Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
Niemiec płakał, jak sprzedawał
– Jak zobaczysz króla szwedzkiego, tedy wyznaj mu w zaufaniu, żem jego stronnik, jeno do czasu symulować muszę – mówi Bogusław Radziwiłł. – Kto nie musi symulować? Symuluje każdy, zwłaszcza jeśli chce czegoś znacznego dokonać – przyznaje przebiegły Kmicic.
Biada wiernemu wyborcy, który na czas nie nauczył się symulować. Nie nauczył się, więc teraz nie wyrabia na zakrętach i co chwila wypada z narracyjnych sanek. Donald Tusk już zrozumiał, że występowanie razem z Niemcami przeciwko Polakom wypada głupio. Dlatego w sprawie reparacji jest na tak. Choć być może musi symulować.
Elektorat nie nadąża jednak za zbyt nagłymi zmianami kursu. Jak go nauczono, tak po staremu, z przyzwyczajenia udowadnia, jak wielkim błogosławieństwem są Niemcy. Nie tylko dla Europy, lecz i dla Polski. Mały przykład – widzicie, ile mamy niemieckich aut na ulicach? Prawda. Niemieckie samochody w relacji jakość/cena prezentują się bardzo korzystnie. Za trwałe uchodzą i nic dziwnego, że mają w Polsce wzięcie. Ale czy myśmy te samochody od Niemców w podarunku dostali? Niemiec płakał, jak sprzedawał? Czy też może było tak, że Polacy za te samochody zapłacili? A zyski z produkcji i sprzedaży powędrowały za Odrę?
No dobra, z samochodami to może nie był dobry przykład. Ale przecież politycznie zupełnie inaczej to wygląda. To Niemcy wciągali nas do NATO i UE. I tych zasług nie da się przekreślić. Prawda. Tyle że nieprawda. Bo z papierów wynika coś wręcz przeciwnego. Trzydzieści lat temu Niemcy uważali, że upadek Sowietów będzie katastrofą. Na Zachodzie agitowały przeciwko niepodległości Ukrainy i krajów bałtyckich. Chciały też zamknąć Polsce, Węgrom i Rumunii drogę do NATO. Gdyż „członkostwo krajów z Europy Środkowo-Wschodniej w Sojuszu nie jest w naszym (niemieckim) interesie”. Skąd o tym wiemy? Z odtajnionych dokumentów niemieckiego MSZ. „Der Spiegel” o tym pisał i Deutsche Welle informowało. Z podziękowaniami, wysyłaniem Niemcom kwiatów i bombonierek bym się jeszcze wstrzymał.
No i argument ostateczny. Dlaczego my Polacy, wielcy europejscy niewdzięcznicy, chcemy reparacji od Niemiec, nie domagamy się ich natomiast od Rosji? W znalezieniu odpowiedzi może pomóc słownik języka polskiego. Hasło: „reparacje” – „odszkodowanie wojenne, będące całkowitym lub częściowym wyrównaniem szkód spowodowanych przez wojnę, wypłacane państwom zwycięskim przez państwa zwyciężone”.
Sprawa jest więc prosta jak drut. Wystarczy przekonać Rosję (sukcesora ZSRR), że II wojnę światową zakończyła jako państwo zwyciężone. Wtedy reparacje staną się właściwie formalnością. Tusk z Putinem nie takie rzeczy razem załatwiali. W każdym razie będę gorąco kibicował.
DARIUSZ KUZIAK