opinia rektorów szkól wyższych, dyrektorów szkól średnich, czy dyrektorów firm by była bardziej obiektywna niż pani wojewody z PSL-u, zwłaszcza w sytuacji, gdy rządzący w Łukowie nie przyjęli do koalicji radnych z PSL-u.
Sprawę pana Jerzego Kołodyńskiego, z racji tej, że o jego przypadku pisałem kilkakroć, znam od podszewki. Zabierając głos w toczącej się dyskusji chcę zaprotestować. Spór o to kto , w jakiej formie i czy zgodnie z prawem został dyrektorem „Piątki”, a kto nim być przestał, nie jest sprawą polityczną. To spór wyłącznie prawny. Chociaż wiele adwersarze czynią, aby w opinii publicznej uchodził za polityczną kłótnię oraz, by jak to jest w przypadku polityki opinia ta nie przywiązywała wagi do detali na zasadzie – „w polityce zawsze się kłócą”.
Ja proponuję jednak mniej się kłócić, a dokładniej przyglądać się sprawom, które dzieją się na naszych podwórkach.
No ale ad rem. Zajmijmy się sprawą pana Kołodyńskiego i tym, co mówi pani Znajoma. Zanim zaczniemy zastanawiać się, czy nowa pani dyrektor została zgodnie z prawem powołana decyzją burmistrza, trzeba rozstrzygnąć czy niedopuszczenie J. Kołodyńskiego do drugiego etapu konkursu było zgodne z prawem. Rady Znajomej, by pytać o to dyrektorów gimnazjów, liceów czy rektorów wyższych uczelni albo pracodawców są pozbawione sensu. W Polsce mamy konstytucyjny ustrój prawny, nie zaś plebiscytowo-sondażowy. Prawo stanowi Sejm przy współudziale Senatu i zapisywane jest ono w formie obowiązujących ustaw oraz szczegółowych doń rozporządzeń wykonawczych. Problem pana Kołodyńskiego jak najbardziej opisuje prawo i chore byłoby uciekanie się do opinii wszystkich wymienionych przez Znajomą. Tym bardziej, że przykład ze świadectwami szkolnymi czy dyplomami uczelnianymi nie jest adekwatny do świadectwa zwanego Aktem Mianowania na stopień awansu zawodowego nauczycieli.
Dlaczego? Po pierwsze szkolne świadectwa czy dyplomy ze studiów nie mają rangi decyzji administracyjnej. Są tylko zaświadczeniami. Akt Mianowania ma rangę decyzji administracyjnej. Świadectwa i dyplomy mają określone w rozporządzeniach jednoznaczne wzory. Jeśli są wystawiane na innego rodzaju drukach – nie są wiarygodnymi zaświadczeniami. Zawsze stanowią całość – pierwsza i kolejne strony. Tylko trochę podobnie jest z decyzjami administracyjnymi. Każdy prawnik i administratywista powie, że aby pismo urzędowe, w tym decyzja administracyjna, miały „moc”, muszą, pod rygorem nieważności, zawierać określone elementy. Decyzja administracyjna musi mieć uzasadnienie, pouczenie o możliwości odwołania się od niej, wskazanie organu odwoławczego itp.
I to prawników rolą, a nie dyrektorów czy rektorów albo pracodawców, będzie rozstrzygnięcie, czy Akt Mianowania pana J. Kołodyńskiego był sporządzony wadliwie, czy też on sam popełnił błąd, nie dołączając na konkurs drugiej części dokumentu.
Gwoli ścisłości należy stwierdzić, że nie była to de facto druga strona jednego dokumentu ani druga jego część, tylko… załącznik.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek otrzymał jakąś decyzję administracyjną, chociażby pozwolenie na budowę, to wie, że pierwsza karta zawiera wymienienie stron (obywatel i organ decyzyjny), są tam daty, miejscowość, i ogólny opis rozstrzyganej decyzją kwestii, a także wskazanie podstawy prawnej, na mocy której jest podejmowana decyzja, jak i stanowisko organu stanowiącego. Na kolejnych kartach jest krótsze, bądź dłuższe uzasadnienie. Wszystkie karty stanowią całość, gdyż podpisy i pieczęcie są umieszczone na końcu dokumentu.
Czy tak wyglądał Akt Mianowania pana Kołodyńskiego?, z którego on dostarczył tylko pierwszą kartkę?
Nie. Jego Akt Mianowania mieścił się na tej pierwszej kartce. Tam zawarto decyzję, podstawę prawną, tam były pieczęcie i podpisy. Znajdował się tam też dopisek, ze jest jeszcze uzasadnienie, stanowiące załącznik. W regulaminie konkursu mowa była o Akcie Mianowania, nie o Akcie Mianowania z załącznikiem zawierającym uzasadnienie. Więc J. Kołodyński dostarczył wszystko, czego wymagał organ organizujący konkurs. J. Kołodyński wywiązał się z nałożonych nań obowiązków. Tak twierdzi wojewoda, która podobne decyzje w postępowaniu nadzorczym podejmuje po opracowaniu sprawy przez zespół prawników z Wydziału Prawnego, Nadzoru i Kontroli Urzędu Wojewódzkiego. Nie ma tu do rzeczy nic z tego, jaką partię polityczną reprezentuje. Tym bardziej, że pani Znajoma nie ma aktualnej wiedzy. Prof. Jolanta Szołno-Koguc, będąca wojewodą lubelskim, nie należy do PSL-u, ani nawet nie była przez tę partię desygnowana na stanowisko wojewody. 🙂
Najlepiej spokojnie poczekać na rozstrzygnięcie kwestii spornych przez lubelski Wojewódzki Sąd Administracyjny, a nie siać niepotrzebnego zamętu.
Zgadzam się z Panem Redaktorem. Istotny jest tutaj aspekt prawny. I tak wiadomo, że jeżeli organ prowadzący chce, to dokona zmiany dyrektora. W komisji konkursowej przedstawiciele miasta (w tym przypadku) i kuratorium (głosują zwykle jak organ prowadzący chce) mają większość. Niechże więc ta komisja działa zgodnie z literą prawa, nie naginając go dla celów politycznych właśnie…
Uważam, że decyzja wojewody nie ma podstaw prawnych, lecz jest to sprawa polityczna.
Może Pani uważać co zechce. Ale przed opiniami liczą się fakty. Decyzja wojewody jest jak najbardziej oparta na podstawie prawnej. Czy Pani ją czytała? Miała Pani w ręku dokument? Jeśli tak, to musiała Pani przeczytać podstawę prawną, którą swoją decyzją – w osądzie prawników Urzędu Wojewódzkiego – naruszył burmistrz Łukowa. A jeśli nie widziała Pani decyzji, to na jakiej podstawie twierdzi Pani, że nie jest ona podjęta w oparciu o obowiązujące prawo, a jedynie to sprawa polityczna?
Pozostawiam te pytania jako retoryczne. Pani odpowiedzi znam. „To sprawa polityczna. – Ale dlaczego? – No bo to sprawa polityczna”. 😀
Miłego niedzielnego popołudnia!
No właśnie, a co sąd orzekł? Bo to chyba teraz na dniach miało się rozstrzygnąć?