REKLAMA
9.4 C
Siedlce
Reklama

Takie byle co

Apel prezydenta Wojciecha Kudelskiego o zgłaszanie się Dzieci Zamojszczyzny lub świadków przybycia transportu z tymi dziećmi do Siedlec spotkał się z wyjątkowo dużym odzewem społeczeństwa.

Jest to tym bardziej wzruszające, że osoby, które się zgłaszają w tej sprawie, są już starszymi ludźmi. Ich relacje są tym cenniejsze, że… składane niemalże w ostatnim momencie, by „zdążyć przed Panem Bogiem”.
Dziś rano, mimo nie najlepszej pogody, przyszły do nas dwie osoby z informacjami o swoich znajomych – Dzieciach Zamojszczyzny.

Jedną z nich jest mieszkająca obecnie w Siedlcach Pani Weronika, wieloletnia nauczycielka z Wólki Konopnej w gm. Trzebieszów – wymeldowana pewnego dnia przez wójta gminy z mieszkania. O Pani Weronice pisaliśmy już na łamach „TS”. Wrócimy do tego tematu, gdyż w przyszłym tygodniu sprawa Pani Weroniki będzie rozpatrywana w łukowskim sądzie.


– To prawda, że ona jest głucha, sparaliżowana i przez to „niewyględna” – mówi wprost o swojej znajomej Pani Jadwiga. – Ale to nie znaczy, że należy nią poniewierać. A nawet jak siądzie czasem na ławce przed blokiem, to nikt się do niej nie przysiądzie. To, że głucha, a głucha, bo nie ma pieniędzy na aparat słuchowy, nie znaczy od razu, że to takie byle co, przecież to wykształcona, tyle że schorowana, kobieta – nie kryje goryczy Pani Jadwiga.  

Jak się okazuje, apel pana prezydenta był bardzo dobrym pomysłem. Pozostaje mieć nadzieję, że osoby, które dzięki niemu się odnalazły, zostaną przynajmniej symbolicznie obdarowane przez władze miasta listem pamiątkowym. Ze swojej strony zobowiązujemy się spisać ich wspomnienia. (Ana)

Czytaj również
» Poszukujemy świadków

4 KOMENTARZE
  1. dotychczasowe komentarze do informacji “Poszukujemy świadków”

    ??
    Ktoś chyba przegina ( z całym szacunkiem dla prezydenta Kudelskiego). Żeby uatrakcyjnić wizytę głowy Państwa, nie trzeba chyba posługiwać sie takimi sposobami. Tragedia Dzieci Zamojszczyzny jest zbyt doniosłą sprawą aby mieszać ją z polityką. A w nawiasie, praca p. Kozaczyńskiej wg. mnie jest bardzo mierna, napisana stylem, który nuży czytającego i nie pozwala naprawdę zainteresować się tematem, więc nie dziwię się, że jest na siłę promowana, tylko w jakim celu?

    nn (2009-03-14 20:01:08)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Odkrywanie kart historii
    Jestem zaskoczony komentarzem ?? Tragedia Dzieci Zamoiszczyzny powinna być przypominana, powinna wejść do podręczników historii. Niemiecka Wspólnota Wypędzonych robi tak dużo zamieszania w całym świecie, że jeżeli nie będziemy reagować i pokazywać własnej tragedii, to ten “medialny świat” czerpiący wiedzę z reklam telewizyjnych gotów jest wmówić, że to my rozpęt5aliśmy II wojnę światową, budowaliśmy obozy pracy i niszczyliśmy żydów. Dla tego uważam, że dobrze się stało, że ten temat został zaproponowany przez kancelarię Prezydenta jako wiodący podczas wizyty w Siedlcach

    XXX (2009-03-16 11:15:49)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Ciekawy pomysł godny poparcia…
    Choć jestem zwolennikiem pozostawienia historii w podręcznikach i historykom, a tym samym gorącym przeciwnikiem poszerzania i wzmacniania antagonizmów pomiędzy narodami – sąsiadami to jednak uważam, iż to jest dobry i ciekawy pomysł. Można jedynie mieć żal, że dopiero teraz ktoś się tym zainteresował. Warszawa ma swoje Powstanie Warszawskie, którym się wręcz chełpi określając go mianem najważniejszego w całym kraju. Chyba nadszedł już czas pokazać, iż bohaterowie chodzili nie tylko jej ulicami. My Siedlczanie też mamy powód do dumy – w tym szczególnie ja, gdyż w akcji uwalniania Dzieci z Zamojszczyzny brała udział moja rodzina. A dokładnie dziadkowie. Z przekazów rodzinnych wiem, iż podczas uwalniania dzieci z wagonów zginęło wielu mieszkańców naszego miasta. Choć pociąg był podobno słabo strzeżony to jednak jeden karabin maszynowy zainstalowany na dachu jednego z wagonów wystarczył, aby śmierć poniosło bardzo wiele osób. Mężczyźni prawie, że z gołymi rękami – bo tylko z jednym karabinem – rzucili się na Niemców odwracając tym samym ich uwagę, zaś kobiety w tym samym czasie uwalniały dzieci. Niestety duża część tych dzieci już nie żyła. Jednym z uratowanych chłopców i adoptowanych potem przez moich dziadków jest dzisiaj ceniony w całym kraju historyk, wykładający na wielu najważniejszych uczelniach w Polsce o ugruntowanej pozycji naukowej. Proszę wybaczyć, że nie wymienię jego nazwiska albowiem nie chcę w działać wbrew jego woli. Myślę, że byłby to dobry materiał na film i promocję zarazem w sensie historycznym regionu. Pod tym względem wcale nie ustępujemy Warszawie, a tymbardziej powinniśmy być dumni z naszych przodków, gdyż był to ich spontaniczny zryw p-ko Niemcom i nieludzkiemu traktowaniu małych dzieci. Jestem jak najbardziej za, jeśli chodzi o działania zmierzające do tego, aby wszyscy poznali prawdę o tamtych czasach… Pozdrawiam.

    Michał (2009-03-16 12:52:44)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do nn
    Z tego, co mi wiadomo, książka pani Kozaczyńskiej jest jedyną, poświęconą tej tematyce. Zamieściłam zdjęcie jej okładki jako ilustrację do apelu prezydenta ze względu na zdjęcia dzieci.

    Ana (2009-03-16 13:42:56)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    ??
    Nie neguję tragedii Dzieci Zamojszczyzny, ani bohaterstwa ludzi niosących im pomoc. Całkowicie sie zgadzam z tym, że należy o tym mówić i pisać jak najwiecej. Tylko, czy do tego, aby przypominać tę bolesną sprawę potrzeba wizyty głowy Państwa. Kto kogo ma w ten sposób promować, ja uważam, że jeżeli chodzi o Siedlce, to sprawa pamięci o umęczonych dzieciach jest nam bliższa niż wizyta p. Prezydenta. Rozumiałbym również, gdyby ta wizyta była zaplanowana na jakaś konkretną rocznice tamtych wydarzeń, ale dopasowywanie tematu do kampanii wyborczej jest niesmaczne. Nie wolno bawić sie w politykę na grobach. I taka jest moja opinia, do której mam prawo, tak jak inni maja prawo nie zgadzać się z nią. A co książki p. Kozaczyńskiej, to nie pisałem o ilości publikacji na ten temat, tylko co do treści i stylu jakim jest napisana. Czy można uznać za wartościową publikację tylko dlatego, że nikt na ten temat jeszcze nie napisał? Podtrzymuję swoją opinię, że że książka jest mierną praca i myślę, że do jej wydania nie przyczynił się temat, ale status autorki.

    nn (2009-03-16 17:21:53)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    nn
    Jak Pan zauważył, na temat połączenia wizyty prezydenta z Dziećmi Zamojszczyzny nie napisałam ani słowa. Nie czytałam książki pani Kozaczyńskiej, zatem nie będę się na jej temat wypowiadała. Ani autorki, ani innych jej publikacji nie znam.

    Ana (2009-03-16 18:47:11)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Losy dzieci…
    Pragnę poinformować, że promocja książki pt. “Losy dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych do powiatu siedleckiego w latach 1943-1945” ODBYŁA SIĘ PONAD DWA LATA TEMU. W tej chwili, z uwagi na dawno wyczerpany nakład oraz ogromne zainteresowanie poruszoną problematyką, niezwykle nośnym tematem – zwłaszcza w ostatnim czasie – przygotowuję jej wznowienie. Być może jej treść nuży czytelnika, bowiem w publikacji podaję konkretne fakty historyczne. Książka nie miała za zadanie wywołać sensacji. Starałam się dotrzeć głównie do źródeł archiwalnych i zamieścić wyczerpujące dane, nie od strony kryminalnej, ale naukowej. Zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu pt. “Poruszenie Siedlec 43” zamieszczonego w “Karcie” (2008, nr 54, s. 96-106). A tak przy okazji: nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale Jacek Kozaczyński nie jest moim mężem ani bratem. Autorka

    Beata Kozaczyńska (Siedlce) (2009-03-16 20:03:02)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    prawda i fałsz o wysiedlonych i pomocy mieszkańców Siedlec
    Panie Michale. Byłam w tym transporcie z końca stycznia 1943 roku. Był to transport zaplanowany przez Niemców i skierowany do tzw. wsi rentowych na terenach powiatu siedleckiego. Pociąg – widmo, z zamarzniętymi staruszkami i dziećmi otwarto na stacji Siedlce. Obowiązkiem starostwa siedleckiego i prezydenta miasta – P. Zdanowskiego, było udzielenie pomocy. Pani Beata Kozaczyńska podaje adresy szpitali, domów dziecka, domu starców u Sióstr Albertynek, gdzie te dzieci umieszczano. Chwała Jej za tę benedyktyńską pracę w Archiwum. Nikt nie musiał walczyć o te dzieci, nie było żadnego karabinu maszynowego na dachu wagonu kolejowego, żaden kolejarz nie odbijał wagonu, aby ratować te dzieci.To legenda dorabiana prawdopodobnie przez Pana W. PrzyRynku w Siedlcach była szkoła. Tam był punkt rozdzielczy, badanie lekarskie dzieci, oddawanie ich chętnym do opieki nad nimi. Wymagało to wiele ofiarności i miłości do dzieci, gdyż były one brudne, zawszone, głodne, chore.Nickowi NN odpowiadam, że obozu w Biłgoraju nie było. Moja Opiekunka już nie żyje, była to wspaniała Ciocia, przygarnęła mnie i siostrę.

    janina córka jana i anieli (2009-03-16 21:29:17)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do Janiny
    Nigdzie nie pisałem na temat obozu w Biłgoraju, wiec nie wiem o co chodzi.

    nn (2009-03-16 22:03:23)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do Janiny i nn
    O obozie w Biłgoraju wspomniałam, za Wikipedią, w mojej informacji.
    W tejże Wikipedii znalazłam też informację, że: Od kwietnia 1944 r. w Biłgoraju działał obóz przejściowy dla partyzantów schwytanych w toku akcji “Sturmwind II”.
    Pozdrawiam Państwa

    Ana (2009-03-16 22:08:44)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do pani Beaty
    Wartości historycznej pani książki nie oceniam, bo nie badałem źródeł historycznych na temat. Pani to robiła, pisząc prace doktorską i to jest fakt. Natomiast oceniłem styl i formę i tutaj swojego zdania nie zmieniam, gdyż mimo ogromnego zainteresowania tematem i chęci dokładnego przeczytania pani książki, niestety nie udało mi się wytrwać do końca. Być może to moja wina, ale ciągle uważam, że pani praca nie jest w stanie zainteresować czytelnika. A tak naprawdę, to nie przypadek, że nosi pani takie nazwisko jak nasz poseł, nie ma co wypierać się rodziny.

    nn (2009-03-16 22:12:05)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    ???
    W ferworze dyskusji na temat Dzieci Zamojszczyzny pomijamy fakt, który ją wywołał, a faktem tym jest planowana wizyta głowy Państwa w Siedlcach. Nadal twierdzę, że podczas pobytu Prezydenta w Siedlcach jest cala masa innych tematow, bliższym większości mieszkańców i na tym trzeba sie skupić. Na temat Dzieci Zamojszczyzny proponuje zorganizować np. konferencje naukowa w IH Akademii Podlaskiej, bądź tez spotkanie z mieszkańcami i prelekcje na ten temat, ale łączenie tego z kampania wyborczą (powtarzam) uważam za nieetyczne. Bardzo interesuje mnie historia II Wojny Światowej. Znam ja z opwieści moich rodziców, którzy w trudnych wojennych warunkach (najpierw ojciec walczył AK), a póżniej przez kilka miesięcy narażając własną rodzinę ukrywał swojego dowódcę – uciekiniera z rosyjskiego aresztu, a matka w balii prałą jego ubrania, rojące się od wszy. A po wojnie doswiadczyl wielu nieprzyjemnych chwil za swoje przekonania, przekladało się to równiez na nas, dzieci AK-owca. Trzeba o tym mowić, ale na wszystko jest czas i pora.

    nn (2009-03-16 22:26:20)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    ad vocem nn
    Szanowny Panie,proponuję najpierw sprawdzić dokładnie temat mojej pracy doktorskiej (bynajmniej nie dotyczył Dzieci Zamojszczyzny), jest również wydana drukiem, ale nie proponuję lektury, bo i tak Pan nie doczyta do końca… A potem jeszcze proszę sprawdzić koligacje rodzinne. Życzę wytrwałości :-)Beata Kozaczyńska

    Beata Kozaczyńska (Siedlce) (2009-03-16 22:28:30)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do p. Beaty
    Przepraszam za pomyłkę z tytułem pani pracy doktorskiej.

    nn (2009-03-16 22:45:07)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    kiedy wspominam tamte wydarzenia…
    Wszyscy piszący o wysiedlonych do Siedlec popełniają jeden bład, bo myślą, że bezpośrednio po wyrzuceniu z rodzinnego domu, zagnano nas na stację kolejową i przewieziono do Siedlec, Mrozów, Garwolina, Łosic… a to było tak, że wysiedlono nas do obozu w Zamościu lub Zwierzyńcu. Zima roku 1942/43 to ta zima, którą pokazują jako przykład “męczeństwa Niemców” pod Stalingradem. Współczuje się żołnierzom niemieckim, zamarznietym na mrozie.W tym samym czasie dzieci polskie zamarzają w nieogrzewanych barakach, ja byłam w tzw. konskim baraku, tj.dawnej stajni. Olbrzymie drzwi-wierzeje, u góry okna bez szyb, takie do wietrzenia stajni. W moim baraku nie było podłogi, tylko klepisko, na którym rzucono snopki słomy. Dni, noce, tygodnie, czasami miesiące w tym samym ubraniu, bez mycia się, bo nie bylo wody. To nie był dobrowolny ” trening przetrwania”, to była walka o życie i przetrwanie. Guzy z zamarzniętej krwi, czyraki, swędzące dłonie. Głód, zimno, strach, brak rodziców. Rano wodnista kawa, w obiad zupa z kapusty lub brukwi, w jednym garnuszku dla całej rodziny, 14 dkg chleba na cały dzień. Ja jeszcze żyję?!Kiedyś pod drutami przedostała się do nas Mama. Przyniosła w chusteczce kilka kostek cukru. Za bezpieczny powrót do swojego baraku oddała swoją złotą obrączkę. Obydwoje Rodzice zostali straceni później w Oświecimiu, tylko dlatego, że byli Polakami, wiec kiedy czasami słyszę w TV wypowiedź jakiegoś młodego człowieka, że wstyd mu, że Polacy nie pomagali Żydom, to myślę, że smutno, że nie znają męczeństwa swojego Narodu…

    Jania (2009-03-16 22:49:49)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Droga Pani Janino!
    Łączę wyrazy najwyższego szacunku dla Pani za to jaki przeszła Pani koszmar podczas tego transportu. Wola życia i przetrwania z pewnością mogłaby być inspiracją dzisiejszej młodzieży, która jak wiadomo nie od dziś traci pewne swoje cechy w dobie obecnych czasów, kiedy to staje się ona bardzo podatna na wpływy innych kultur i tożsamości narodowych. Od tych wydarzeń, których była Pani niestety świadkiem i uczestnikiem zarazem dzielą mnie dwa pokolenia, ponieważ mam dopiero 30 lat. Pomimo tego co Pani napisała z całym szacunkiem dla Pani trudno mi jest się pogodzić z faktem, iż zarówno moja babcia, a potem mama celowo z niewiadomych względów wprowadzały mnie w błąd w tym zakresie. A z Pani postu na to wygląda. Z relacji mojej rodziny wynika, iż to nie był jedyny transport Dzieci z Zamojszczyzny. Może akurat znajdowała się Pani w jednym z ostatnich, podczas których wydarzenia te miały miejsce tak, jak Pani to opisała. Nie wypowiadam się odnośnie publikacji Pani Beaty Kozaczyńskiej, ponieważ nie znam tej pozycji i tak prawdę powiedziawszy dopiero teraz się dowiedziałem o istnieniu jej książki. Można się przecież łatwo domyślić, iż podczas wojennej zawierusze wielu dokumentów zostało zniszczonych. Także dowody na istnienie wielu przejściowych stacji lub obozów zostało zniszczonych przez co nigdy do końca nie dowiemy się o prawdziwej skali nazistowskiego oblicza. Być może autorka dotarła jedynie do dokumentów opisujących tylko jeden transport dzieci. Ja osobiście wiem o trzech takich pociągach, które dotarły do Siedlec w odstępie kilkunastu nawet miesięcy. Akcja, w której brała udział moja babcia, a także jej brat, bratowa i szwagier brata miała miejsce akurat podczas zimy pod osłoną nocy. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że nie zachowały się żadne dokumenty mówiące o tym jak również wszelkie pamiętniki. Był to jak już wspomniałem spontaniczny zryw mieszkańców naszego miasta.Chętnie podam analogiczny przykład. W 1920 roku, kiedy to Armia Czerwona uciekająca przed Piłsudskim wkraczała do Siedlec ludność cywilna zaalarmowana o tym fakcie schroniła się wszędzie, gdzie tylko się dało. Był to piękny letni dzień. Mieszkańcy jednego z osiedli przy ulicy Sienkiewicza (obecnie vis a vis SP 6) postanowili wspólnie dla wszystkich zrobić obiad. Kiedy dowiedzieli się, że Armia Radziecka wkracza do miasta wszystko pozostawili i pochowali się do domów, piwnic i schronów. Niestety jedna nic nie rozumiejąca jeszcze 3-letnia dziewczynka tak się schowała w trakcie zabawy, iż nawet dorośli nie byli w stanie jej odnaleźć. Kiedy zgłodniała postanowiła podejść do stołu i zjeść trochę gorącej zupy. Nie miała pojęcia o zagrożeniu ze strony bolszewików, którzy już wtedy byli obecni przy jej domu. Podczas gdy ta dziewczynka posilała się jeden z żołnierzy radzieckich postanowił podrażnić się z nią poprzez odbieranie jej talerza z zupą. Dziewczynka ta jednak nie miała ochoty na takie żarty i po chwili prawie cały talerz gorącej zupy wylądował na twarzy bolszewika. Ten niewiele myśląc przystawił jej pistolet do głowy z zamiarem pozbawienia jej życia. Życie tej dziewczynki uratował inny żołnierz radziecki przystawiając pistolet swojemu koledze. Mogę się założyć, że nie znajdą się żadne dokumenty potwierdzające także i tę historię. Dzielę się zatem swoją wiedzą opartą na relacjach i opowiadań rodziny, która nigdy nie była obojętna na ludzkie krzywdy i starała się pomóc każdemu, kto potrzebował pomocy, bez względu na to jakiego był wyznania. Nie ukrywam, iż rozpiera mnie duma opisując te wydarzenia, bowiem ich bohaterką była moja babcia, która zmarła zaraz po stanie wojennym. Pomimo iż daleko mi do poglądów partii, z której wywodzi się prezydent naszego miasta uważam, że jest to jego jedna z nielicznych jego trafionych decyzji. Warto nawet podczas prowadzonej kampanii wyborczej przez Prezydenta RP do Europarlamentu wspomnieć o tym, czym mogą się pochwalić Siedlczanie jeśli chodzi o historię. Warszawy nie byłoby bez Siedlec, Radomia, Płocka, Ostrołęki i innych mniejszych miejscowości, które mają ogromny udział tak w jej wyzwoleniu, jak w jej odbudowie. Inne miasta z pewnością bez skrupułów to zrobiły, czemuż więc zatem my tego nie możemy zrobić? Mam nadzieję, iż znajdzie się choć jeden świadek, który potwierdzi opisane przeze mnie historie, czego życzę nie tylko sobie, ale i również mieszkańcom naszego miasta.Życzę Pani Janinko dużo zdrowia, uśmiechu na twarzy oraz gorąco pozdrawiam.

    Michał (2009-03-17 03:35:18)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Jestem światkiem losów Dzieci Zamojszczyzny,bo ich doświadczyłem
    Jestem przekonany, że przypominanie wydarzeń historycznych i martyrologii Narodu Polskiego, w tym dzieci w okresie II Wojny Światowej, jest zawsze na czasie, tym bardziej, że o swoich “krzywdach” zaczynają coraz głośniej mówić potmkowie pokolenia Hitlera i innych przywódców niemieckich, którzy tę wojnę rozpętali. Ja jako dziecko,dwukrotnie wysiedlany przez Niemców z moją najbliższą rodziną, przeżyłem w 1940 r. obóz przejściowy w Łodzi, z którego zostałem następnie deportowany na Ziemię Zamojską, a w listpadzie 1942 r. ponownie wysiedlony i jako 7-letnie dziecko, z młodszym bratem, mamą i ojcem, zostałem więźniem obozu przejściowego w Zamościu. Nie będę przedstawiał warunków, w jakim żyli więźniowie tego obozu. Przedstawiła je w sposob wyrazisty i prawdziwy w swej książce Pani Doktor Beata Kozaczńska, jak i losy dzieci, wywieżionch z tego obozu do Siedlec, Mordów i Łosic. 31 stycznia 1943 r., transportem kolejowym, wśród ponad tysięcznej rzeszy więźniów, znalazłem się z mamą, bratem w Siedlcach. Wychodziłem z wagonu po trupach i dogorywających moich małych kolegów.

    Zenon Woźniak (2009-03-17 08:03:47)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    do Pana Michała
    Byłam w sierocińcu, gdy przez Siedlce przechodził front wojenny. Dzieci załadowano na otwartą ciężarówkę i przewieziono do Stoku Lackiego. Był lipiec, czas zniw. Lato 1944 roku. W polu, pośród snopków zboża, wykopano dół na wysokość małego człowieka, ułożono deski i ustawiono kilka maskujących snopków. Przyleciały samoloty i bombardowały okolicę. Jakaś dziewczynka wyszła na okop i zaczęła tupać i krzyczeć, deski obsunęły się, dzieci biegały od kopy do kopy zboża. Samoloty zniżyły lot, lotnicy musieli widzieć, że to dzieci, a jednak z lotu niskiego, “koszacego” strzelano do dzieci!!! Kilka dni później, inni Rosjanie, młodzi, z “garmoszką”, przyszli do sierocińca, starali się nas rozweselić, śpiewali, tańczyli chopaka, nauczyli piosenki o “zajczyku”, obiecalinas odwiedzić w drodze powrotnej z frontu. Było upalne lato, żar lał się z nieba, a oni – może 16,17-letni, ubrani w waciaki(!) szli do walki. Karabiny naprawdę mieli na sznurkach, to nie bajka, to prawda. Nigdy nas nie odwiedzili…A po wojnie, kiedyś załadowano na ciężarówkę kilkanaście dziewcząt i też nigdydo nas nie wróciły. Rózne są losy. Nawet sowieci umieścili w naszym sierocińcudwoje Niemców: Adę i Willego Wagnerów. Mówili o nich “zakładnicy” i znowuhistoria powtarza się, bo pewnego dnia, po powrocie ze szkoły – już ich nie było.

    Janina (2009-03-17 21:47:44)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Pani Anno! Panie Michale! zapomniane dzieje
    Jestem Państwu wdzięczna, że szukacie prawdy i bronicie jej.Tyle rządów przez tyle lat wymazywało z pamięci pokoleń tamte wysiedlenia, bo razem z Niemcami dokonywali morderstw ludności cywilnej , współpracujący z nimi Ukraińcy, często przewyższając ich okrucieństwem.Ze względu na źle rozumianą “przyjaźń polsko-ukraińską”, pamięć miała umrzeć razem z nami, świadkami tamtego ludobójstwa ludności cywilnej Zamojszczyzny.Ukraińcy w 1943 r. podchodzili pod sam Zamość, to oni głosili hasło:”wyrżnąć Polaków, to dla nas zostanie ziemia”.Chyba z tamtych lat pozostała tylko nazwa:”Ukraina Zachodnia”.Nie mamy szczęścia do elit politycznych, począwszy od Bieruta, który mówił, że “my (dom. Polacy), nie chcemy Lwowa!”Tak przepadła druga kulturalna stolica naszego kraju, razem ze zbiorami Ossolineum, Galerią Malarstwa Polskiego ( razem z Grottgerem), i ten szczyt zakłamania: za mienie
    zagrabione Polsce na rubieżach wschodnich, wypłaty odszkodowań dokonuje
    ograbiona Polska! Ano, Michale! Szukajcie prawdy, wypełniajcie moralny obowiazek narażania się dla słusznych spraw.Powodzenia, szczęścia!!!

    Janina (2009-03-18 12:02:49)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Uzupełnienie do “Jestem świadkiem losów Dzieci Zamojszczyzny,bo ich doświadczyłem”
    Piękny apel skierowała Pani Janina do Pani Anny i Pana Michała. Zgadzam się,że należy poznawać historię,dotyczącą wysiedleńców bezpardonowo wyrzuconych z ich domostw a następnie więzionych i udręczanych,często ze skutkiem śmiertelnym.Odbieranie dzieci rodzicom,ążeby bez tego balastu wywieść ich na roboty do Niemiec lub do obozu koncentracyjnego.
    Właśnie Pani Doktor Beata Kozaczyńska jest przykładem do naśladowania,
    przez naszą młodą,światłą i patriotyczną młodzież. Zapoznała się,ze wszystkimi
    dostępnymi żródłami archiwalnymi dotyczącymi tragedii Dzieci Zamojszczyzny,
    jak i z przekazami samych adresatów hitlerowskich represji. Zdobytą wiedzę przedstawiła w swej książce : “Losy dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych do powiatu siedleckiego w latach 1943-1945”
    Zachęcam Panią Anię a zwłaszcza Pana Michała do zapoznania się z treścią tej książki,jak i Józefa Wnuka:”Dzieci Polskie Oskarżają”,jak i z pracą Czesława Madajczyka:”Zamojszczyzna-Sonderlaboratorium SS”. Rzeczywistość była dostatecznie okrutna.Niepotrzebne są do niej legendy. Historii nie wolno zaśmiecać.

    Zenon Woźniak (2009-03-18 18:30:46)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    ironiczny uśmiech
    Świat mało wie o martyrologii polskich dzieci, nie wie również, że w niemieckich obozach koncentracyjnych byli Polacy i polskie dzieci. Trzeba o tym mówić, pisać, przypominać. Dam przykład tej niewiedzy. Kiedyś – byłe dziecko, polska dziewczynka, oprowadzała turystów anglojęzycznych po terenie obozu w Brzezince. Na zakończenie tego zwiedzania, zwróciła się do wszystkich, że jeżeli są jakieś pytania, to teraz na nie odpowie. Po całym tym koszmarze obozowym, zadano pytanie: “ale wieczorem, mogła Pani zapalić sobie lampkę nocną do czytania?”. TYLE ZACHÓD WIE O POBYCIE POLSKICH DZIECI W OBOZACH ZAGŁADY!!!

    janina (2009-03-18 21:36:01)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Do Pana Michała – podsumowanie refleksji
    Rozmawiałam ze starsza siostrą, która potwierdziła prawdziwość niektórych faktów opisanych przez Pana.Do oswobodzenia dzieci z obozów w Zamościu i Zwierzyńcu przyczynił się nie tylko ordynat Jan hr Zamojski i jego zona Róża, ale nawet niektórzy niemieccy dostojnicy, twierdząc, że Polacy szczególnie dbają o dzieci i troska o nie może pozbawić Rzeszę cennych robotników.Wielki wpływ miała opinia ludności Warszawy, która domagała się uwolnienia dzieci.Z obozu wywożono najpierw najzdrowsze dzieci, ale i tak nie dotarły do W-wy, po drodze przed stacjami kolejowymi otwierano wagony i wynoszono zmarłych.
    Kolejno wybierano znowu najzdrowsze dzieci, ale np. transport dzieci do Sobolewa trwał 17(!!!) dni,wiec śmiertelność była duża.Ja z siostrani byłam zabrana z obozu na końcu, w baraku już było luźno, poprzednio było tak ciasno, że jak jedna osoba z rodziny musiała położyć się, to reszta musiała stać, a dzieci w becikach leżały na głowach osób stojacych.Ostani pociąg, to pociąg widmo.Na stacjach kolejowych dzieci żebrały o kulki śniegu, bo z powodu
    chorób i wysokiej temp.ciała, b.chciało się pić.W Siedlcach na stacji kolejowej siostry zakonne apelowały do ludności, aby tym głodnym dzieciom nie dawać kanapek, ani niczego tłustego do jedzenia, bo po tak wielkim głodzie mogą dostać skrętu kiszek.Rozdawano ciepłe mleko i napoje mleczne oraz bułki.
    Wozami drabiniastymi i dorożkami zabierano dzieci i starców do szpitala i do punktu rozdzielczego.Społeczeństwo Siedlec rozebrało większość dzieci, a te, kóre pozostały, umieszczono w utworzonych specjalnie domach dla wysiedlonych, o których pisze dokładnie Pani Beata Kozaczyńska.Z Opiekunów, to później poznałam nazwiska:Struczyńscy, Radomyscy,Romaniukowie, Wojtasiukowie,P.Stawska.Nawet te dzieci, które wróciły po wojnie do swoich naturalnych Rodziców, serdecznie wspominają dobra opiekę w Siedlcach.
    Dziękuję Panu, Panie Michale za podtrzymywanie pamięci o tamtych trudnych
    latach, wydarzeniach. Życzę również pogody ducha i trwania w tradycjach własnej Rodziny- udzielania bezinteresownej pomocy potrzebującym-Janina.

    janina (2009-03-24 20:14:10)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    Relacja pani Teresy
    W odpowiedzi na apel prezydenta Siedlec, Wojciecha Kudelskiego o zgłaszanie się osób, pamiętających przybycie Dzieci Zamojszczyzny do Siedlec, zamieszczony w poprzednim numerze „Tygodnika Siedleckiego” oraz na http://www.tygodnik.siedlecki.pl odezwało się kilka osób, pamiętających te wydarzenia lub znających je z opowiadań babć lub dziadków. Do dyskusji na naszej stronie internetowej przyłączyła się również autorka książki „Losy dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych do powiatu siedleckiego w latach 1943-1945”, Beata Kozaczyńska.
    Poniżej publikujemy relację Pani Teresy, która w środę rano zadzwoniła do redakcji.
    – Mam 79 lat – zaczęła Pani Teresa. Wiem, że piszą do was osoby, które znają siedleckie losy Dzieci Zamojszczyzny ze wspomnień babć czy dziadków. Ale to są wspomnienia zniekształcone przez pokolenia. Od razu powiem, że o żadnym strzelaniu podczas uwalniania dzieci z wagonów nie słyszałam.
    Szliśmy z grupą dzieci do szkoły. Przechodziliśmy obok kościoła św. Stanisława, bo moja szkoła nr 3 mieściła się tu (razem ze szkołami nr 1 i 6), gdzie teraz jest Siódemka (SP nr 7 – przyp. Ana), bo to była siedziba szkoły nr 6. W tamtych czasach kościoły były otwarte, można było wejść, pomodlić się, przyklęknąć. Zaglądaliśmy zatem zawsze do kościółka przed lekcjami.
    Tego dnia zobaczyliśmy w kościele ze 20 trumien, ustawionych poprzecznie na całej szerokości kościoła jedna przy drugiej. Trumny te były różnej wielkości, białe – nie pamiętam już, czy heblowane, czy malowane. Zmówiliśmy pacierz i polecieliśmy dalej do szkoły. Gdy wracaliśmy – ludzi było tylu, że stali aż na Starowiejskiej. Akurat wynosili te trumny z kościoła. Jaki piękny, gruby śnieg wtedy padał. Widziałam, jak ruszyli z tymi trumnami na Cmentarną.
    Pamiętam też, że dzieci, które wyjęto żywe z tego wagonu, były postrzyżone na zero. Podobno wcześniej były mocno zawszone. Potem chodziły z nami do szkoły nr 3.
    Gdzie stał ten wagon, nie wiem. Tato koleżanki, z którą siedziałam w ławce, wziął z tego wagonu Kazię. Przeważnie kolejarze pozabierali te dzieci. W Białkach żyje pan, który jako dzieciak był zabrany z tego transportu. Niektórzy rodzice odnaleźli się z dziećmi po wojnie, inni nie.

    Ana (2009-03-25 11:16:28)
    zgłoś naruszenie regulaminu

    kolejny świadek
    przed chwilą do naszej redakcji zgłosił się Pan Marian Popek z informacją o kolejnym Dziecku Zamojszczyzny – Pani Halince z Brzozowa, adoptowanej przez państwa Dąbrowów . Dziękujemy

    Ana (2009-03-25 11:19:01)
    zgłoś naruszenie regulaminu

  2. do Pani Tereski
    Z dzieci “Zamojszczyzny” znam Kazię Wawrzyszko. Wtedy to była duża dziewczynka, wzięli ją jacyś Panstwo, nie pamiętam nazwiska, ale mogę dowiedzieć się, bo Kazia mieszka w W-wie i bardzo db wspomina Opiekunów. Kazia miała siostry: Krystynę i Adelę, te były u innych Opiekunów, bo kogo w wojnę stać było na zaopiekowanie się sierotami?Właśnie ta Kazia, zabrana od db Opiekunów, wróciła do Rodziny po wojnie – i tam – na wsi poznała trud walki o przetrwanie.Ojciec zginął w Oświęcimiu, same borykały się w gospodarstwie, gdzie wszystko było zniszczone i rozgrabione.Dzielna Dziewczyna, założyła szczęśliwą rodzinę.

  3. Dzieci zamojszczyzny
    Jestem jednym z tych zawszonych, chorych i wygłodniałych dzieci, miałem wtedy trzy lub cztery lat. Nie pamiętam, z którego transportu byłem, ani nazwiska moich opiekunów. Wiem, że byli ze Stoku Lackiego. Ja byłem w transporcie razem ze swoją babcią i ona powiadomiła moich rodziców w niewiadomy mi sposób, gdzie jestem. Rodzicom udało się uciec z transportu do Oświęcimia, wyskoczyli z pociągu w biegu. Pamiętam tylko urywki scen, jak wysiedlali nas, jak żandarm zabił naszego psa, niektóre sceny z obozu. Następnie jak ścinali mi włosy, to już było w Siedlcach i ostatnią scenę, jak przyjechała po mnie mama. Ponieważ nie mieszkam w Polsce, chciałbym uzyskać więcej informacji na temat książki, gdzie mogę kupić.

  4. Do Pana Bolesława
    Szanowny Panie Bolesławie,
    podaję Panu adres e-mail – z prośbą o napisanie do mnie, natomiast ja postaram się Panu coś poradzić w sprawie zakupu książki, bowiem jej nakład jest już dawno wyczerpany. Adres to:
    beataakademia@o2.pl
    Pozdrawiam. Beata Kozaczyńska (autorka książki dot. losów dzieci z Zamojszczyzny)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Staczający się autobus przygniótł mężczyznę

Przed godz. 13 w Mokobodach kierujący autobusem próbował zatrzymać...

Śmiertelny wypadek na Terespolskiej

Na ul. Terespolskiej doszło do zderzenia samochodu osobowego z motocyklistą.

Zginął młody mężczyzna. Wybuchy w stodole – nowe fakty!

W pożarze drewnianej stodoły w Ryczycy (gm. Kotuń) zginął 20-letni...

Ostatnie pożegnanie Artura Kozłowskiego

Znana jest już data uroczystości pogrzebowych Artura Kozłowskiego -...

Kontrowersyjne „alkotubki” – alkohol w opakowaniach przypominających musy dla dzieci

W polskich sklepach pojawiły się alkohole sprzedawane w tubkach,...

Kolumbijska mgła nad Kosowem

34-letni Kolumbijczyk kierujący peugeotem, wjechał do przydrożnego rowu w...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje