REKLAMA
16.3 C
Siedlce
Reklama

Samosąd czy zemsta?

W gminie Trzebieszów skazany piastuje mandat radnego. Jak to możliwe?

W Radzie Gminy Trzebieszów zasiada radny, skazany prawomocnym wyrokiem sądowym. Sąd uznał Wiesława Zdanowskiego z Leszczanki winnym napaści i pobicia swego sąsiada, byłego sołtysa Leszczanki, Jana Izdebskiego. Dla wójta Trzebieszowa, Mirosława Szekalisa sytuacja ta nie jest problemem.

– Radny Wiesław Zdanowski ma prawo nadal piastować swój mandat, pochodzący z wyboru, ponieważ sprawa, w której został skazany, miała charakter prywatno-skargowy – tłumaczy wójt. – Gdyby radny był ścigany z urzędu przez prokuratora, to co innego. Choć sądowych wyroków nie mam zwyczaju komentować, nie wierzę w wersję zdarzeń, które zostały przedstawione sądowi. Bardzo starano się wykorzystać tę sytuację politycznie i to się udało.

Co ma na myśli wójt, wspominając o polityce? Pewnie to, że napastnik i ofiara to nie tylko solidnie skłóceni ze sobą sąsiedzi z jednej wioski, ale też gminni aktywiści. Radny jest stronnikiem popieranego przez PiS wójta Mirosława Szekalisa, a były sołtys, który również swego czasu piastował mandat radnego, należał do grupy poprzedniego wójta gminy Trzebieszów, Krzysztofa Wolińskiego z PSL.

Wójt Woliński dwie kadencje

temu przegrał samorządowe wybory

z Mirosławem Szekalisem i odszedł

z Urzędu Gminy w Trzebieszowie.

W gminie jednak wciąż trwa podskórna

walka zwolenników Wolińskiego

i Szekalisa. Jedni drugim wytykają

marnotrawstwo pieniędzy, kolesiostwo

i nepotyzmem. Jan Izdebski

przyznaje, że zwolennicy i przeciwnicy

jakiejś koncepcji bywają czasem

dla siebie niemili.

Czasem jedni na drugich szukają

jakichś haków, jak to u potomków

zaściankowej szlachty bywało… Ale

tylko raz jedni podnieśli rękę na drugiego.

To było głośne pobicie dawnej

dyrektorki trzebieszowskiego gimnazjum,

Wandy Szaniawskiej. Teraz ja

jestem ofiarą eskalacji politycznych

niechęci – komentuje.

Świadkowie

pokrzyżowali zamiary

Z tego co ustalił łukowski Sąd Rejonowy,

a potwierdził Sąd Okręgowy

w Siedlcach, Wiesław Zdanowski

napadł na swego sąsiada w lesie

i poranił go, zadając mu kilka ciosów

kołkiem w głowę i nogi. Sąd skazał

radnego Zdanowskiego na 8 miesięcy

ograniczenia wolności. Radny

musi przez ten czas pracować na cele

społeczne po 20 godzin miesięcznie.

Ma też wypłacić Janowi Izdebskiemu

3 tys. zł nawiązki, a także uregulować

wszystkie koszty postępowania sądowego,

wpłacając 928,19 zł na rzecz

Skarbu Państwa i 2 964,60 zł na rzecz

Jana Izdebskiego.

Co się wydarzyło między skonfliktowanymi

mężczyznami?

To było w lesie, niedaleko naszej

wioski – opowiada Jan Izdebski.

Geodeci wytyczali granice działek

leśnych, właściciele byli przy tym

obecni. Pojechałem do lasu rowerem,

brat mający działkę w sąsiedztwie dojechał

traktorem. Było jeszcze dwóch

innych mieszkańców. Czekaliśmy na

zakończenie pomiarów. Ci, którym

działki pomierzono, poszli leśnym

duktem w kierunku szosy. Udałem się

tam i ja. Mój brat wsiadł do traktora.

Uszedłem może z 50 metrów, gdy z

krzaków wyszedł pan Zdanowski. Był

uzbrojony w tęgi kij, którym zamachnął

się i zdzielił mnie najpierw kilka

razy w nogi, a gdy z bólu pochyliłem

się nieco, uderzył mnie w głowę.

Starałem się zasłonić twarz rękami,

kij ranił mnie w ucho. Głowę zalała

mi krew. Zacząłem krzyczeć, nadbiegł

brat z sąsiadami. Radny zwiał.

Jan Izdebski twierdzi, że gdyby

nie nagłe zaskoczenie, to Wiesław

Zdanowski nie miałby szans w bezpośredniej

walce. Jest niższy, drobniejszej

budowy ciała, i najprawdopodobniej

sądził, że wszyscy wyszli już

z lasu i nie będzie żadnych świadków.

Brat i dwóch sąsiadów zobaczyli

mnie półprzytomnego, siedzącego

pod drzewem. Myśleli, że mam rozbitą

czaszkę, bo tak strasznie wyglądałem.

Pomogli mi wstać. Brat

podwiózł mnie traktorem do szosy.

Tam ludzie chcieli wzywać pogotowie.

Ustaliliśmy jednak, że wezwą

policję, a do szpitala własnym samochodem

zawiezie mnie bratowa.

Tak też się stało. Na SOR w Łukowie

zszyto mi ucho i założono opatrunki.

Dostałem zastrzyk przeciwtężcowy

i leki. Po obdukcji lekarskiej zwolniono

mnie. Policjanci stwierdzili, że

skoro obrażenia ciała nie skutkowały

zatrzymaniem mnie w szpitalu na co

najmniej tydzień, to muszę osobiście

kierować wniosek do sądu o ściganie

sprawcy. Tak też uczyniłem, bo działanie

sąsiada było celowe i zamierzone.

Ta napaść, poza bólem fizycznym,

wywołała u mnie niepotrzebny stres.

Krótko po zdarzeniu ponownie trafiłem

do szpitala, gdzie zdiagnozowano

u mnie napadowe migotanie przedsionków

serca. Jeśli pan Zdanowski

miał w stosunku do mnie jakieś sprawy,

mógł je załatwić cywilizowanie.

Mógł nawet pozwać mnie do sądu.

On wolał jednak samosąd.

Jan Izdebski relacjonuje, że napastnik

nie przyznał się w sądzie do

popełnionych czynów i kłamał.

Wiesław Zdanowski tak długo za

mną chodził, planując wyrządzić mi

krzywdę, aż mu się to w końcu udało.

Chciałbym, aby wszyscy mieszkańcy

gminy dowiedzieli się, jakiego

mają reprezentanta w radzie. A wójt

niech się zastanowi, czy to nie wstyd

współpracować ze skazanym. Choćby

prawo na to pozwalało.

Wysoki sądzie,

jestem niewinny!

Incydent nagłośniony przez

pana Izdebskiego, którego miałem

napaść i pobić, nie miał miejsca. Tego

dnia nie było mnie nawet we wsi

tłumaczy z kolei radny Zdanowski.

Z żoną byliśmy w Łukowie opłacić

salę weselną w Hotelu „Grochowski”.

Niestety, nagrania z hotelowego

monitoringu już skasowano i nie

miałem twardych dowodów na to, że

sąsiad mnie wrabia w niepopełnione

przestępstwo. Takie rzeczy się zdarzają.

Nie siedział 18 lat w więzieniu

człowiek bezpodstawnie obwiniony

o gwałt? Siedział…

Wiesław Zdanowski ma żal do

sądu, że dał wiarę zeznaniom świadków

przeciwnika, a zeznania jego

świadków uznał za niewiarygodne.

Świadkowie Izdebskiego mówili

przed sądem nieprawdę. W środowisku

lokalnym nie mają dobrej opinii,

a sąd nie sprawdził tego. Jako swego

świadka podałem geodetę, dokonującego

pomiarów, a na sali zbaraniałem,

bo okazało się, że geodeta zeznaje jako

świadek Izdebskiego. Sąd nie przyjął

też mego wniosku o zmianę lekarza

sądowego, który wystawiał opinię

o stanie zdrowia Jana Izdebskiego.

A sąd drugiej instancji w Siedlcach

chyba nie zapoznawał się z aktami

sprawy, bo wyraził zdziwienie, że nie

składałem takiego wniosku. Myślę, że

taki wyrok miał zapaść, bo chodziło o

zepsucie mi opinii w zemście za przegrane

wybory. Kiedyś prawda wyjdzie

na jaw. Minęło, przeszło. Zapłaciłem

już wszystkie zasądzone kwoty i nie

życzę panu Izdebskiemu niczego złego.

Jeśli jednak on dalej chce mieszać,

to być może zainteresuję tą sprawą

kogoś wyżej. Może wówczas rozwikłają

ją, a o wszystkim będą mówiły

media ogólnopolskie – zakończył skazany

radny z Leszczanki.

Piotr Giczela

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zwłoki 14-latka z Siedlec w pensjonacie w górach. Czy to ojciec zabił syna?

To przedsiębiorca z Siedlec miał zamordować swojego 14-letniego syna...

Grabianów: Audi wpadło do rowu

Na obwodnicy Siedlec w Grabianowie doszło do zderzenia ciężarówki i samochodu osobowego.

Zderzenie w Broszkowie. Droga nieprzejezdna (aktualizacja)

Na DK2 w Broszkowie zderzyły się dwa samochody osobowe. Kierujący...

Mińsk Mazowiecki: Robotnika przysypała ziemia

W Mińsku Mazowieckim podczas prac ziemnych na ul. Dąbrówki...

Zarzut zabójstwa i tymczasowy areszt dla matki dziecka, którego ciało znaleziono w śmietniku w Brzezinach

Sąd zastosował tymczasowy areszt na trzy miesiące wobec 18-letniej...

Dachowanie w Pruszynie (aktualizacja)

W Pruszynie doszło do zderzenia samochodów osobowych.

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje