Kiedy rozlewisko skuje tęgi mróz, Tadeusz Rostek z Płatkownicy co rano ciągnie na saniach po lodzie dwie 120-litrowe kadzie z mlekiem. Do miejsca, gdzie dojeżdża ciężarówka mleczarni, z gospodarstwa ma około kilometra. Kiedy lód się roztopi, do drogi dostaje się łódką. Najgorzej jest, gdy przychodzi odwilż. Wtedy lód jest za cienki na sanki, a łódką nie da się przepłynąć. Można spróbować traktorem. Pod warunkiem, że woda nie zaleje silnika, a maszyna da sobie radę z taflami pękającego lodu.
Może się wydawać, że tegoroczna wiosna nie sprawiła kłopotu. Śniegi stopniały, nie powodując powodzi. Nie widać większych rozlewisk. Ale nie wszędzie jest tak pięknie.
Teren pod Płatkownicą, między wałem na Bugu, szosą z Sadownego do Broku a powiatową drogą z Płatkownicy do Morzyczyna, to wciąż jedno wielkie rozlewisko. Choć woda powoli opada, aby dostać się do gospodarstwa Tadeusza Rostka, trzeba zaopatrzyć się w fachowe wodery. I ostrożnie, krok za krokiem brodzić w rozlanej na łące wodzie. Dobrze, że chociaż woda nie była tej zimy tak wysoka, by zalać dom i gospodarstwo.
Ale mieszkać na wyspie, bez drogi i dojazdu, żadna to przyjemność. Nawet jeśli latem problem chwilowo zniknie, z pierwszą wysoką wodą na Bugu, znowu powróci. Znowu będą: sanki, łódka i niepewność.
Wszyscy w okolicy są przekonani – właśnie Tadeusz Rostek ma najgorzej. U niego rozlewisko jest najgłębsze, a do asfaltu najdalej.
Cała woda tam się zbiera
– Poziom Bugu jest wysoki, więc woda przesiąka przez wał. Cała woda aż spod Małkini spływa za wałami i zaporę znajduje dopiero pod Płatkownicą, na wysoko wyniesionej drodze nr 50. Gromadzi się u pana Tadeusza Rostka. Będzie musiał czekać do maja, żeby normalnie dojechać do domu – mówi Wiesław Grądzki, sołtys Morzyczyna Włóki. Zarządzanie wysoką wodą
W niewiele lepszej sytuacji znaleźli się kilka tygodni temu mieszkańcy kolonii Morzyczyna Włościańskiego. Z powodu rozlewiska, im także przyszło mieszkać na wyspie. Zwrócili się do władz gminy Sadowne z prośbą o pomoc. – Nie możemy korzystać z dróg dojazdowych do naszych posesji do głównej drogi Płatkownica-Morzyczyn. Na drodze Płatkownica-Morzyczyn znajduje się przepust w drodze w miejscowości Płatkownica, który jest zamknięty. W związku z tym na naszych terenach woda się spiętrza i nie możemy wyjechać ze swoich posesji do głównej drogi. Obawiamy się, że jeśli woda będzie w takim tempie nadal spiętrzać się, to nasze domy są również zagrożone. W związku z tym gorąco zwracamy się z prośbą o jak najszybszą pomoc, to znaczy otwarcie przepustu na drodze w Płatkownicy. Sądzimy, że szybka reakcja ze strony władz może zapobiec zwiększeniu strat – napisali.
Pod pismem podpisało się kilkunastu mieszkańców.
O sprawie dyskutowano na sesji Rady Gminy w Sadownem. – Kij ma zawsze dwa końce. Kiedy otworzymy ten przepust, zalewani będą kolejni mieszkańcy – zauważył przewodniczący Rady Gminy, Waldemar Cyran. – Zalana zostanie lewa strona Płatkownicy – dopowiedział Wiesław Grądzki, sołtys Morzyczyna. – Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. W ubiegłym roku woda płynęła i kilku gospodarzy miało wodę w stodołach. Dlatego w tym roku zabezpieczyli i są bezpieczni – wyjaśniał. – Nie dziwię się też mieszkańcom Morzyczyna… – Nie ma złotego środka – wpadł mu w słowo Waldemar Cyran. – Teoretycznie jest złoty środek: w ubiegłym roku starałem się o to, żeby w Morzyczynie, koło pana Rostka, zrobić drugą przepompownię.
Może wystarczy droga?
Przepompownia jest bardzo kosztowna, a jej wybudowanie nie zależy od władz gminy. Gmina mogłaby pomóc, budując do gospodarstw przysiółka dobrą drogę. Dobrą, to znaczy wyniesioną tak wysoko, by nie zagrażała jej, rozlewając się wokół, woda. Krótko mówiąc, droga powinna być na grobli. Władze gminy tłumaczyły, że drogi wybudować ani naprawić, nie mogą, bo… drogi tam nie ma.
I z formalnego punktu widzenia mają rację. Do domów pośród rozlewiska prowadzą tylko dojazdy do posesji, poprowadzone po prywatnych gruntach. – Co roku podsypujemy, naprawiamy, ale drogi się nam rozmywają, rozchodzą. Nie da się dojechać. Samochody musimy zostawiać tam, gdzie jest wyżej, przy szosie – opowiada jedna z mieszkanek.
Na zaimprowizowanym wiejskim spotkaniu i na to znaleziono rozwiązanie. Trzeba przekazać gminie teren pod drogę. – Gmina nie jest właścicielem terenu, dlatego my, jako radni, nie możemy ani naprawiać, ani budować tej drogi – mówił radny Ryszard Decyk. – Kiedy droga będzie gminna, będzie można ją wybudować.
– Może być nawet po moim. Moja droga jest na środku, a pozostałe mogą się rozchodzić na boki – zgodził się spontanicznie jeden z mieszkańców.
Sprawa będzie wymagała trochę zachodu. Zatrudnić geodetów, wydzielić działki, uzyskać zgodę mieszkańców. Wszystko musi być formalnie. Najważniejsze, że zgodzono się, iż w obecnej sytuacji to jedyne sensowne rozwiązanie.
Jak opowiedział nam radny Ryszard Decyk, na ostatniej sesji Rady Gminy Kazimierz Wiechowski, mieszkaniec zalewanej kolonii, zgodził się przekazać gminie teren pod swoją drogę dojazdową. Ma tam powstać droga gminna. Uchwała w tej sprawie zostanie podjęta na jednej z następnych sesji.
wczesniej był
artykuł o zaginionym cielaku który zniknął w miejscowości biardy!!! było w nim że poszukują go policjanci!!!
Gratulacje
Serdecznie gratuluję myślenia przy budowaniu domu na terenach zalewowych. W końcu skąd Pan mógł wiedzieć, że Bug wylewa co roku po wiosennych roztopach.
do JOU
a nie pomyslałeś, że ten człowiek miszka tam zapewne z dziada pradziada? Nie każdy jest bogaty tak jak Ty żeby zaraz sobie chałupki w centrum Siedlec budować. JAk to mówią punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Jest wiele takich dróg
Nie wiele lepsza jest w Czepielinie, a dokładnie na koloni. Po zimie droga jest w tak fatalnym stanie, że nawet traktorem nie da się przejechać. Lepiej jest trochę, jak jest kilka dni ciepło, to trochę woda wyschnie i jako tako da się przejechać. W razie jakiejkolwiek tragedii (odpukać) żadna pomoc nie dojedzie na czas. Wójt gminy tylko obiecuje, że coś z tym zrobi, ale na tym się kończy.
JOU – gratuluję myślenia przy czytaniu
Zagrody tego pana nie zalewa woda, gdyż mieści się ona na wyspie w okresie zalewania – czyli na górce. Bug to generalnie rzeka nieuregulowana i w związku z tym nie zagraża zalaniem domów ludzi mieszkających blisko rzeki, gdyż miejsca do budowy domów wybrane zostały bardzo dawno temu przez przodków, którzy doskonale wiedzieli gdzie woda nie sięga. Ale tutaj mamy wyjątek, gdyż wybudowano wał za który woda wpływa w górnym biegu rzeki, a gdy poziom rzeki opadnie woda za wałem pozostaje do czasu odparowania, gdyż nie ma ujścia.