Posypały się zamiary postawienia w stan oskarżenia Macieja Cybulskiego z sienkiewiczowskiego muzeum w Woli Okrzejskiej.
Dziewięć godzin trwało przeszukanie budynku Muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej. Prowadzili je: zastępca łukowskiego prokuratora rejonowego Adam Makosz i trzech oficerów śledczych z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie. Odnaleziono 111 przedmiotów z listy 130 zgłoszonych przez obecną p.o. dyrektor placówki, Beatę Skwarek, jako zagrabionych przez jej poprzednika, Macieja Cybulskiego.
Prowadzący przeszukanie nie potrafili ukryć irytacji, gdy przedmioty muzealne, które były dyrektor Maciej Cybulski miał rzekomo zabrać bądź nawet nielegalnie sprzedać, znajdowały się jeden po drugim. Pani dyrektor ucieszyła się, że „teraz już wie, co jest czym i gdzie leży”.
Szykany i skargi
Między dyrektorem Muzeum
Henryka Sienkiewicza w Woli
Okrzejskiej Maciejem Cybulskim
a Beatą Skwarek, niedoszłą wójt
gminy Krzywda, popieraną przez
PiS, mocno iskrzyło od początku. Jak
mówił nam Maciej Cybulski, starosta
łukowski Dariusz Szustek, szef powiatowych
struktur PiS, polecił mu
zatrudnić tę panią, gdy pozostawała
bez pracy (przed wyborami zwolniła
się z Urzędu Gminy w Krzywdzie,
gdzie zajmowała się promocją,
a wybory przegrała). Nieporozumienia
miały wynikać z powodu ostentacyjnego
okazywania dyrektorowi
braku posłuszeństwa i ciągłych telefonów
do starosty po dyspozycje, co
ma robić w pracy.
Beata Skwarek szybko przestała
być szarą myszką. Według Macieja
Cybulskiego, starosta wymusił na
dyrektorze utworzenie dla niej stanowiska
zastępcy (w muzeum pracowało
6 osób). Jednak Beata Skwarek
zaprzecza temu (choć kilkakrotnie,
publicznie to wyjaśniano). Twierdzi,
że media wszystko przekręcają,
a dyrektor muzeum zatrudnił ją
z własnej woli. Dodaje, że współpraca
między nimi układała się tak znakomicie,
że to Cybulski prosił ją, by była
jego zastępczynią.
Zarząd powiatu odwołał ostatecznie
Macieja Cybulskiego ze stanowiska
pod pretekstem złego zarządzania
placówką, pozwalając mu pozostać
w muzeum jako kustoszowi (umowa
o pracę i tak gwarantowała mu
powrót na poprzednio zajmowane
stanowisko po zakończeniu kadencji
dyrektorskiej). Beata Skwarek zajęła
dyrektorski fotel, a starosta Dariusz
Szustek i wicestarosta Janusz Kozioł
zapowiedzieli możliwość skierowania
do prokuratury zawiadomienia
o przestępstwach, popełnionych
przez Macieja Cybulskiego.
Doniesienie
Zapowiedzi te zrealizowała Beata
Skwarek. Zaalarmowała organa
ścigania, że z muzeum zginęło około
130 eksponatów i elementy wyposażenia.
Ich listę sporządziła komisja
inwentaryzacyjna, w której nie było
ani jednego muzealnika. Nowa dyrektorka
(z wykształcenia zootechnik
z kilkoma podyplomówkami – zarządzanie
placówkami kultury właśnie
studiuje) powołała w jej skład m.in.:
pracownicę biurową, sprzątaczkę oraz
muzealnego konserwatora.
Maciejowi Cybulskiemu (który
według Beaty Skwarek nie chciał
wyjaśnić różnic pomiędzy stanem
muzealiów, wyposażenia
i innych składników majątkowych
a zastanym stanem faktycznym)
zarzucano braki: kart rękopisów
„Potopu”, złotych i srebrnych monet
z wizerunkiem noblisty, historycznych
zdjęć, książek, ok. 150 tys. zł
w muzealnej kasie i in. Komisja nie
doszukała się też głośników, drukarki
i krzeseł stanowiących wyposażenie
placówki. Beata Skwarek zarzucała
również byłemu dyrektorowi,
że dokonał fikcyjnego zakupu kilku
kart rękopisów dzieł Henryka Sienkiewicza.
Oskarżenia nie będzie
Śledztwo nadzorował prokurator
Adam Makosz, zastępca prokuratora
rejonowego w Łukowie.
− We wrześniu otrzymałem wezwanie,
by stawić się w muzeum w
Woli Okrzejskiej podczas przeszukania
placówki − mówi były dyrektor Cybulski,
obecnie wicewójt gminy Krzywda.
− Działania śledczych trwały aż do
godz. 23. Muzeum przetrząśnięto od
podłóg po dach.
Z relacji Macieja Cybulskiego wynika,
że Beata Skwarek próbowała
go strofować i wydawać mu polecenia,
ale została przywołana do
porządku przez prokuratora, który
przypomniał, że to on jest gospodarzem
spotkania. Kobieta zaprzeczatym faktom, ale odmawia zdradzenia
szczegółów, zasłaniając się tajemnicą
śledztwa.
Po odnalezieniu 111 eksponatów
z listy zaginionych śledczy przyjęli, że
19 pozostałych też prawdopodobnie
znajduje się na miejscu. Ta sprawa będzie
jeszcze wyjaśniana. Pracownicy
i dyrektorka muzeum do dnia dokonanego
przeszukania nie potrafili zidentyfikować
części eksponatów. Karty
zakupionego rękopisu opowiadania
„Lekarze” też do tego momentu nie
zostały odebrane z domu aukcyjnego.
Beata Skwarek tłumaczy, że część
eksponatów odnaleziono na strychu,
zaznaczając, że strych nie jest miejscem
do przechowywania muzealiów.
Zdradza tym niewiedzę o funkcjonowaniu
placówek muzealnych,
w których tylko część eksponatów
znajduje się na wystawach, a inne,
w oczekiwaniu na prezentację są magazynowane
w pomieszczeniach niedostępnych
zwiedzającym. W sienkiewiczowskim
muzeum magazynem
eksponatów i innych sprzętów od lat
był strych drewnianego dworku.
− Gdy było już wiadomo, że zarzuty
oskarżające mnie padają jak
zamek z piasku, sekretarz powiatu
Jerzy Siwiec stwierdził, że pracownicy
muzeum zachowali się wobec
mnie fair, bo przecież mogli ukryć te
wszystkie przedmioty. Ręce opadają…
− komentuje były dyrektor.
Prokuratur Adam Makosz nie widzi
żadnych podstaw do stawiania Macieja
Cybulskiego w stan oskarżenia.
− Znaleziono bez trudności około
stu przedmiotów, wskazanych jako
zaginione. Część rzeczy znajdowała
się w gablotach ekspozycyjnych, udostępnionych
zwiedzającym. Ustalono
także jednoznacznie, że w maju 2019 r.
nie doszło do fikcyjnego zakupu kart
rękopisu − informuje prokurator.
Śledztwo nadal trwa, bo są jeszcze
wyjaśniane inne czyny byłego dyrektora,
wskazane w zawiadomieniu
o przestępstwie.
− Jak już śledztwo zakończy się
i otrzymam oficjalne pismo z prokuratury,
najprawdopodobniej założę
sprawę cywilną osobom, które do tej
pory tak bardzo mnie nękały. Straciłem
pracę, którą kochałem, straciłem
zdrowie, oczerniano mnie i pomawiano
publicznie. Ktoś musi za to zapłacić.
Jeśli sąd przyzna mi zadośćuczynienie,
to przeznaczę je w całości na
szczytny cel społeczny − zapowiada
Maciej Cybulski.
Piotr Giczela