REKLAMA
4 C
Siedlce
Reklama

Do końca świata i jeden dzień dłużej

Z PIOTREM WRÓBLEM, najsłynniejszym łukowskim wolontariuszem, rozmawia Piotr Giczela.

Jest Pan rozpoznawany nie tylko w Łukowie, ale i w regionie siedleckim.

– Wiele lat temu zaraził mnie ideą wolontariatu nieżyjący już dyrektor łukowskiego OSiR Zbigniew Biaduń. Zacząłem od akcji „Pomóż dzieciom przetrwać zimę”. Początkowo było to działanie Radia Lublin, do którego na terenie miasta dołączył OSiR. Z biegiem lat ta zbiórka darów przerodziła się w akcję ogólnopolską, a ja zostałem zaproszony przez pana Zbyszka także do Sztabu WOŚP i mogłem uczestniczyć w zbiórce datków na WOŚP Jurka Owsiaka. To była dla mnie prawdziwa szkoła wolontariatu. Wyjeżdżałem nawet z grupą najlepszych wolontariuszy do studia TV na podsumowanie finałów WOŚP. A potem potoczyło się z górki. W akcji „Pomóż dzieciom przetrwać zimę” wolontariuszem byłem przez 6 lat, w „Szlachetnej paczce” 3 lata, a od 7 lat zbieram pieniądze na renowację zabytkowych nagrobków z łukowskiego cmentarza. Mój rekord to jednak 25 lat wolontariatu dla WOŚP.

25 lat?! To w jakim wieku rozpoczął Pan tę przygodę?

– Dokładnie nie pamiętam. Policzmy… Mam 38 lat, no to wychodzi, że miałem jakieś 11-12 lat.

Wymienił Pan sporo wielkich akcji, ale poświęca Pan swój czas, pomagając też pojedynczym osobom…

– Angażuję się w zbiórki pieniędzy dla chorych ludzi. Przypomnę o Kasi z glejakiem mózgu z Łukowa, o Klaudii – niechodzącej dziewczynce z Tuchowicza… Teraz pomagam rodzicom Amelki z miejscowości Borki- -Paduchy, która musi przejść operację nóg za granicą, by mogła chodzić.

Pan również jest osobą niepełnosprawną. Czy to pozwala lepiej wczuć się w sytuację potrzebujących?

– Przede wszystkim chciałem pokazać społeczeństwu, że choroba czy inwalidztwo nie wykluczają nas, osób niepełnosprawnych, z grona wolontariuszy. Że czasem sami potrzebując wsparcia, możemy być pomocni innym, znajdującym się w jeszcze gorszym położeniu. Niepełnosprawność nie jest przeszkodą w spełnianiu się.

Gdy osoba niepełnosprawna kwestuje, to ludzie chętniej wrzucają datki do kwestarskiej puszki?

– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ moja niepełnosprawność nie jest widoczna. Myślę, że czasem miękną serca ludzi na widok niepełnosprawnego kwestującego.

Przyglądając się przez kilka lat pracy łukowskiego sztabu WOŚP, wiem, że kilka razy wygrywał Pan ranking najlepszych wolontariuszy.

– Bo jak już zbieram, to po to, żeby puszki były pełne. Nie stoję biernie. Podchodzę do każdej osoby, z każdą rozmawiam i proszę o wsparcie. Chcąc zbierać na szlachetne cele, trzeba umieć ludzi zachęcić do hojności.

Skąd Pan to wie? Był Pan na jakimś szkoleniu dla wolontariuszy?

– Nie. Po prostu to wiem.

Ale muszą się też zdarzać przykre sytuacje, gdy ktoś jest wobec wolontariusza niegrzeczny, niekulturalnie wygłasza swe uwagi czy komentarze…

– Ludzie różnie reagują. Na przykład podczas niedawnego festynu „Zielony Korczew” jeden z mężczyzn powiedział, że jestem fałszywym wolontariuszem. Grzecznie skierowałem tego człowieka do obecnej na festynie rodziny Amelki. Widziałem, jak było mu nieprzyjemnie, gdy babcia Amelki okazała się jego znajomą. Do sytuacji, gdy ktoś nie dowierza moim szlachetnym intencjom, p o d c h o d z ę z uśmiechem i wyrozumiałością.

Zaskakujący jest Pana profesjonalizm. Czym się pan zajmuje poza wolontariatem?

– Pochodzę z podłukowskiej wsi Jeziory. Codziennie dojeżdżam rowerem na zajęcia w Powiatowym Ośrodku Wsparcia „Przylądek”. Tam wykonuję różne wyroby rękodzielnicze. Biorę też udział w zajęciach sportowych. Trenuję nordic walking.

Jakie ma Pan plany na przyszłość?

– Chciałbym do końca świata i jeden dzień dłużej nieść pomoc bliźnim w potrzebie. Będę to robił, dopóki zdrowie mi pozwoli, i nie tylko zbierając pieniądze. Gdy niedawno doszło do groźnego wypadku cysterny, która dodatkowo się zapaliła, policjanci zorganizowali objazd przez Jeziory. Wyszedłem na szosę i pomagałem wskazywać kierowcom objazd. Dostałem wówczas pochwałę od znanego w powiecie policjanta Bogdana Jarońca.

Niedawno było głośno, że burmistrz Łukowa przekazał Panu nowy rower. Za co ta nagroda?

– Burmistrz powiedział, że za całokształt mych działań. Ale tak naprawdę ten rower spadł mi wówczas wręcz z nieba, ponieważ mój, na którym dojeżdżam codziennie do Łukowa, zniszczył się w dość dramatycznych okolicznościach. Jadąc pewnego dnia na zajęcia, zauważyłem mknącego moim pasem TIR-a. Jechał na czołówkę. Ratując się, wjechałem rozpędzony do rowu i się wywróciłem. Mnie nic się nie stało, lecz rower nie nadawał się już do użytku.

Chciałby Pan coś jeszcze powiedzieć naszym czytelnikom?

– Pragnę wyrazić szczere podziękowania mojej rodzinie za wspieranie mnie w tych działaniach wolontariackich. No i pozdrawiam też redakcję „Tygodnika Siedleckiego”, nie tylko czytelników. Dziękuję za rozmowę!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Poważny wypadek na przejeździe kolejowym w Stoku Lackim (aktualizacja)

Na przejeździe kolejowym w ciągu ul. Pałacowej w Stoku...

Tragiczny wypadek na ul. Warszawskiej – nowe informacje

W sobotę 29 czerwca w Siedlcach na ul. Warszawskiej...

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki z Siedlec

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki. Przypomnijmy: chodzi o...

15-latka z Mińska odnaleziona na Śląsku

Odnalazła się zaginiona 15-latka z Mińska Mazowieckiego. W sprawie...

Nieoczekiwany finał romantycznego weekendu nad Bugiem: pobicie, zabór samochodu i policyjny pościg

32-letni siedlczanin, wspólnie ze swoją partnerką, wynajęli domek letniskowy...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje