REKLAMA
12.3 C
Siedlce
Reklama

W czarnej dziurze świadomości…

To wygląda, jak odtwarzanie zdarzeń po wielu latach. Coś się przypomina, majaczą jakieś fakty. I człowiek zaczyna się wtedy bać, że znowu będzie miał kłopoty. A przecież niczego nie zrobił świadomie.

Kiedy to się dzieje, górę bierze ciężką choroba. Mózg staje się jakby niezależny od świadomości… 
– Pamiętam dokładnie, jak wychodziłem ze sklepu komputerowego, prowadzonego przez kolegę – mówi pan Paweł. – Potem jest jakaś czarna dziura. I dopiero ten policjant, który chwyta mnie za ramię i odwraca w swoim kierunku. Okazało się, że oddawałem mocz na ulicy. Wylegitymowali mnie. Powiedziałem o swojej chorobie, prosiłem o wezwanie karetki. Spisali mnie tylko i pojechali. Potem przyszło wezwanie na policję. Mówiłem, że oddaję mocz podświadomie, że w czasie ataku podnosi mi się ciśnienie i nerki domagają się oddania moczu. No i w ogóle nie wiem, jaki smak ma wódka. Nigdy zresztą nie piłem.

– My nie jesteśmy od tego, żeby znać się na medycynie. To wszystko wyjaśni sąd – usłyszał na komendzie. I rzeczywiście, sprawa została skierowana do Sądu Grodzkiego w Siedlcach. W policyjnej notatce urzędowej czytamy: „zauważono mężczyznę, który na chodniku przy furtce od posesji załatwia potrzebę fizjologiczną w postaci oddawania moczu”. W trosce o dobrą opinię policji oszczędzimy cytowania kolejnych ustaleń zawartych w notatce (a dotyczących m.in. tego, do kogo należy furtka, pod którą obwiniony dopuścił się swego czynu). – Stanąłem przed sądem – mówi obwiniony. – Nie znam paragrafów, ale chodziło pewnie o nieobyczajne zachowanie. Na pierwszej rozprawie nie stawił się ani adwokat, ani policjanci. Ale mam już kolejną sprawę, dotyczącą zupełnie innego zdarzenia. To wszystko wygląda może nawet komicznie, ale dla mnie jest prawdziwym dramatem. Jestem ciężko chory, i w wyniku tej choroby trafiam przed oblicze sprawiedliwości. Mogę trafić za kratki. Zdarzenia toczą się jak w surrealistycznym filmie. Wszystko dzieje się jednak naprawdę. Kolejne zdarzenie miało miejsce w Domu Handlowym „Atlas”. 

Na miejscu także interweniowała policja. – Nie wiem, co robiłem, bo miałem kolejny atak – opowiada pan Paweł. Z relacji świadków dowiedziałem się tylko, że biegałem po sklepie, zaczepiałem ludzi, ponoć im ubliżałem. Świadomość zaczęła mi wracać, kiedy wyszedłem ze sklepu. Chciałem zadzwonić po syna. Patrol policji zjawił się natychmiast. Owszem, pamiętam, że się wyrywałem, bo chciałem do toalety. Mówiłem to policjantom. Zapytali mnie, czy jestem chory. Doszło do szarpaniny. Pamiętam, jak policjant mówił przez radio: „przyślijcie karetkę, bo ja się z tym wariatem szarpać nie będę”. A ja przez cały czas nie byłem sobą. Skończyło się, jak poprzednio – sprawą sądową. Tym razem chyba za zakłócanie porządku publicznego. Na razie nie odbyła się jeszcze pierwsza rozprawa. Sąd nakazał jednak wykonanie opinii sądowo-psychiatrycznej. Zresztą identyczna opinia została już wykonana (przez najbardziej chyba znanego w Siedlcach psychiatrę) do pierwszej sprawy. 

Ów spec „nie rozpoznał choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego”. Uznał, że w czasie zdarzenia obwiniony miał zachowaną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu oraz zdolność do pokierowania swoim postępowaniem. Orzekł, że „badany może uczestniczyć w toczącym się postępowaniu”. – To wszystko jest jakimś absurdem – mówi mężczyzna. – Dwa razy jestem kierowany na badanie psychiatryczne, ale przecież nie cierpię na żadną chorobę psychiatryczną. Ja jestem chory na skomplikowany i rzadki rodzaj padaczki. W mojej sytuacji konieczna jest więc opinia nie psychiatry, ale neurologa. Odnoszę jednak wrażenie, że ta oczywista prawda do nikogo nie dociera. Trafiłem w tryby machiny wymiaru sprawiedliwości i ten rzeczywiście okazuje się ślepy… Schemat i rutyna biorą górę, a ja mogę stać się tego ofiarą. Pan Paweł to młody, elegancki mężczyzna. 

Elokwentny, opanowany i chyba bezradny wobec dodatkowych kłopotów, które na niego spadły. – Jestem elektrykiem i pasjonatem komputerów – opowiada o swoim życiu. – Choroba spycha mnie jednak na margines życia. Nie mogę pracować, jestem na rencie i utrzymuję się z kilkuset złotych. Ale staram się nie poddawać złemu losowi… Trafiłem jednak na jakiś skostniały system, który mnie zaczyna tłamsić i niszczyć. A los jest rzeczywiście zły dla Pawła G., i to od dzieciństwa. Już w szkole podstawowej zapadł na ciężką odmianę padaczki. Od tego czasu choroba stale się nasila. – Ataki zdarzają mi się bardzo często, po kilka razy w tygodniu. Najczęściej dopadają mnie w czasie snu. Przebieg i objawy są bardzo różne. Zawsze towarzyszy im jednak całkowita utrata świadomości. Ten typ padaczki na charakter tzw. wokalno-ruchowy. W praktyce oznacza to, że atak wywołuje u mnie wielką nadpobudliwość ruchową. I zaczynam wtedy wyklinać. Oczywiście nie zdaję sobie z niczego sprawy. 

A po ataku prawie niczego nie pamiętam. Wyjaśniałem policji i sądowi, że padaczka to choroba neurologiczna i w moim przypadku tak się właśnie objawia. A oni mnie kierują do psychiatry… Na prawej skroni pana Pawła widać pozostałości po rozległej operacji. Przeszedł ją w 2003 roku, w szpitalu przy ul. Banacha w Warszawie. Niestety, operacja mózgu się nie powiodła. Dysponujemy zaświadczeniem, jakie pan Paweł otrzymał z Kliniki Neurochirurgii Akademii Medycznej w Warszawie. Doktor nauk medycznych, Beata Majkowska-Zwolińska potwierdza, że pacjent jest pod opieką Poradni Przeciwpadaczkowej przy Klinice Neurochirurgii i że był operowany z powodu lekoopornej padaczki. W dokumencie czytamy: „Wykonano resekcję prawego płata skroniowego. W badaniu histopatologicznym stwierdzono dysplację korową i stwardnienie hipokampa. 

Leczenie operacyjne niestety nie było skuteczne i pacjent nadal ma napady padaczkowe. Obecnie występuje do kilkunastu napadów częściowych złożonych na miesiąc. Zważywszy na niekorzystny wynik badania (zasięg dysplazji przekracza zwykle obszar mózgu możliwy do usunięcia) szanse na wyleczenie pacjenta są nieduże”. To niemal porażający wyrok. Pan Paweł ma jednak wielką siłę. Walczy o siebie i o innych. – W Polsce blisko 3 procent ludzi cierpi na jakiś rodzaj padaczki. I każdemu może się przytrafić taki dramat, jak mnie. Dlatego opowiadam o tej sprawie. Żeby chorzy ludzie nie musieli cierpieć jeszcze bardziej.

1 KOMENTARZ
  1. ten sam problem
    Mój mąż rownież choruje na lekooporną padaczkę z dużą częstotliwością ataków . Przebywał kilka dni w szpitalu w Warszawie na ulicy Banacha gdzie pokazaał czym mogą być i jak kończą się u niego ataki. Wypisany z rozpoznaniem lekoopornej, wieloogniskowej padaczki(płat skroniwy i dwa niezależne ogniska w placie czołowym).Operowany może być dopiero za 5-10 lat poustabilizowaniu się atakow. Z powodu choroby miał i ma sprawę w sądzie.Jest bez pracy ,bo nawet ZPCh po ujrzeniu efektów atakow nie wyrazily chęci zatrudnienia. Renty nie otrzyma (brak kiliku miesięcy do 5 lat) bo dla ZUS-u jest młody(41l),zdrowy i symuluje . Tak też tą chorobę odbiera policja jak i nasze spoleczeństwo(może PIJAK)chcące być tak bardzo tolerancyjne,a jednak nie uznające ludzi chorych ,odbierające im nadzieję i spychające tych chorych ludzi na margines życia spolecznego i odbierając im nadzieję na jakąkolwiek integrację pojętą w szerszym jej zrozumieniu.Mój mąż też w czasie ataków objawia dziwne zachowani -rozbiera się, demoluje regały w sklepie ,bije ludzi.-jest w innym nieznanym mi świecie.Nas to boli bardzo bo dotyczy bezpośrednio.Zycie nie jest piękne!!!!!!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Zginął młody mężczyzna. Wybuchy w stodole – nowe fakty!

W pożarze drewnianej stodoły w Ryczycy (gm. Kotuń) zginął 20-letni...

Ostatnie pożegnanie Artura Kozłowskiego

Znana jest już data uroczystości pogrzebowych Artura Kozłowskiego -...

Siedlce: Maszyna przycisnęła pracownika

26 sierpnia na terenie jednego z zakładów pracy w...

Kontrowersyjne „alkotubki” – alkohol w opakowaniach przypominających musy dla dzieci

W polskich sklepach pojawiły się alkohole sprzedawane w tubkach,...

W weekend utrudnienia w ruchu z powodu imprez

Od 20 do 24 czerwca zostanie zamknięta ul. Wiszniewskiego.

Biskup siedlecki zdecydował o zmianach personalnych w parafiach

Diecezja siedlecka właśnie opublikowała listę zmian personalnych w parafiach, które wejdą w życie 1 lipca.

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje