REKLAMA
15.4 C
Siedlce
Reklama

Kowal własnego losu

Sylwetkę Artura Kozłowskiego prezentuje Tomasz Markiewicz

Wejście na sportowy szczyt zajęło mu 27 lat. Teraz sięga po najwyższe trofea w amatorskiej kulturystyce. Po drodze były więzienie, łzy, ból, cierpienie oraz ciężka choroba. Niejeden człowiek o słabym charakterze i słabej wierze by się poddał. Artur Kozłowski budował swój sukces z kamieni, którymi w niego rzucano.

„Koza” był nastolatkiem wątłej budowy: 47 kg wagi, 172 cm wzrostu. Zbyt słabym, aby rywalizować z rówieśnikami w ulicznych bójkach.

– Często wracałem do domu „na tarczy”, z rozbitą twarzą i nie tylko – wspomina. Wychowywał się na Pułaskiego w Siedlcach, gdzie trzeba było mieć twarde i szybkie pięści.

Jako 15-latek zaczął trenować karate kyokushin, a potem podnoszenie ciężarów. – Ledwo utrzymywałem się na nogach, wyciskając gryf o masie 20 kg. I te ironiczne docinki starszych kolegów, że zanim sięgnę po sztangę, najpierw powinienem ćwiczyć z kijem od szczotki… – opowiada o pierwszych doświadczeniach z siłownią.

Zaciskał zęby i ćwiczył dalej. – Chciałem udowodnić, że ten słabeusz i cienias będzie kiedyś sportowcem i przykładem do naśladowania dla innych – mówi.

Po kontuzji kolana, miał wtedy 18 lat, przerzucił się na kulturystykę. I wtedy przyszły pierwsze sportowe sukcesy. W 1992 i 1993 roku trzykrotnie stanął na podium Pucharu Polski. – Było coraz mniej chętnych, aby stanąć ze mną do rywalizacji ulicznej na gołe ręce, a i ja miałem coraz mniejszą ochotę na demonstrowanie swojej kondycji poza siłownią – przekonuje.

Ale życie bywa przewrotne. W 1997 roku napisało Arturowi inny, dramatyczny scenariusz.

POSTAWILI NA MNIE KRZYŻYK

– Zostałem wplątany w coś, w czym nie miałem najmniejszego udziału: bójkę ze skutkiem śmiertelnym w jednej z dyskotek pod Siedlcami. Byłem niewinny, miałem niepodważalne alibi, a mimo to spotkałem się z kompletną obojętnością i niezrozumieniem ze strony wymiaru sprawiedliwości. Nikt nie chciał poznać prawdy – mówi.

To jego wersja zdarzeń. Sąd uważał inaczej i skazał Artura na karę pozbawienia wolności. Po tym ciosie długo nie mógł się podnieść. Pod wpływem silnego stresu ujawniła się ciężka w skutkach choroba genetyczna: poliglobulia – nadkrwistość zwana czerwienicą prawdziwą. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z dobrze zbudowanego 100-kilogramowego faceta stał się wrakiem człowieka. Niektórym brakowało odwagi, żeby powiedzieć wprost, więc szeptali po kątach, że „Koza” wygląda jak żywy trup. Pół roku od rozpoznania choroby ważył mniej więcej 60 kg.

– Bywały dni, że nie miałem siły rano wstać i iść do pracy, ale były marzenia i walczyłem o nie każdego dnia. Miałem już dwójkę dzieci i dla nich pragnąłem wygrać tę walkę życia – odświeża bolesne chwile.

Po długiej kuracji wygrał z chorobą, ale nikt nie wierzył w jego powrót do wyczynowego sportu. – Postawili na mnie krzyżyk. Nikt oprócz żony nie widział moich łez, bólu i cierpienia, przez które przechodziłem – mówi. Któregoś poranka, kiedy popatrzył w lustro, uzmysławiając sobie zmiany w wyglądzie i upływ czasu, zaczął prowadzić ze sobą wewnętrzny dialog. „Chcesz spełnić marzenia, chłopie? Kiedy, jeśli nie teraz? Kiedy chcesz pokazać swoją wartość i udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, ile jesteś wart?”

ZŁOTO, SREBRO, BRUKSELA, NEAPOL

To był przełom.

Zabrał się ostro do pracy. Zaczął boksować się z życiem nie na żarty. Do profesjonalnej kulturystyki powrócił w 2013 roku. Rok później – 27 lat od debiutu – wszedł na sam sportowy szczyt, sięgając po najwyższe trofea w kulturystyce amatorskiej: srebro na Mistrzostwach Świata w Słowacji, złoto na Mistrzostwach Europy w Estonii i Międzynarodowych Mistrzostwach w Belgii, złoty medal i tytuł MR World na mistrzostwach świata trzech federacji kulturystycznych – BPF, WPF i IBFF w Neapolu (Włochy). Udany rok występów przypieczętował zajęciem IV miejsca na prestiżowych zawodach Ms. & Mr. Universe Championships WPF w Brukseli.

W tym czasie na facebookowym profilu Artura pojawił się wymowny wpis: „Człowiek sukcesu to ten, który potrafi zbudować dom z kamieni, którymi w niego rzucali”. – Moja historia jest właśnie takim mozolnym procesem obracania wszelkich niesprzyjających okoliczności życiowych, czyli tych kamieni rzucanych przez ludzi i los, w budowę domu: mojego sukcesu. Niejeden człowiek o słabym charakterze i słabej wierze poddałby się już wielokrotnie – tłumaczy.

NAZYWAJĄ MNIE KOKSIARZEM

Artur Kozłowski jest przekonany, że to, co robi, jest pożyteczne. – Sport kształtuje charakter, wyrabia dyscyplinę i uczy, że w życiu żadnych efektów nie osiąga się przypadkiem – mówi.

Dziś ma 43 lata. Nigdy nie czuł się i nie wyglądał lepiej. Jest sprawniejszy od niejednego 20-latka. – Profesjonalnie zaplanowany trening i zdrowa dieta. Unikam rzeczy, które są szkodliwe dla organizmu. To cały sekret – recytuje. Swoją pasją do ćwiczeń zaraził także żonę, która trenuje z nim regularnie od 18 lat.

Kozłowski jest też działaczem, propagatorem i organizatorem szeregu imprez. – Mam wsparcie wśród Polonii belgijskiej. Dzięki niej udało się zorganizować wyjazd reprezentacji Polski na Ms. & Mr. Universe Championships w Brukseli, gdzie nasza drużyna zdobyła tytuł trzeciej drużyny świata! – opowiada z entuzjazmem.

O Arturze chętnie wypowiadają się Robert Rudz, mecenas sportu z Brukseli i jego żona Beata Chrypankowska. – Jest godnym naśladowania sportowcem, o dużych ambicjach, któremu niestraszny jest żaden wysiłek i wyrzeczenia. W Belgii pokazał wielką klasę – mówią.

„Koza” ma fanów wśród znajomych na Facebooku. Dzielą razem z nim radość z każdego kolejnego zdobytego medalu czy pucharu. Czego nie można powiedzieć o organizatorach lokalnych plebiscytów, którzy jakby tych sukcesów nie zauważali… Swego czasu syn kulturysty, Artur junior, wystosował otwarty list do portalu sport.siedlce.pl: „Chciałbym zapytać, dlaczego wśród kandydatów na sportowca roku 2014 nie ma mojego taty, który jako pierwszy i jedyny jak do tej pory sportowiec z Siedlec w jednym roku kalendarzowym zdobył 3 medale Mistrzostw Świata, 2 medale Mistrzostw Europy oraz wiele medali na imprezach międzynarodowych. Czy według Was takie sukcesy sportowe są niewystarczające, aby być wytypowanym do Waszego plebiscytu?”. Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Artur zdaje sobie sprawę z wszystkich uprzedzeń i stereotypów. „Kulturysta ma lepszą wiedzę niż niejeden farmaceuta, dietetyk, anatom i fizjolog, także lepszą dyscyplinę niż niejeden wojskowy. Ale ludzie i tak powiedzą, że jest tępym koksem. Przykre”. Taki cytat krąży po portalach społecznościowych. – Jest prawdziwy – potwierdza siedlecki kulturysta. Sam nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem dla swojej sportowej pasji. Uszczypliwych uwag i komentarzy nie brakowało. – Zapamiętałem wszystkie te uśmieszki i drwiny. Ale dzisiaj to ja się mogę pośmiać (choć tego nie robię) na widok swoich rówieśników, którzy z powodu otyłości nie są w stanie zawiązać samodzielnie buta, ale za plecami nadal nazywają mnie koksiarzem – mówi.

NIE MAM DOŚĆ 

Sporty siłowe i sylwetkowe to coś, czemu Artur Kozłowski poświęcił większą część swojego życia. – I nadal, ani jako zawodnik, ani jako organizator, nie mam ich dość – deklaruje. – To dzięki nim i wsparciu najbliższej rodziny potrafiłem wyjść z wielu życiowych problemów.

W maju kolejne międzynarodowe zawody w Siedlcach. Gdy o nich opowiada, jest w swoim żywiole. – Wezmą w nich udział mężczyźni, kobiety, w tym osoby niepełnosprawne. Przyjadą Belgowie, Francuzi, Włosi, Litwini i Estończycy – wylicza z entuzjazmem.

TOMASZ MARKIEWICZ

2 KOMENTARZE
  1. świetny art. dla młodych, szczególnie w tych trudnych czasach, znakomity wzór, choć starsi wiedzą że ilość przyklepanych paragrafów nie zmieściła by się w worku Świętego Mikołaja:)

  2. Tylko pogratulować siły i determinacji.Brawo Panie Arturze!Życzę dalszej wytrwałości i sukcesów sportowych.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Najczęściej czytane

Zmarł Artur Kozłowski

20 września 2024 r. zmarł Artur Kozłowski właściciel i...

Zarzut zabójstwa i tymczasowy areszt dla matki dziecka, którego ciało znaleziono w śmietniku w Brzezinach

Sąd zastosował tymczasowy areszt na trzy miesiące wobec 18-letniej...

Mińsk Mazowiecki: Robotnika przysypała ziemia

W Mińsku Mazowieckim podczas prac ziemnych na ul. Dąbrówki...

Na góralską nutę w Stoku Lackim

W najbliższą niedzielę, 22 września o godz. 16 w...

Ukradł rower spod szkoły

Do posterunku Policji w Żelechowie zgłosił się 15-latek z...

Siedlce: Uciążliwa działalność sąsiada

Mieszkańcy jednej z siedleckich ulic przez kilkanaście lat protestowali...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje